Film, jak dla mnie przynajmniej, ciekawie opowiada o street arcie, od kuchni widać jak się robi wrzuty na murach czy innych dziwnych miejscach. Można się też zainspirować, zobaczyć ciekawe wzory. Wydaje mi się też, że autor chciał pokazać jaki wpyw może mieć ta kultura na społeczeństwo. "Mr brainwash" jest doskonałym przykadem lesera, który podpaczył największych i skopiował ich spóścinę, udało mu się zarobić i zodbyć rozgłos, zrobił z tej niszowej sztuki jedną wielką komercję! Wydaje mi się, że jego postać jest przestrogą dla innych artystów, prawdziwych artysów, dla ktrych nie liczy się rozgłos tylko to, że ich dzieła będą podziwiane na murach, a nie we wnętrzach galerii.