Praktycznie do samego końca byłem przekonany, że oglądam jeden z najlepszych filmów z tego gatunku. Niestety końcówka przekreśliła tę nadzieję. Kapitalny klimat, wolno i rozważnie rozgrywana akcja trochę jak w Lost River. Piękna Lucy Boynton, jak żywcem wyjęta z lat 30, co już mogło sugerować, że nie żyje. Wiele świetnie zapowiadających się wątków, większość z nich zmarnowana, niepodomykana. Zawyżam mocno ocenę, gdyż według mnie tak powinno się podchodzić do tego gatunku, straszyć klimatem, nie krwią. Irytujące sceny z nożem na końcu mogli sobie darować, Dark Water: Fatum pokazał, że da się od początku do końca zrobić dobry horror bez przemocy, a do takiego przez całą rozciągłość pretendował "Zło we mnie". Chciałbym mieć nadzieję, że po prostu nie zrozumiałem tego filmu i że z tego worka pełnego pomysłów wyszło coś więcej niż oklepany diabeł z uszami.