Czekałam na ten film od kilku miesięcy - opinie zagranicznych magazynów i krytyków
filmowych tylko bardziej mnie zachęcały. Dwa dni po polskiej premierze i okazuje się, że
jednak film nie spełnij polskich oczekiwań. Chciałabym przeczytać jakąś opinię (bez
spojlerowania) ludzi, którzy naprawdę cenią sobie dobre kino neo-noir, a nie tych, którzy
myśleli, że będzie to kolejna Szklana Pułapka, tyle że z Bradem Pittem.
Zachęcam do dzielenia się opiniami :).
a ja sie dzis wybieram i mam nadzieje, ze jest to kolejna szklana pulapka, tylko ze z bradem pitttem. zatem jak jest?
Niestety myślałem to samo a okazało się, że to totalne nudy ;/ były 2-3 dobre sceny , ale raczej lepiej obejrzeć na kompie niż w kinie ;)
Jak ktoś oczekuje akcji to sie nie dziwie, że się nudził. To film opierajacy się na klimacie, świetnych ujeciach i dialogach. Nie jest idealny ale dla dialogów na prawde warto iść.
Nie każdy musi gadać jak dresiarze na dzielni. Niektórzy ludzie posiadają podstawy elokwencji.
"Zabić, jak łatwo powiedzieć" widziałam wczoraj. Szłam na ten film z założeniem, że w ciągu 97 min jego trwania doznam zupełnego odmóżdżenia i relaksu w tandetnym amerykańskim stylu. Ale niestety trafiłam na coś znacznie bardziej wymagającego.
Mimo iż wyszłam z kina bardziej zmęczona niż, gdy do niego wchodziłam to film bardzo mi się podobał. Szczególnie puenta, to ona nadaje całości sensu.
Podobało mi się też to, że nie było za dużo muzyki w tle, dzięki temu nic sztucznie nie budowało napięcia i można się było skupić na tekście.
Poza tym ten film ma bardzo mocne podłoże polityczne. Tak naprawdę to na tym należy się skupić, sama akcja jest tylko tłem do tego, że amerykański rząd kreuje mit, mówiący o tolerancji i jedności Stanów i następnie wysyła go w świat, a rzeczywistość jest zupełnie inna. Politycy mówią swoje, społeczeństwo robi swoje itd.
Ogólnie jestem na tak, choć nie ukrywam był dla mnie baaaardzo trudny, nie jestem szczególnie ambitnym widzem, niemniej warto było się z tym zmierzyć.
Moja ulubiona scena, to kiedy Russel siedzi naćpany- nigdy wcześniej nie widziałam tak genialnego przedstawienia człowieka na haju. BOSKIE!
(Ale dobrych osiem osób opuściło salę w połowie filmu)
Spory błąd, po filmach Dominick'a nie należy się spodziewać odmóżdżacza. Podobnie ludzie zabierają się za oglądanie "Zabójstwa Jesse'ego...", spodziewając się typowego westernu... a ocena filmu na tym cierpi. Ale kto by się przejmował oceną, kiedy sztuka się broni sama. Oczywiście nie atakuję tutaj Ciebie :)
Nie czuję się atakowana :). Zostałam zaproszona na ten film i znałam wyłącznie tytuł, znając osobę zapraszającą spodziewałam się czegoś lżejszego. Mimo iż prawdopodobnie nie zrozumiałam do końca tego filmu, jedno mogę powiedzieć z pełnym przekonaniem; to nie kolejny amerykański syf :)))
Również od dobrych kilku miesięcy ze zniecierpliwieniem czekałem na film. Bacznie śledziłem newsy na temat procesu produkcji, obsady i generalnie tego, co dotyczyło tego filmu. Nie spodziewałem się jakiegoś wielkiego objawienia, ale jako fan tej tematyki i po udanych zwiastunach, oczekiwałem przynajmniej przyzwoitej produkcji. Niestety, srogo się zawiodłem.
W filmie prawie nic się nie dzieje. Przez pierwsze 30-40 min nie znajdziemy w nim nic oprócz naprawdę nudnych dialogów. Generalnie przez 2h oglądamy na ekranie jak paru facetów rozmawia ze sobą, grozi sobie, i ciągle wzajemnie się sobie dopytuje "czy się dobrze zrozumieli". Brad Pitt niby spoko, ale bez rewelacji. Gandolfiniego było raczej mało, fajnie się go znowu oglądało w roli przypominającej tą z "Rodziny", jednak jego postać była raczej nieciekawa.
