Moim zdaniem bezsensowne byłoby wskazanie mordercy, jeżeli wcześniej jasno dano do zrozumienia widzowi, że historia jest oparta na faktach, a fakty są takie, że sprawa pozostaje do dnia dzisiejszego tajemnicą.
Można to nazwać kryminałem, aczkolwiek uważam, że to bardziej dramat psychologiczny.
Podoba mi się, jak policjant z Seulu traktuje sprawę profesjonalnie i podchodzi do niej z zimną krwią, dopóki nie zostaje zabita dziewczyna, którą znał i z którą rozmawiał. Wiemy, że przyjechał do miasta niedawno, może dlatego właśnie poprzednie zbrodnie nie robiły na nim takiego wrażenia, ponieważ zwyczajnie nie znał tych ludzi. Kiedy zabito kogoś z kim spędził trochę czasu, on natychmiast reaguje emocjonalnie, dochodzi jeszcze do tego fakt, że stracił z oczu podejrzanego i ogólna frustracja spowodowana tym, że śledztwo stało w martwym punkcie.
W ogóle czy możemy mówić, że zniknięcie podejrzanego i nagłe kompletnie niezgodne z tradycjami zbrodniarza morderstwo to zbieg okoliczności? Poza tym podczas przesłuchania podejrzany zanim został kopnięty w twarz, zareagował bardzo emocjonalnie. Poza tym to on zamawiał piosenkę. Nawet jeżeli to nie był on, to wydaje mi się, że musiał to być ktoś z jego otoczenia, ktoś kogo znał, (a kogo pomimo zła jakie czynił, za wszelką cenę nie chciał wydać BYĆ MOŻE?). I dlaczego nie pamiętał ostatniej piosenki z audycji, pomimo, że wyraźnie powiedział, że słuchał jej całej i nie wychodził z domu?
W ogóle bardzo mało wiemy o nim. Czy miał rodzeństwo? Dlaczego zamawiał tę piosenkę? czy, jeżeli to on nie był mordercą, zdawał sobie sprawę, że jest ona hymnem mordercy? jeżeli tak, dlaczego dalej ją zamawiał? I czym spowodowana była ta uczuciowa reakcja, kiedy mówiono o brzoskwiniach na przesłuchaniu? Wydawał się wstrząśnięty, czy odnalazł w tym, jakiś ukryty podtekst, którym zabójca chciał mu coś przekazać? Czy to możliwe, że zabójca morderstwami chciał mu coś przekazać? Co miał znaczyć spork w waginie? Czy to możliwe, że mordercy tak naprawdę zależało na uwadze podejrzanego (mordował w rytm jego piosenki)? Czy wspomniana już uczuciowa reakcja miała związek z tym, że nagle zdał sobie sprawę, kto za tym stoi? Czy gdyby ten skretyniały pijany mistrz nie wykopał go wtedy ze świadomości, powiedziałby coś istotnego?
Jeżeli ostatniego morderstwa dokonano, kiedy policjant stracił wizję z podejrzanego, a mordercą nie był ten podejrzany, to może to oznaczać, że podejrzany miał stalkera, kogoś kto chciał go w coś wrobić, z zemsty czy jakiejkolwiek innej pobudki?
Czy tylko mi wydaje się, że podejrzany w scenie na torach, która jest finałową, chciał coś powiedzieć, a na jego twarzy widać wewnętrzną walkę?
(to tylko moje rozważania, nie znam odpowiedzi, to nadinterpretacja z mojej strony)
Jego szaleństwo i desperacja w ostatnich minutach filmu, kiedy to za wszelką cenę chce ukarać rzekomego "zbrodniarza" pomimo tego, że fakty są na jego korzyść, sprawiły, że przechodziły mnie ciarki.
((wgle nie mam pojęcia, czy to już nie jest głupota, ale kobieta z domu na wzgórzu, powiedziała, że dłonie mordercy były delikatne, jak damskie. Czy nie mogła tego zrobić kobieta, znaczy wiem, że na ciałach zamordowanych znajdowano ślady spermy, a nie wiem czy stwierdzenie, że mogła nosić słoik ze spermą nie byłoby już z lekka aktem mojej desperacji x>)
była pierwszą ofiarą, być może morderca był wtedy jeszcze niepewny tego co robi i się wahał, poczuł wyrzuty, więc postanowił ją oszczędzić.
to może z kolei nasuwać pytanie, dlaczego najpierw upokarzał, a potem mordował kobiety. To mogła być pewnego rodzaju vendetta przeciw płci żeńskiej spowodowana negatywnymi doświadczeniami ze strony matki, a może ogólnie kobiet z jego otoczenia.
Jeżeli zawahał się przy pierwszej próbie zabójstwa to znaczy, że było one wywołane jakimś gniewem, który chyba nie był jeszcze na tyle wielki, aby był pewny tego co chce zrobić. Myślę, że od czasu oszczędzenia tej kobiety, to czy będzie próbował zabijać dalej, zależało od jego otoczenia i tego czy nadal będzie doświadczał tych negatywnych emocji.
Jak widać doświadczał.
I nie wiem w jaki sposób, czy to podejrzany był mordercą czy morderca znał podejrzanego, ale cała ta sprawa miała jakiś związek z tą deszczową piosenką.
Naprawdę szkoda, że tego nie rozwiązano :< tak mnie to ciekawi, ponieważ interpretowanie tych wszystkich rzeczy i wchodzenie w umysł mordercy byłoby niezłą zabawą.
Nadal doceniam to co pokazał nam film, miał ukazać zagadkę zbrodni i ukazał nam ją wraz z całą niekompetencją funkcjonariuszy policji, którzy się tą zagadką zajmowali. Ponieważ, szczerze, ostatecznie żaden z nich nie był w stanie zachować zimnej krwi. Ten Park pogrążył się w swoim zarozumialstwie weterana, pijany mistrz był po prostu za głupi, aby istnieć moim zdaniem (dobrze, że mu tę nogę odcięli... nie no śmieję się), a ten stary był w tym wszystkim opieszały i tak naprawdę mało go to wszystko obchodziło. Za to policjant z Seulu, w którym każdy widz stawiał swoje największe nadzieje, okazał się człowiekiem i zareagował.
Można stwierdzić, że w tamtej scenie przy tunelu, poddał się, stracił chęci do działania.
Ale szczerze, te ich metody przesłuchań, zagonienie JEDYNEGO świadka pod pociąg na śmierć, bicie podejrzanego, który naprawdę mógł coś powiedzieć, picie i zgrywanie doświadczonych. Parkowi i temu bijatyce zależało na początku tylko na sławie, która płynęła z rozwiązania tego typu sprawy, chcieli się z tym uporać jak najszybciej i nie przejmowali się wcale umierającymi kobietami.
Wydaje mi się, że tak jak pierwszy ten przygłupi podejrzany, onanista także coś mógł wiedzieć, ale oczywiście Park i jego kumpel spartaczyli robotę na starcie.
To było naprawdę frustrujące.
A potem jeszcze scena końcowa.
Frustracja. Nie miałam nic ochoty oglądać przez jakieś trzy dni, bo nie mogłam o tym zapomnieć