Przełączając po kanałach, trafiłem na ujęcia pokazujące... domy ludzi z tamtych czasów. I tak się zatrzymałem z sentymentem :)
Kaseciaki, plakat Schwarzeneggera na ścianie, jeansowe, jasne 'katanki' dekatyzowane :)
Przez chwilę było miło powspominać te normalne (w porównaniu to tych piniętych dzisiejszych) czasy.
Ale potem patrzę, a tu jacyś aktorzy, drętwo odgrywający żyjących ludzi... Na dodatek akurat trafiłem, że zaczął się jakiś smętny, zmulający fragment filmu. Jakaś drama, zmuła...
No nie dałem rady.
Już więcej energii i treści (i to nawet w dialogach) miał - dla mnie - dokument o Krzysztofie Krawczyku.