Dla osób lubujących się w dziesięciosekundowych ujęciach grzejnika lub z uszkodzonym TV, gdzie sprzęt wyświetla sześć klatek na minutę. Zmarnowane 1.5h o niczym, dialogi można zmieścić na jednej kartce A4 (a może i 5), a postacie napisane były na kolanie, ale tym pod zlewem. Głośniej chodził mi wentylator w odtwarzaczu, niż sam film, bo po prostu nie działo się nic. Dziwi mnie, że ktoś za to zapłacił, opłacił aktorów i czas osób odpowiedzialnych za to dzieło. Nigdy nie zdarzyło mi się chyba wystawić jedynki filmowi, w którym nie ma Sandlera, Roba Schneidera albo nie jest syfem typu American Pie, ale tu musiałem, bo "nieporozumienie" najlepiej określa produkcję.