"Wyklęty" (2017) - dopiero teraz obejrzałem po raz pierwszy i muszę przyznać, że to arcydzieło! Gdy kiedyś oglądałem "Historię Roja", czułem zawód, bo wyszedł z tego chaotyczny film akcji. Natomiast "Wyklęty" to kino wielkiego formatu - nie jest to ani płytka "laurka", ani efekciarski "western".
To przejmujący dramat człowieka, który mimo własnej woli znalazł się w matni bezwzględnej rzeczywistości. Nie chce odwetu, ale też nie może porzucić broni. Towarzyszy mu poczucie bolesnego rozdarcia, odrzucenia, podeptania i osamotnienia... Cała przestrzeń wolności ograniczona zostaje do wąskiej bramy śmierci, przez którą trzeba przejść godnie...
Film wydać się może przygnębiający, ale wbrew pozorom jest to opowieść o nadziei. To żywe świadectwo, że choćby wokół zapanowało największe zbydlęcenie, choćby wszyscy zwątpili i zdradzili - jednak to, co w człowieku najcenniejsze, jest dla złego niedostępne. A śmierć pozostanie zawsze tylko bramą...