PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=173500}

Wyznania gejszy

Memoirs of a Geisha
2005
7,6 192 tys. ocen
7,6 10 1 192426
6,6 34 krytyków
Wyznania gejszy
powrót do forum filmu Wyznania gejszy

Film niezwykle nisko oceniany przez krytykę, czemu dziwiłem się przed obejrzeniem (31% pozytywnych recenzji na Rotten Tomatoes - sic!), gdy obejrzałem dziwię się mniej i stwierdzam, że obraz ów nie nie jest tym czym nazywano go przed premierą.
Zacznę od tego co mi się podoba, bo takie rzeczy oczywiscie są. Piękna muzyka (Williams w takich klimatach!?!?), która zasługuje na nominację do Oscara. Rewelacyjna scenografia, która zasługuje na Oscara, albo przynajmniej na nominację, także dobre zdjęcia i kostiumy. Czuć ten niesamowity klimat i aż dziw bierze, że akcja toczy się w 20 wieku. Aktorstwo także na wysokim poziomie - myślę, że Zyiy Zhang i Michelle Yeoh mogłyby z powodzeniem kontynuować karierę w Stanach Zjednoczonych (o Watanabe nie mówię bo on już w Stanach ejst uznanym aktorem) czego bym sobie życzył, bo po prostu częściej mógłbym ów aktorki oglądać na ekranie. Na tym zalety się kończą.
Historia jest zupełnie nieciekawa i nużąca, to zapewne "zasługa" powieści, która jak przypuszczam była rónie niedorzeczna. Nie wiem, to są już moje domysły. Charaktery postaci kiepsko pokazane (nawet powiedziałbym, że prawie wcale), wątek miłosny - niedorzeczny i całkowicie niewiarygodny. Widać, że twórcy nie znali też zbyt dobrze zwyczajów i zachowań azjatów, tak więc powstał film amerykański (stworzony przez amerykanów), który stara się być obrazem Azjatyckim. Niestety moim zdaniem błędem było przenoszenie tego na język angielski. Gdy nasza (polaków) kultura jest podobna do amerykańskiej i w "Pianiście" Polański wprowadza ten sam zabieg, nie przeszadza to, ale w tym wypadku niestety nie był to dobry pomysł. Jednak nie ma to wpływu na to, że otrzymaliśmy nienajgorszą w odbiorze, ale dość naiwną, małoprawdopodobną opowieść starającą się być czymś więcej niż faktycznie jest. Niemniej jednak za przepiękną stroną wizualną należy się duży plus.

Albertino

Niestety od wielu osób słyszałam to samo...
Problemem jest to, że rzeczywiście Marshall zadbał o pokazanie własnej wizji w ogóle nie troszcząc się o zgodność ani z książką, ani z realiami. Powieść była cudowna, ale niestety w filmie chyba wiele tego nie zostało. Bohaterów okrojono i jeśli się nie czytało, można odnieść wrażenie, że nic ciekawego się tam nie działo. Zresztą, anegdotka- kostiumolog pozmieniał tradycyjne japońskie stroje, żeby były bardziej 'sexy'. Bez komentarza. Popieram, powinno być po japońsku, a tak mamy zlepek angielskiego z chińsko-japońskim akcentem. No, ale maerykanie się cieszą, bo nie muszą czytać napisów, a w Niemczech i w Chinach będą mieli własny dubbing.

użytkownik usunięty
Albertino

Zgadzam się z tym komentarzem. Pięknie z zewnątrz ale w środku to manifest nudy i niedorzeczności. Wielka szkoda, bo oczekiwałem na ten film miesiącami.

Ja nadal oczekuję, i będę czekać do marca! Czekam od publikacji książki, czyli już ładne parę lat. Ale po obejzreniu całkiem sporej ilości zwiastunów i fragmentów filmu i zapoznaniu się z komentarzami wydaje mi się, że Marshall delikatnie mówiąc zepsuł film.

