W moich oczach ten film kompromituje całe środowisko street-artu, zniechęca do niego wszystkich choć trochę poważnych ludzi, a zachęcić do twórczości czy doceniania tych prac może tylko wszystkich tych ludzi, którzy na codzień karmią się pop-kulturą. Dlaczego?
Jeśli zakładamy, że historia jest prawdziwa, że Mr Brainwash istnieje i zarobił miliony dolarów tylko dlatego, że miał taką zachciankę, rozreklamował się i sam głośno powiedział "jestem artystą", to sprawa jest jasna, tego typu sztuka jest niewiele warta i każdy może ją tworzyć, nieistotne są prawdziwe umiejętności, bo i tak szare masy łykną wszystko, a wielbiciele Banksego niczym nie różnią się od wielbicieli Brainwasha.
Jeśli zakładamy, że Mr Brainwash to fikcja, a film jest zrobiony w ten sposób tylko po to, aby przedstawić historię street-artu w mniej bezpośredni sposób, to również wnioski są nie są najlepsze. Przede wszystkim pokazuje, że street art posługuję się takimi samymi środkami jak producent proszku do prania, że wszyscy artyści robią brainwash, powtarzając to samo logo tysiące razy aż zacznie być rozpoznawalne i będzie sztuką dlatego, że jest rozpoznawalne. Po drugie wyraźnie pokazuje, że to środowisko jest istotnie złożone z wandali, którzy malują mury dla zabawy, malują mury jeżdząc samochodem, którzy oblepiają dowolne budynki swoim logo po to, aby być sławni, którzy nawet tworzą filmy, które można oglądać w kinach całego świata po to, aby ich "sztuka" spotkała się z większym zainteresowaniem.
I w końcu jeśli zakładamy, że Mr Brainwash to sam Banksy, to również wnioski są cokolwiek smutne. To oznacza, że własnych odbiorców traktuje trochę jak debili, że nie robi tego co robi na poważnie, i dowolne albo nawet wszystkie z jego "dzieł" mogą być takim samym żartem jak ten film, czyli zrobione po to, aby ośmieszyć odbiorcę - własnego klienta. Można żartować w swojej sztuce, ale tylko wtedy, gdy chce się zrobić karierę jako komik, to trochę inna kategoria sztuki i takie zagrywki wyraźnie podkopują reputację każdego twórcy, który chce być traktowany choć trochę serio. Podsumowując, ten scenariusz niewiele się różni od pierwszego, mówi wyraźnie, że street-art nie jest na serio, to tylko zabawa dorosłych chłopców.
Żeby było jasne, ja mam sporą sympatię do ludzi, którzy malują mury, ale tylko wtedy gdy to nie jest zabawa nastolatków ze sprayem. Ale po obejrzeniu tego filmu, jakkolwiek bym go nie próbował "obracać ogonem", to za każdym razem wychodzi zupełnie odwrotny przekaz. Ale może o to chodziło, aby nikt nie brał na poważnie tej sztuki i aby pokazać prawdziwe oblicze: to tylko zabawa i wandalizm. Jeśli o to chodziło, to raczej film się udał. Co o tym myślicie?
Celem Banksiego jest zmuszenie ludzi do krytycznego myślenia, nie zebranie miliona fanów na Facebooku. Niezależnie od wariantu który rozważymy, film wyśmiewa bezmyślnych 'koneserów sztuki' i zmusza do zastanowienia się, czy większość na pewno ma rację.
Film nie jest o street-art tylko o sztuce kulturze i ludzkiej naturze w ogóle, sens oddaje klamra, sprzedawał jeansy ze źle uszytymi szwami - ludzie to kupili bo im powiedział że taka jest moda, na końcu filmu sprzedał im denne działa sztuki i też kupili.Owczy pęd i bezkrytyczne wchłanianie podanych nam odpowiednio g... jest wszechobecna gdyż ludzie boją się wyrazić własne zdanie żeby nie zostać obśmianym i wykluczonym poza społeczeństwo nieważne czy to towarzystwo spod sklepu, klub wędkarza czy galeria sztuki.