Jestem pod wrażeniem. Minimalistyczny, autentycznie niepokojący horror - jeden z niewielu w ostatnich latach, który momentami był w stanie mnie przerazić. Oczywiście skojarzenia z Lynchem w pewnym sensie są na miejscu - ja sam miałem podobne odczucia oglądając ten film. Nieśpieszne tempo i to poczucie dziwności dialogów czy momentami wręcz jakiegoś braku logiki, a jednocześnie to przeświadczenie, że gdzieś podskórnie rozumiemy, co się dzieje. Tak jest przynajmniej przez jakieś 2/3 filmu. Na koniec elementy układanki zaczynają się łączyć i sens historii wybrzmiewa już bardzo mocno, ale dalej pozostają pewne niedopowiedzenia, które potęgują mroczną atmosferę tego filmu. P.S. Kiernan Shipka wymiata w swojej roli!