Poszlam na ten film bez wczytywanie sie w recenzje (glownie dla Brada Pitta), ale pierwsze sceny jakos sprawily, ze przypomnial mi sie "Snatch", jeden w moich ulubionych filmow.
Na przykald ta scena w samochodzie przed napadem, gdy jeden wyjmuje te dziwna bron - jakby nieudolnie powielona scena ze 'Snatcha' (Vincent i Sol siedza w samochodzie przed napadem i Vincent wymuje shotgana). Pisze 'nieudolnie', bo ta ze 'Snatcha' sprawila, ze prawie umarlam ze smiechu.
(- What's that? -This is a shotgun, Sol. -It's a f cking anti-aircraft gun, Vincent!).
Oczywiscie to chyba tylko takie wrazenie, bo jednak ten film nie ma klimatu "Przekretu" (niestety).
Generalnie uwazam, ze "Zabic..." jest bezdenna nuda. A naprawde potrafie obejrzec i docenic filmy, w ktorych prawie NIC sie nie dzieje. Poza Bradem i doslownie kilkoma interesujacymi dialogami/scenami nie ma w tym filmie nic ciekawego.
Akcja ciagnie sie jak flaki z olejem, przeslanie albo jest tak zawoalowane, ze nic nie zrozumialam, albo tak jasne, ze czlowiek musi sie bronic, zeby go nie przytloczylo (z naciskiem na te druga opcje). NIC CIEKAWEGO!