Lubię australijski "Contagion" Karla Zwicky'ego. Rzeczywiście film ten jest nieco dziwaczny, acz nie sposób mu odmówić sporej dozy oryginalności. Pewnej nocy w trakcie przejażdżki samochodowej Mark (John Doyle) staje się świadkiem brutalnego ataku na autostopowiczkę. Próba udzielenia pomocy dziewczynie nie udaje się, a Mark zostaje porwany przez grupę mieszkających w australijskich ostępach wyrzutków. Udaje mu się jednak zbiec. Trafia do okazałej rezydencji, którą zamieszkują przypominający Hugha Hefnera rekin finansowy i jego dwie seksowne asystentki. Kuszony obietnicami bogactwa i seksu za odpowiednią cenę Mark zostaje wciągnięty w otchłań szaleństwa i mordu. Lecz czy aby na pewno? A może to tylko wyobraźnia płata mu figle?
Ni to slasher, ni to melodramat z elementami nadnaturalnymi. W sumie ciekawy miks z oryginalnym scenariuszem i świetna praca kamery w końcowych sekwencjach filmu. Jakoś po 70 minutach projekcji "Contagion" robi się całkiem krwawy i groteskowy. Trochę śmiałej golizny, przyzwoite aktorstwo i kilka stylowych, wysmakowanych kolorystycznie ujęć. Polecam wielbicielom australijskiej grozy i Ozsploitation.