Migotka

Powieść była fascynująca, ale zgadzam się, że watek miłosny nie dokońca się w książce sprawdził. Jednak na jej podstawie mogło powstać dzieło naprawdę wybitne. Radzę więc najpierw przeczytać, a potem pisac.

Ove

Większość ludzi, która nie czytała książki a zobaczyła film uważa, że jest chaotyczny. Postacie okrojone, wydarzenia również, i w sumie sporo rzeczy nie trzyma się kupy.

Migotka

Nie czytałem powieści, więc nie wiem jak to faktycznie z tym jest, jednak oglądając film miałem wrażenie, że reżyser tak naprawdę nie miał się na czym oprzeć.
Skoro jednak mówicie, że jest wręcz przeciwnie, wygląda na to, że reżyser całkiem nie podołał powierzonemu mu zadaniu. Akcja faktycznie jest bardzo chaotyczna, ale przede wszystkim nielogiczna z wątkiem miłosnym na czele, który co tu dużo mówić, jest nawet na swój sposób zabawny. Główna bohaterka będąc małą dziewczynką spotkała meżczyznę, który był dla niej miły, postanowiła przez długich kilka lat zapamiętać go sobie, gdyż rzecz jasna się w nim zakochała (albo jej się spodobał, tego tak naprawdę nie wiem). Będąc już dużą dziewczyną spotyka go ponownie i udaje jej się pojawiać w jego towarzystwie. Wreszcie na koniec okazuje się, że on ją pamięta, wyjawia jej to i mamy piękne, słodkie zakończenie, a dzieje się to oczywiście zaraz po tym jak bohaterka dopuszcza się zdrady z amerykaninem :P Co tu dużo mówić - Naiwna bzdura! A ludzie nabijali się z wątku miłosnego w "Titanicu".
PS - tak poza tym to zabawna sprawa, w filmie pojawiają sie amerykanie, a oni i bohaterki mówią w tym samym jezyku, lekka paranoja, wychodziłoby na to, że w Azji mówią w tym samym języku co za oceanem, więc zabieg z nakręceniem "Wyznań gejszy" w języku angielskim wogóle jest tutaj zabawny. Gdyby nie było tego wątku z amerykanami jeszcza miałoby to jakiś sens, a w takim razie to go nie widzę niestety.

Albertino

Na temat języka prowadziłam ostatnio długie dysputy z rozmaitymi ludźmi. Ja jestem zdania, że film powinien być po japońsku (i powinna główną rolę grać Japonka, albo ktoś, kto ma pojęcie o tym, jak Japonki się poruszają, mówią...). Jednak film jest w 100% dostosowany do potrzeb przeciętnego, amerykańskiego odbiorcy. Wyczytałam argument, że niektórym nie chce się czytać napisów. No tak, jak się nie chce czytać, to rzeczywiście musi być po angielsku. Film ma ambicje na Oscara i znając zycie pewnie go dostanie- biorąc pod uwagę, jakie miernoty ostatnio się nagradza.
Wątek miłosny nie jest naciągany, mnie wydawał się interesujący, a w książce historia chyba kończyła się inaczej, co też ma wpływ na jej odbiór.

Migotka

Nie wiem jak w książe wygląda wątek miłosny, ale w filmie naprawdę wygląda to naiwnie.
Co do języka zgadzam się. Co do Oscara... Hmmm... Będą nominacje - i dwie na pewno zasłużone - zdjęcia i muzyka, jak z resztą to się zobaczy. Mnie się wydaje, że jeszcze otrzyma za scenografię i kostiumy, które owszem - piękne, ale niezbyt zgodne z realiami, no ale czy to ważne? Liczy się praca. Możliwa jest też nominacja dla Zhang, ale przy tylu wybitnych kreacjach tego sezonu, wydaje mi się to niezbyt sprawiedliwe.
Żadnych szans nie widzę na Oscary za scenariusz czy reżyserię, gdyż te są po prostu przeciętne. Poza tym widziałem w tym roku przynajnniej kilka lepszych filmów, a przyznam się, że spośród produkcji, które mają się liczyć przy tego rocznych Oscarach widziałem (jak na razie) naprawdę niewiele, np. "Wiernego ogrodnika", który o "Wyznań..." jest filmem o klasę lepszym. Cóż, szkoda, bo czekałem na ten film zachęcony zwiastunami.

