Film obejrzałam dzisiaj - książki nie czytałam - i też jestem nieco zawiedziona. Po obejrzeniu "Drogi do zapomnienia" miałam nadzieję, że tym razem ten duet pokaże coś lepszego. Bardzo podobała mi się gra Colina Firtha - w takim wydaniu go jeszcze nie widziałam :)
Co do Adama, to nie wiem jak było w książce, ale skoro w filmie Christine ma 40 lat, a ślub wzięła mając 26 lat, to syn jest raczej nastolatkiem.

Wiem, wiem, ale mnie to troszkę irytuje bo to są zmiany które są bez sensu.
Jestem w szoku, bo do tej pory z kim bym nie rozmawiała kto nie czytał książki to był bardzo zadowolony z filmu w przeciwieństwie właśnie do tych co ją czytali. Colin faktycznie w takiej roli spisał się dobrze, ale mam wrażenie, że nie dali mu się popisać, że on dałby radę inaczej poprowadzić postać tak, że właściwie znienawidzilibyśmy Mike'a, a tak to była postać taka zła, ale nie przesiąknięta tą chorą miłością do Christine. O niej zaś nie będę pisać wcale bo jak dla mnie była sztuczna... Musiałabym to jeszcze raz obejrzeć na spokojnie, bo właściwie w kinie oglądałam z wypiekami na twarzy, bo wtedy jeszcze liczyłam na coś genialnego. :)