PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=725324}

Zło we mnie

February
2015
5,6 20 tys. ocen
5,6 10 1 19577
6,6 35 krytyków
Zło we mnie
powrót do forum filmu Zło we mnie

Kiedy przypadkiem zobaczyłam zwiastun "February", zapłonęłam żądzą zobaczenia tego filmu - wydawał się być bardzo w moim guście (katolicka szkoła, bóle dorastania, wszechobecne przygnębienie itd.). W trakcie seansu mój entuzjazm nieco osłabł. Fakt, klimat jest - ale od dobrego filmu oczekuje się także interesującej, angażującej fabuły, dobrej gry aktorskiej, wielowymiarowych postaci i całej reszty. Tutaj niestety tego zabrakło.
Fabuła - niedorzecznie rozwleczona. Jak wiele osób słusznie zauważyło, historię dałoby się zawrzeć w krótkim metrażu. Zamiast tego mamy jednak spowolnione ujęcia, męczące zbliżenia i zupełnie nieuzasadnione skoki czasowe - takie "poszatkowanie" historii, powtarzanie tych samych scen z nieco innej perspektywy nie służy fabule ani odbiorowi filmu przez widza.
Dalej - muzyka. Podoba się może przez pierwsze dziesięć minut, ale - podobnie jak wszystko w tym filmie - zaczyna drażnić niczym rzępolenie dziesięcioletniego dziecka, które uczy się grać na skrzypcach i przypadkiem wydobywa z nich "mroczne" dźwięki.
Bohaterki - słabo zarysowane, przez co też trudno jest zaangażować się w ich historię. Może tylko Rose budzi jakieś zainteresowanie widza, bo jest przynajmniej postacią z krwi i kości. Kat od samego początku nie robi nic poza snuciem się po korytarzach z błędnym spojrzeniem oraz nawiedzonym uśmiechem na ustach, toteż po jakimś czasie ma się jej zwyczajnie dość (i przynajmniej mnie w ogóle ta postać nie przerażała). Kiernan Shipka, która tak mnie zachwyciła w "Mad Menach", tutaj niestety budzi głównie irytację i niepohamowaną żądzę mordu. Poza tym przydałoby się zapoznać widza z postacią Kat, pokazać może, jak wyglądało jej życie, nim zaczęły się feralne ferie. No i zarysować odrobinę tło socjologiczne - chyba nie bez powodu twórcy zdecydowali się osadzić akcję w katolickiej szkole dla dziewcząt (a może się mylę - prawdopodobnie chodziło tylko o KLIMAT).
Wreszcie fabuła. Czy ostateczne wyjaśnienie zagadki tożsamości Joan miało być jakimś wielkim plot twistem? Jeśli tak, to niestety nie wyszło. A jeśli nie, to nie bardzo rozumiem, po co twórcy w ogóle zdecydowali się poprowadzić akcję dwutorowo. Faktem jest, że postać Joan nic do filmu nie wnosi.
Podsumowując: postaci chodzą, chodzą i chodzą, otwierają w zamyśleniu usta, gapią się przed siebie, na pustym, mrocznym korytarzu dzwoni sobie telefon, potem postaci znów sobie trochę chodzą z niemądrym wyrazem twarzy, a potem mamy makabrę. Koniec.
Oczywiście wiem, że nie wszyscy się ze mną zgodzą i ja sama czuję, że może skrytykowałam "February" trochę za mocno - ale to mógł być znacznie ciekawszy film. Może sama sobie jestem winna - gdybym nie zobaczyła zwiastunu, pierwiastek zaskoczenia byłby nieco większy.
A na koniec słowo do malkontentów, tradycyjnie już narzekających na polski tytuł: oprócz dosłownego znaczenia jest też coś takiego jak prozodia - o ile angielskie "February" po prostu brzmi dobrze (i w jakiś sposób melancholijnie, chociaż nie umiem dokładnie wyjaśnić tego odczucia), o tyle "Luty" - jako tytuł filmu grozy - w ogóle mi nie pasuje.

ocenił(a) film na 7
mrs_robinson

Też zwróciłam na to uwagę film jest niezły a mógł pretendować do kina absolutnie świetnego. Brakuje mi zarysu psychologicznego właśnie postaci Kat, dlaczego zależało jej na tym żeby demon został z nią, jaki motyw się za tym krył. Można było rozwinąć ten wątek lęku przed samotnością bohaterki, ukazać tło rodzinne i z czego to wynikało, to usilne pragnienie by demon jednak z nią został. Mimo to oceniam film jako dobry, mimo paru niedociągnięć film z pewnością warto obejrzeć

mrs_robinson

Mam podobne odczucia, obejrzałem film do końca i w głowie miałem tylko jedno pytanie: no i co z tego wszystkiego? Jest klimat, niektóre sceny i dialogi jak z Lyncha, ale czegoś brakuje. Szaro, depresyjnie, długo, długie ujęcia, dialogi sprowadzone do minimum, jeden bohater zadaje pytanie a drugi zwleka absurdalnie z odpowiedzią, albo nie odpowiada wcale. Czy to nie robi się taki obowiązujący styl ambitnego kina grozy? Mam wrażenie, że przez to traci się wyjątkowość takiego kina. Ostatnio modne były wszystkie "prawdziwe" horrory nagrywane z ręki i na video, a teraz będą długie i szare. Jakby z jednego impasu w drugi. Może fajnie jakby ktoś to ożywił chociaż trochę.