Albertino

Niedostatki tego filmy właśnie moga spowodować, że Oscara dostanie. Czemu? Bo Akademia lubi od czasu do czasu nagrodzić film, który na nagrodę nie zasłużył, podobnie z aktorami. Popatrz- Altman dopiero teraz dostanie honorowego Oscara mimo tylu nominacji (a ilu innych nie dostało wcale), a nagrody za reżyserie wynosili niejednokrotnie twórcy filmów nienajlepszych. Właśnie po zwiastunach trochę mój entuzjazm entuzjazm opadł... O ile cieszę się na Kojiego Hakusho, Kena Watanabe i Li Gong, to cała reszta... nie wiem, zobaczymy...
Nie jest do końca tak, ze liczy się tylko praca. Bo Marshall też się narobił, a efekty są, jakie są. Dlatego zmienianie kustiumów czy makijażu, żeby 'było ładniej' średnio mi się podoba... No, ale jest to w końcu film robiony pod amerykańską publiczność...

Migotka

Mówisz, że Oscara dostanie, ale w jakiej kategorii niby? Tego nie powiedziałaś. Może i otrzyma za chociażby kostiumy, ale nawet na nominację NAJMNIEJSZYCH szans nie ma w kategoriach takich jak - film, reżyseria czy scenariusz, bo te są słabe.
Tak, często Oscary otrzymywały filmy, które na to nie zasługują (Piękny umysł czy Zakochany Szekspir na przykład) ale to były filmy nie wybitne, ale dobre, natomiast "Wyznania gejszy" są filmem słabym, więc ja tu zbytnich szans nie widzę, a przy takich ocenach krytyków to już całkiem szanse spaaadają w dół.
Oscarów nie będzie, nie sądzę.

Albertino

To raczej nie przewidywania z mojej strony, ale obawy;). Ale z nominacjami to nie byłabym taka pewna. Może będą, nawet, jeśli szanse na statuetki są nikłe. Zobaczymy, jak Ziyi Zhang spisze się na Złotych Globach...

Migotka

Oczywiście nie miała szans na Globa Zyiy Zhang. To wogóle się nad tym nie zastanawiałem, nie wiem skad taka opcja.
Muzyka Williamsa była bardzo dobra, ale nie wiem czy zasłużyła na tego Globa. Mam nadzieję, że Oscara nie będzie - poza tym Williams się już dosyć "nachapał" ;D

Albertino

Przylacze sie do tej dyskusji bo n moge s powstrzymac - Migotka - bez urazy ale jakim prawem dokonujesz oceny , ba! krytyki!!! jakiegos filmu na podstawie zajawek, 3minutowych trailerow, albo tego ze ktos ci cos (o)powiedzial????!!!! i jakie madrosci jeszcze wypisujesz?!! ze film n ma tego, ze w filmie brakuje tego, ze w porowaniu z ksaizka film... etc etc. wow antycypacja godna najlepszego futurologa!!! przeciez to jest idiotyczne!!!!!!
film wcale n jest taki zly jak pieja krytycy - rewelacyjnie sfotografowany, perfekcyjny scenograficznie, przyzwoicie zagrany. nie jest to jeden z tych filmow ktore przejda do historii jako jeden z najlepszych filmow w kinematografii, bardziej to rozrywka na piatkowy wieczor, ale rozrywka przywoita, w dodatku zrobiona przez faceta ktory ma na koncie dwa filmy fabularne wiec tym wieksze pochwaly.
i co z tego ze japonke gra chinka, skoro po pierwsze - i tak 90% europejczykow i amerykanow (n oszukujmy sie) n widzi zadnej roznicy miedzy azjatami - i chinka, i wietnamka, i japonka - wszystkie wygladaja tak samo, po drugie - wazne ze zagrala dobrze (a zagrala). nawet ten angielksi n razi bo to umownosc ktorą kilkakrotenie juz filmy przyjmowaly i nierzadko z sukcesami.
jak mowie - nie jest to epokowe i szatndardowe dzielo, ale oglada sie przyjemnie. mozna polecic.
Qmid-Ktory-Film-Ogladal

