Mark i Keira byli cudowni. On wspaniale zagrał zmęczonego życiem człowieka, który odnajduje w
sobie pokłady energii. Ona idealnie wcieliła się w eteryczną, ale świadomą siebie artystkę - i do
tego jak pięknie śpiewała!
Powaliła mnie scena - kiedy główni bohaterowie, idą przez miasto, słuchając muzyki przez jedne
słuchawki. Cudo!
I lubię też początek filmu - kiedy główny bohater, słyszy w wyobraźni instrumenty, które zaczynają
akompaniować głównej bohaterce!
Film ma świetny klimat, piękne zdjęcia i muzykę!
To idealny musical i piękny film o historii jednej znajomości, która zmienia życie. Jestem
zachwycona:)