Przyznaję, że po obejrzeniu, film już jakiś czas siedzi w głowie i nie chce przestać. Cały czas nie dają mi spokoju niedopowiedzenia i różne symbole. Mózg domaga się jednoznacznej odpowiedzi a autor tymczasem, jak na złość trochę zachachmęcił zakończenie. I tak właśnie lubię.
Osobiście zakończenie interpretuję w ten sposób, że Al był mordercą swojego sąsiada. Że w tym momencie "narodził" się jako kontynuacja zabójcy którego ścigał. Wydaje mi się, że autor nie przez przypadek pokazywał nam jak bardzo ścigający jest podobny do ściganego. "„kiedy patrzysz w Otchłań, ona patrzy na Ciebie" lub jak kto woli "kto z kim przestaje takim się staje". Ewidentnie widać, że Al ewoluuje, nie chce tego, boi się tego, ale szef źle interpretuje jego prośbę o wycofanie go ze sprawy i mu na to nie pozwala. Co sobie w końcu uświadamia i obwieszcza jękiem "o mój Boże". Oczywiście to tylko moja interpretacja.
Druga rzecz to muszę przyznać, że film jest bardzo odważny w przedstawieniu gejowskiego półświatka.
Al Pacino w moim odczuciu rewelacyjny.