Qmid

Jutro nominacje, wszystko się wyjaśni. O nagrody stylistyczne z pewnością powalczy, a co do kategorii głównych to nie przekreślałbym szans filmu w kategoriach takich jak: film. Najlepszy przykład ostatnich lat to chociażby: "Niepokonany Seabiscuit". I aby być ścisłym "Zakochany Szekspir" był filmem o klasę lepszym od "Szeregowca Ryana".

ocenił(a) film na 7
Ove

I znowu niejednoznaczna ocena – jak większość kwestii raczej szaro szara niż czarno-biała.
Z całą pewnością jest to film „dobrze (może nawet perfekcyjnie) zrobiony”
Zdjęcia – rewelacja a to jak dla mnie 90% sukcesu nawet najcieńszy film z przyjemnością obejrzę dla dobrych zdjęć. Nieco w klimacie dobrych reklam i sama nie wiem czy to na „+” czy na „-”
Muzyka – były bardzo niezłe „wstawki” ale całość mnie nie powaliła – za kilka dni poslucham soundtrack’u i wtedy sie okaże jak brzmi bez obrazu.
Język – koszmar, angielski gorszy od mojego ale może dlatego zrozumiałam prawie wszystko ;)
Jakiś z pewnością przeamerykanizowany, przesłodzony,
Mój facet usnął w połowie i faktycznie gdzieś w tych okolicach zrobiło się mocno nudnawo. Poza tym to raczej „babski filmik” więc polecam wizytę w kinie z psiapsiółkami, mamami, córkami itp. Chyba, że mówimy o mężczyznach kinomanach, którzy na szczęście nie chrapią na widowni, bo nawet jeśli im się dziełko jakieś nie podoba, to oceniają i czewkają, a w najgorszym wypadku wychodzą.
Po filmie mięliśmy gorącą dyskusję na temat granic kobieta / feministka / gejsza / prostytutka , więc może coś jednak po nim pozostało.
Z pewnością nie wejdzie do kanonu pierwszej 100-tki :( ale w piątkowe wieczory podobnie jak Qmid;) lubię pooglądać i posłuchać – dusza raczej pozostanie głodna.
I nie piszcie tu prosze o amerykanskiej publicznosci – polska rowniez ustawi sie w kolejkach.
Ach, już tak na marginesie, zabawna wydaje mi się polemika ze zmianą japońskich strojów na bardziej sexowne – amerykanie już biblię zmienili na przystępnięjszą do zrozumienia – więc czemużby nie stare, zmurszałe kimona :)

Qmid

Ależ się popisałeś qmidzie.
Krytykuję, bo mam takie prawo, a moim zdaniem film dobry nie będzie. To, że ty nie widzisz różnicy między Chińczykiem a Japończykiem nie znaczy, że wszyscy inni też jej nie widzą. A moim zdaniem Zhang nie zagrała do tego dobrze. Mi ten łamany język angielski bardzo przeszkadzał. Dobry technicznie, ale to jedyne, co się udało w tym filmie. Ja w filmie szukam czegoś więcej niż tylko ładnych widoczków- liczy się fabuła, która tu była wybrakowana, i aktorstwo- chwilami niezłe, ale chwilami już nie tak dobre. Ignorancja reżysera bije po oczach. Bardzo się rozczarowałam, bo oczekiwania miałam bardzo wysokie, jak widac niepotrzebnie.

