Wytrwałem, choć co najmniej ze 3 razy chciałem wyjść z kina, ale nie żałowałem. Softly mówiąc, nie tego się spodziewałem, bo film jest z gatunku wybitnie męczących i to aż do bólu. Pitt świetny, Gandolfini jeszcze lepszy, ale proszę zwrócić uwagę na Bena Mendelsohna (opryszek Russell). Perełka, choć drugi opryszek też nie zgorszy. Efekt psuje scena z lokalu, gdzie ilość zamówionych i wypitych piw mocno się nie zgadza z tym co stoi na stoliku.
"Wytrwałem, choć co najmniej ze 3 razy chciałem wyjść z kina, ale nie żałowałem"
Jak długo czytuję opinie o filmach to taka jest na pierwszym miejscu z gatunku absurdu. Nawet trudno sobie coś takiego wyobrazić, że ktoś (co najmniej!) trzy razy chce się wyrwać ale przezwycięża się i tytanicznym wysiłkiem pozostaje na fotelu. I na koniec nie żałuje.
Bardzo się dziwię, że Twoja ocena mojej opinii jest aż tak krytyczna. Może w końcu udasz się na ten sam film do kina i doznasz takiego samego orgazmu absurdu jak ja. Powodzenia!