Posiadam dwie wersje. "Złodziej z Bagdadu" ("Arabian Knight") w polskiej wersji językowej z Bończykami oraz "The Recobbled Cut", czyli w miarę możliwości poskładaną do kupy wizję reżysera.
Wszyscy mówią, że Miramax popełnił zbrodnię i zniszczył wieloletnią pracę Williamsa, a ja mimo wszystko mam odmienne zdanie. Pierwszy raz obejrzałem "kastrata" jako srajtek na kasecie vhs i utkwił mi w pamięci na wiele lat jako jedna z najpiękniejszych animacji, jakie w życiu widziałem. Cała masa zapadających w pamięć scen i cytatów, całkowita odmienność kreski od mainstreamowej papki Disneya, przy czym nadal miód na moje oczy.
Czy dodatkowe dialogi zabijają film? Moim zdaniem nie. Nie wiem jak jest z amerykańską, "broderickową" wersją, ale polscy dialogiści wykonali kawał dobrej roboty. Andrzej Grabarczyk jako złodziej to prawdziwy majstersztyk - jego teksty czynią postać znacznie zabawniejszą i przystępniejszą. Ćwiek-Bończyk jako narrator też przydaje się i dobrze sprawdza. "Przemilczana" wizja Williamsa czyni bajkę bardziej surową, mroczną, a widz czuje się jak bierny świadek, podglądacz wręcz, a nie uczestnik historii. Zgodzę się, że Miramax pewne rzeczy zrobił na odpierdziel, ale polski dystrybutor wycisnął z materiału wszystko, co się dało i nie dam na naszą rodzimą wersję powiedzieć złego słowa.
Zgodzę się jednak, że idealnej kopii filmu nie ma. Nie sądzę, aby "Recobbled Cut" rzeczywiście było tym, co Williams chciał pokazać na ekranie po tylu latach żmudnej pracy. Gdy obejrzymy pełną wersję zaraz po pociętej, dostrzeżemy sporo scen, które faktycznie wydają się zbędne i z dużym prawdopodobieństwem wyleciałyby w postprodukcji. Jest trochę dłużyzn - zwłaszcza końcowa sekwencja niszczenia machiny wojennej Jednookiego wydaje się na maksa przeciągnięta.
Co tak naprawdę zrobił Miramax?
Zgodzę się, że wytwórnia po zakupie mocno zaingerowała w materiał. Na bank chodziło o pieniądze - trzeba było wydać bajkę, którą obejrzy szerokie grono osób. Bajkę, która posiada wstęp, rozwinięcie i zakończenie. Nie mogło zabraknąć Jacka Sparrowa (jak nazywam ten typ zabawnej postaci występującej między pierwszym a drugim planem), do jakiej to roli podciągnięto Złodzieja. Nowi nabywcy pozbawili film także tego, co było dla Williamsa bodaj najcenniejsze - surrealizmu. Bez litości wycięto wszystkie "dziwne" sceny i sekwencje, które rozbijały obraz spójnej historii. Zachowano tylko bardzo charakterystyczne postacie i kreskę, którycj jednak sama obecność wystarczy, aby animacja zapadła w pamięć. Poza tym dodano wspomniane już dialogi, piosenki, zmieniono kolejność scen, wycięto "cycastą" formę Wiedźmy, przedmiotowe traktowanie cycastych służebnic antagonisty, scenę śmierci żołnierzy Jednookiego i zejścia jego samego.
Druga połowa Miramaxowej wersji jest w wyniku wspomnianych zabiegów jakby przewinięta. Od momentu zakończenia rozmowy z Wiedźmą do rozbicia armii Jednookiego mija niecałe 8 minut filmu. Sporo sekwencji jest pourywanych i trochę nielogicznych, jeśli tylko się przyjrzymy. Tak naprawdę mamy tylko kilka krótkich ujęć na ogrom sił złego generała i jego machiny, która i tak zaraz stanie w ogniu. Rozwiązanie akcji jest więc błyskawiczne i trochę się to gryzie z nieco bardziej składną resztą animacji.
Natomiast w "Recobbled Cut" znacznie bardziej rozwleczona historia wcale nie czyni jej lepszą. Wspomniane dłużyzny, przerwy na narkotykowe tripy bohaterów i ich milczenie czynią historię znacznie mniej przystępną, a bardziej poważną i mroczną.
Rozumiem, że Williams został skrzywdzony, ale gdyby nie odebrano mu jego pracy, pewnie nigdy bym tej bajki nie obejrzał. A obejrzałem i darzę ją ogromnym sentymentem. I tak jak wszyscy odsyłają tu to "Recobbled Cut", tak ja z czystym sumieniem polecam obejrzeć naszego, polskiego "Złodzieja z Bagdadu" z Jurkiem z "Klanu" jako Złodziejem i gwarantuję, że będziecie się dobrze bawić :)