Migotka

I znowu zaliczyłaś faux pas migotka:( bo akurat w tym topicu to z nas dwojga n ja jestem tym kt s popisal...
bo widzisz, różnica miedzy nami polega na tym, ze ty uwazasz ze masz prawo krytykowac cos, czego n znasz, a ja ze takiego prawa wlasnie nie masz. ale widze ze nadrobilas zaleglosci, film obejrzany wiec prowadzenie dalej tej super ciekawej filmowej polemiki jest bezzasadne. Amen.
Qmid

Qmid

Polecam lekturę słownika, szczególnie znaczenia słowa faux-pas, bo do tego kontekstu chyba nie pasuje.
Przed seansem już wiedziałam, że pomysł zrealizowania filmu w języku angielskim był pomysłem chybionym. Chyba nie do końca zrozumiałeś moje wypowiedzi. Tak smao jak może mi się nie podobac obsada, która nie spełniła oczekiwań. Zhang dobrze sprawdza się w filmach typu Przyczajony tygrys, ale niestety w roli gejszy nie. I to było widać już w zwiastunach niestety.

... a ja już podejrzewałam spadek formy..., faktycznie, film mnie rozczarował- jak juz zerkam " ile jeszcze do końca" to nie jest za wesoło - jedyne pocieszenie,że nie zmarnowałam kasy na wypad do kina- bo i tak już "cienko śpiewam" :)

Albertino

Jestem zaskoczony recenzjami. Jeszcze nie golądałem filmu, ale widzę, że niepotrzebnie czekałem tyle czasu. O książce nie muszę chyba mówić, bo była genialna. Film obejrzę raczej z ciekawości, bo widzę, że spodziewać się po nim nie mogę wiele. :/
Wyczytałem w jakiejś książce, że Liza Dalby była konsultantką na planie tego filmu. Widać niewiele to pomogło.
Dla tych, którzy nie wiedzą: Liza Dalby jest jedyną na świecie gejszą, która nie pochodzi z japonii.

ocenił(a) film na 5
Albertino

Co do muzyki - jest genialna. Glob zdecydowanie zasłużony. I oscar musi byc tez koniecznie i co z tego, ze Williams ma już kilka statuetek - skoro zasłuzyl niech i dostanie kolejną - nawet kosztem nagrody dla pięknej muzyki z Brokeback Mountain.

Co do filmu - strona techniczna niemalże perfekcyjna. Gorzej z ogólną fabułą, z przekazaniem emocji, ogólnego charakteru historii. Aktorstwo na wysokim poziomie. Jednak tak jak wpsomnialem - największą zaletą jest tu muzyka. 7/10

ocenił(a) film na 7
marczykowski

Żeby dokładnie oszacować rachunek strat i korzyści wynikłych z nakręcenia filmu należy nadmienić, że:
Część zdjeć nakręcono w Ogrodach Japońskich w Saratodze, w stanie Kalifornia. Podczas realizacji, ekipa filmowa zniszczyła wiele drogich, rzadkich i ręcznie wytwarzanych mat herbacianych.

Rodzi się pytanie, ile można poświęcić, by przedstawić historię gejszy?

mnich23

Jak dla mnie film jest znakomity jeden z moich ulubionych, niezwykła historia, tajemniczy klimat, bardzo dobra gra aktorska i do tego świetna muzyka Johna Williams'a

ocenił(a) film na 6
anga_26

Uff! Dobrze, że nie czytałem książki (jeszcze nie). Tym samym film mi się podoba i zaliczam go do swoich ulubionych, choć mam świadomość (bez szczegółowej znajomości faktów dotyczących życia gejsz), że jest on amerykańsko-azjatycką bajeczką, która nijak ma się do rzeczywistości. Czasami jednak i takie filmy są potrzebne;)

ocenił(a) film na 4
Albertino

Technicznie piękny, fabularnie nędzny. Tak najkrócej można scharakteryzować ten film. Wszystko zostało zbudowane pięknymi środkami (świetne zdjęcia, ładna muzyka), ale nie zatroszczono się o solidny fundament w postaci sprawnego scenariusza. Schematyczny skrypt pcha film banały podlane (raczej stęchłym) orientalnym sosem, który niewiele ma do zaoferowania. Losami bohaterek przejąć się nie sposób, co jest wręcz policzkiem w widza. Zostaje tylko piękna strona techniczna, co niestety, stawia film w szeregu zwykłych przeciętniaków…

Moja ocena - 5/10