W filmie kiedy już coś zaczyna się sporadycznie "dziać" widzimy zazwyczaj gęstą dawkę przemocy, która niby pasuje do tematyki, ale absolutnie nie podnosi poziomu atrakcyjności filmu. No i te sceny w zwolnionym tempie - jest ich tutaj naprawdę wiele i są naprawdę długie! Strasznie to nużące.
Podsumowując, zawiodłem się mega i raczej odradzałbym pójście na ten film do kina, szczególnie biorąc pod uwagę, że aktualnie do wyboru mamy chociażby "Argo" czy "Siedmiu psychopatów".
rozważam, czy iść do kina na to,czy poczekać na DVD. Ostatnio widziałem "Moneyball" i rozczarowałem się oczekując napięcia. Film był okej, ale jednak nie spełnił oczekiwań.
Dlatego obawiam się co do "Killing them softly". Mam wrażenie , że Brad gustuje ostatnio w specyficznych filmach, bardzo trudnych do uzyskania pożądanego efektu. Jak już się uda to wychodzi genialny "Szpieg", świetny "Drive", czy "No country for old man" , ale jeśli się nie uda jest nuda, a tej w filmach nie znoszę mimo całego szacunku dla ambitnych twórców.
Dziś widziałem "Argo" Afflecka i oceniam na dobre 7, porządne, solidne kino, nie ma nudy, choć jakiś film akcji to to nie jest ;)
Nie ma czegoś takiego jak obiektywna ocena. Jeżeli oceniasz to nie jesteś w żadnym wypadku obiekywny...
trochę "popsuł" mi film kolega, który przed seansem powiedzial że podobno to coś "w stylu Pulp Fiction". Od razu nastawiłem się negatywnie (bo PF uwielbiam i odebrałem to jako podróbę ;) ), ale film mi się bardzo podobał. Tym bardziej, że niestandardowy- dawno takiego typu filmu nie widziałem. Długie, ciekawe dialogi.
nie żałowałem że poszedłem ;]
"Długie i ciekawe dialogi"? Chyba długie nudne i prymitywne dialogi . Długie i ciekawe dialogi to były w PF. Gdybym nie siedział w ostatnim rzędzie to bym wyszedł po 40 mintach tego gniotu
To jest problem z pokoleniem internetowym. Na wszystko co trwa dłuzej niż przerzucenie kanału, czy gra na xboxie nie starcza im uwagi. A potem, że za długie wszystko i nudne.
Jakoś teksty o dziwkach, narkotykach i chlaniu nie stanowią dla mnie tematów tak nadzwyczajnych i mądrych bym musiał o tym oglądać filmy.Widocznie Twojemu pokoleniu to wystarczy by uznać film za ciekawy.Cieszę się ,że potrafię odróżnić w przeciwieństwie do Ciebie nudny i beznadziejny film od filmu , który rzeczywiście coś wnosi bądź po prostu jest godny uwagi.
Jak ludzie przechodzą przez szkołe bez znajomości pojęcia metafory to ja dalej nie rozumiem. Właśnie tak wygląda filmwebowe ocenianie. Film albo musi mieć wybuchy albo używać tylko wyniosłych terminów i tematów, kulturalny człowiek przeciez nie moze znizyc sie do poziomu rozmowy o "dziwkach, narkotykach i chlaniu". Ehh, a potem się dziwie, że tyle ludzi idzie na Atlas Chmur.
Atlas Chmur nie widziałem ale w ciemno stawiam ,że byłby ciekawszy od tej szmiry , ba Renifer Niko byłby pewnie już ciekawszy. Oczywiście ,że można zniżyć się do poziomu w/w rozmowy ale jak to jest przedstawione w sposób inteligenty i ciekawy a nie byle jak, no ale byle jakie filmy byle jacy ich fani.
Jak brakuje argumentów by krytykować film to trzeba się zniżyć do ad personam. Przy takich przytykach na prawde nie powinieneś sugerować mi niskiego poziomu. Bo zakładam, że skoro metafory nie znasz to ironii tej sytuacji pewnie też nie załapiesz.
A co do dialogów - jak gutmiko pisze. Czasem dialog ma obrazować bezsensowność i pozorną powierzchowność postaci to nie moze być do rzeczy i górnolotny. Jak ktoś jest profanem to jak Mickiewicz wypowiadać się nie będzie.
co do dialogów to czasami były trochę przydługawe i pozornie nic nie wnosiły do fabuły, ale taka była konwencja filmu. Na pewno nie można go nazwać gniotem.
