Lekarstwo na życie trwa 2.5h, ten 1.5h, ale trzeba szczerze powiedzieć, że jest suuuper powolny. To nie musi znaczyć, że nudny, bo dla mnie klimat był do krojenia nożem, prawie w każdej chwili czekałem czy się coś wydarzy, to było wręcz nieznośne, w pozytywnym sensie. Trochę jak Coś za mną chodzi, tylko tam mniej więcej wiadomo w czym rzecz. Ten film trzeba oglądać na czysto, absolutnie nie oglądać zwiastunów i najlepiej nie czytać. Oczywiście w ten sposób można się bardzo rozczarować, ale i zachwycić. Under the skin to niesamowity mindfak, o którym nie wiem co myśleć. Jest to fascynujące, Scarlett jest dobra, piękne zdjęcia, ale film podobnie powolny, nawet bardziej nudny w tym kontekście że aż tak nie czekałem na rozwiązanie, bo domyślałem się. Poza tym to był niejako film drogi i to nie robi takich emocji, a tu mamy wszystko w dość zamkniętych lokalizacjach.

A straszny jest, bo szczerze przyznamy, że ze mnie dygus. Mam nadzieje, ze go nie zdejmą do przyszłego tygodnia, niestety obowiązki nie pozwalają na wypad w tym tygodniu. Szkoda bo jest jeszcze pokot, który chyba już mi ucieknie.
Pozdrawiam.
Ps. W UtS jest tez niesamowita historia transformacji, rebeli, konfrontacji i, dla mnie, niezrozumiały finał.

To zupełnie inne filmy,lekarstwo na życie obejrzałam, z zainteresowaniem ale nie był on "straszny", tu atmosfera i postaci wbijaja w fotel.

Nie rób sobie tego. Oglądałem oba filmy przy czym lekarstwo na życie oglądałem z przyjemnością a drugi... ekhm powiedzmy że można lepiej spożytkować 2 godziny życia

Dokładnie...