Miło zobaczyć Kubricka dopiero wspinającego się na szczyt. "Zabójstwo" ma przebłyski geniuszu, ale też swoje wady, na jakie później ten twórca sobie nie pozwalał. Mając 27 lat nie był jednak perfekcjonistą, z czego wynikł obraz szalony oraz nieprzewidywalny. Jest tu i kicz, i rewelacje, a znajdzie się również miejsce na refleksję.

"Zabójstwo" winno być zresztą docenione bardziej przez współczesnego widza, niż statystycznego miłośnika noirów. Ten film przypomina przecież to co kręcił choćby Guy Ritchie. Na ekranie zobaczymy skok na kasę w wykonaniu nietypowego składu (który w większości śmieszy, zamiast budzić respekt). Zdarzenia losowe z jakimi się napotkają to czysta farsa. Podobnie jak zresztą totalnie campowa scena bójki w barze, będącej jednym wielkim wrestlingiem. I choć tak specyficzny kolaż pomysłów gryzie się z napełnionym powagą, głosem narratora, całość pozostawia dobre wrażenie. Przegięciem wydaje się jedynie zakończenie, zbyt absurdalne nawet jak na tego typu kino.

Polecam przede wszystkim miłośnikom dzisiejszego kina gangsterskiego. Miło się zaskoczą obrazem z przed 60 lat.