To, że film przynudza, trudno, ale oglądanie przez cały ten czas chłopa, z IQ 40, który jest zwyczajnym debilem, który chyba nawet nie potrafi skojarzyć, że słońce pali mu skórę i radośnie chodzi sobie w kurtce, ale bez czapki czy czegokolwiek innego, jest zwyczajnie irytujące. Chłop buduje sobie szczelny szałas z aluminium, żeby go ochronił przed słońcem (chyba szklarnię), marnując siły i wodę, a następnie odpoczywa w samolocie. Rzuca się na węża ze scyzorykiem, mając obok siebie kupę kamieni, a na zebranie drewna czeka chyba do południa, bo rankiem najlepiej się wyspać. W końcu i tak go nie potrafi za wiele zebrać, więc zaczyna uzupełniać zapasy w środku nocy. Itd. itd. Nawet ochrony przed słońcem nie potrafi rozłożyć, bo w pierwszej scenie widać jak byk, że rozkłada prostopadle do cienia. No i oczywiście sama geneza. Jeden jedzie po koparkę, drugi, nie wiadomo po co czeka na pustyni, bez broni, bez mózgu, bez celu. Chyba tylko, żeby przyciągnąć w to miejsce ewentualnych ciekawskich, bo przecież , na bank ktoś się zatrzyma w tym miejscu z koparką i zaraz im ukradnie te złoto, które tu sobie leży od początku świata.