Długie ciekawe dialogi? Też mnie intryguje, że ktoś mógł w tym odnaleźć choć cząstkę ciekawości. Moja opinia, jak i mojej reszty otoczenia:
Nie marnujcie pieniędzy na ten film, uciekajcie. Jest do niczego - jestem zawiedziona.
Moich znajomych wręcz przeciwnie, bardzo fajny i dobrze zrobiony film. Trzeba walczyć z tendencją do cięć co 5 sekund i wypowiedzi trwających niewiele mniej.
Klimat, klimat i klimat. Świetne zdjęcia, mocne dialogi i doskonała puenta. Po raz kolejny Pitt gra jakby mu nie zależało i kradnie cały film. Długo w naszych repertuarach nie zagości, więc szczerze polecam patrząc na Twój gust filmowy.
On chyba u Malicka ma znowu grać, a jego film tak daleko od wydania chyba nie jest.
Zacznę od tego, że ja idąc do kina spodziewałem się filmu ambitnego. Niestety trochę się zawiodłem, ponieważ puenta filmu była zbyt oczywista i nachalnie akcentowana co 15 min. Właściwie to jest najpoważniejszy zarzut. Do aktorstwa nie można się przyczepić, jest na najwyższym poziomie. Plusem jest również obsadzenie gwiazd gatunku gangsterskiego w rolach które są pastiszem ich najbardziej znanych bohaterów. W filmie są ciekawie nakręcone sceny, zwłaszcza początkowe. w których pokazane są obskurne przedmieścia, gdzieś w Ameryce klasy B. Dialogi mogą się podobać, ale ja miałem wrażenie, że są zbyt bliskie twórczości Tarantino, że są kopią.
Mimo to, na pewno warto zobaczyć, zwłaszcza jeżeli jesteś fanem kina neo-noir. Moja opinia jest krytyczna dlatego, że spodziewałem się czegoś więcej, zwłaszcza po obejrzeniu świetnego i niedocenionego Cosmopolis Cronenberga, w którym przecież też między innymi jest pokazany upadek kapitalizmu, tylko że w szerszym kontekście, a tu w kontekście USA, ich kultury oraz mitów.
Cosmopolis mi nie podeszło za bardzo przez grafomański styl autora ksiązki i przeniesienie tego 1:1. Ja rozumiem, że to zamierzone niejako było ale mozna osiągnąc to samo inaczej.
Zgadzam sie natomiast, że "mesydż" zbyt oczywisty i nachalny chociaż w powierzchowny sposób mnie ta alegoria raduje. No i warsztatowo wszyskto jest super. Plus obsada gdzie właściwie każdy aktor ma za sobą genialną gangsterską role.
Nie wiem czy to ci w czymś pomoże, ale też widziałam film i napisałam "recenzję".
http://mojapropaganda.blox.pl/2012/12/Kryzysowa-Ameryka-oczami-zabojcy.html
1. nie wiem kto robił trailer bo też się czego innego spodziewałem, ale wyszedłem pozytywnie zdziwiony. historia opowiedziana z bolesnym realizmem, że życie nie jest jak film i wszystkie postaci poza bradem nie spełniają naszych oczekiwań w swoich rolach. dałem tylko 6 bo faktycznie trochę nudą wiało czasami(sceny z gandolfinim-potrzebne ale za długie).
2. nie wiem kto to tłumaczył zarówno tytuł jak i dialogi, ale odwalił kawał fatalnej roboty. napisów w kinie nie czytajcie jak znacie angielski dostatecznie dobrze
@mpawelm@: tak, wiem, ale jak widać udało się tu wskrzesić całkiem konstruktywną dyskusję :).
Gdzieś w połowie dyskusji już chciałam się poddać i poczekać na 'dvd'. Jednak tak odmienne zdania pojawiają się tylko pod filmem, który na pewno nie jest zupełnym gniotem, więc chyba warto go zobaczyć. Tak jak ktoś zauważył, długie dialogi mnie nie przerażają, a wręcz są zachętą - nie lubię właśnie tych cięć co kilka sekund, trzeba być jednak naprawdę niezłym aktorem, by bez tych cięć wytrzymać.
Po filmie dołączę do dyskusji bardziej merytorycznie.
@Madame_Rose: ale przyznać musisz, że ten plakat, który umieściłaś w recenzji, jest genialny :)