Przynajmniej w mojej skromnej ocenie. Dominic chciał chyba zrobić na kanwie thrillera artystyczne kino na miarę "Rozmowy" Coppoli, z domieszką pastiszu a la Tarantino. Wyszło jednak nieszczególnie. Film jest przegadany, ciągnie się niemiłosiernie, napięcia i emocji brak, no i jeszcze ten irytujący chwyt z przemówieniami Busha i Obamy w tle. Irytujący, bo powtarza się nie dwa czy trzy razy, ale ze 20. Jednak dla fanów Refna, zachwyconych "Valhallą" i "Drive" powinien się spodobać.
Ja bylem zmeczony i wkurzony bo seansie, przez duza czesc filmu leca gadki o finansach i gospodarce Ameryki w radiu i tv, za duzo tego chyba rezyser na sile chcial przekazac swoje upodobania polityczne a prosta fabula o platnym zabojcy wynajetym do zabicia lebkow ktorzy ukradli mafijne pieniadze z pokera jest do tego pretekstem oczywiscie dostalo sie na koncu tez prezydentowi Jeffersonowi ktorego zapewne rezyser nie lubi, gdyby malo bylo politycznego belkotu ze wszystkich stron ktory nijak ma sie do wlasciwej fabuly w filmie pojawia sie postac o imieniu Mickey, sluchanie go to jak sluchanie historii żula w knajpie
Czy każdy film opowiadający o gangsterach, którzy rozmawiają ze sobą dłużej niż minutę musi być od razu w stylu Tarantino? Dominik ma swój styl, czasami przynudza (postać Mickey'ego - nie rozumiem jej roli w tym filmie), czasami jest zbyt nachalny - za dużo tych przemówień polityków, wiedziałem o co chodzi przy drugim fragmencie, ale ma ciekawy punkt widzenia i nie żałuję obejrzenia Killing...
wielu filmoznawców uważa, że charakterystyczny styl narracji/ dialogów gangsterów w powieściach George'a V. Higginsa był jedną z najważniejszych inspiracji Tarantino.
Killing jest na podstawie powieści Higginsa więc porównania z filmami Tarantino są uzasadnione
Fakt, film zawsze lepiej sprzeda się z nazwiskiem Tarantino na plakacie niż bez.
Niedynamiczna akcja jest realistyczna. W rzeczywistości jest tak samo. To jest jednak film i wszystko powinno dziać się szybciej.
Ogólnie rzecz biorąc - nudny.
Moje wrażenia po jakiś 10 minutach seansu: straszny bełkot...
A wrażenia po seansie: Zzzzzzzz..... :-)
Ogólnie to ten film mógłby nie powstać i nikt by z tego powodu nie płakał - no może Brad, bo nie dostałby tych swoich dajmy na to 10 baniek. Chociaż znając amerykanów to jeszcze obsypią ten obraz oskarami heh.