PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=33486}

Zeszłego roku w Marienbadzie

L'année dernière à Marienbad
1961
7,6 4,9 tys. ocen
7,6 10 1 4875
8,4 27 krytyków
Zeszłego roku w Marienbadzie
powrót do forum filmu Zeszłego roku w Marienbadzie

Jeżeli ktoś twierdzi, że w filmie jest silniejsza konkretyzacja niż w literaturze, prosiłabym o ustosunkowanie się do co najmniej paru scen z "Zeszłego roku w Marienbadzie" - na przykład do opisu żyrandoli. Uwaga widza na podobne szczegóły kierowana jest bowiem tutaj niemalże wyłącznie poprzez sam tekst. I moim zdaniem dentyczne nformacje są wręcz niemożliwe do przekazania poprzez obraz...

ocenił(a) film na 4
Klaudia

Alain Robbe-Grillet pisał bez sensu, czyli co mu tam do głowy przyszło, więc ten film też nie ma sensu.

ocenił(a) film na 10
Krzypur

Hm, jeżeli Twoją opinię podnieść tutaj do roli tezy, to trzeba będzie automatycznie przyjąć, że Albert Camus, Marcel Proust czy Bruno Schulz też pisali bez sensu. Że generalnie cała proza oparta na opisie bądź to obiektów fizycznych, bądź rzeczywistości niematerialnej nie ma tak naprawdę sensu. Przywołany we wstępie Alain Robbe-Grillet w swej twórczości literackiej m.in udowadnia, że słowo ma tak naprawdę większą siłę działania niż obraz, bo dzięki niemu można kierować uwagę czytelnika ku aspektom, których on prawdopodobnie sam by nigdy nie zauważył. Tak samo Albert Camus: pragnąc oddać istotę kreowanych przez niego bohaterów, trzeba by było wprowadzać tzw. monolog wewnętrzny za pomocą głosu z offu. Inaczej mamy do czynienia z kinem bardzo introspektywnem, kultywowanym przez Wima Wendersa, Michelangelo Antonioniego czy Wernera Herzoga, a w takich przypadkach można mówić już tylko raczej wyłącznie o inspiracji, a nie o ekranizacji.

ocenił(a) film na 4
Klaudia

A co mają marne wyliczanki Robbe-Grillet do rozbuchanej prozy Schulza czy egzystencjalnych lęków bohaterów Camus? "Sanatorium..." obejrzałem sobie, przypuszczalnie wtedy gdy jeszcze sikałaś w majtki (oj, zapędziłem się, przepraszam, ale zostawiam) i nie powala mnie na kolana. Film, oczywiście.
Inne oczywiście (dla mnie, oczywiście) - z pustego i Salomon nie naleje, więc po co filmować książkę telefoniczną czy listę wyborczą?
Jeszcze inne oczywiście - są świetne czy dobre prozy, dajmy na to ze współczesnych Hrabal, Gary, Pilch, a filmy na ich podstawie raczej cienkie.
Zresztą, nie ma jednej reguły, tyle że tzw. nowa powieść francuska jest dla mnie nieporozumieniem, tak jak, powiedzmy, "Finnegans Wake" Joyce'a.

ocenił(a) film na 10
Krzypur

Oj, jak strasznie i brzydko, ja leciwemu waćpanowi nie przypominam publicznie o ziółkach i pigułkach wspomagających. Jakkolwiek, wiek jest ponoć kwestią subiektywną, wg kategorii myślenia Honoriusza Balzaka będąc panią po czterdziestce byłabym już wielce stateczną staruszką. Poza tym, nawet waćpan nie wie jak często w starych rejestrach kościelnych, w aktach zgonu, moim nieszczęsnym rówieśnikom księża pisywali "umarł na starość"! i to zaledwie 100-200 lat temu!

Wracając jednakże do głównego tematu: "marne wyliczanki Robbe-Grillet", "rozbuchana proza Schulza" i "egzystencjalne lęki bohaterów Camusa" mają to do siebie, że brak w nich klasycznego przebiegu przyczynowo-skutkowego, brak chronologii zdarzeń, a sama rekonstruowana przez czytelnika fabuła jest dość wątła i nader szkicowa. Są to bardziej przemyślenia, obserwacje, odczucia. I to jest trudne do przedstawienia w filmie, nie jest jednak niemożliwe. Chantal Akerman potrafiła podobne rzeczy przekazać nawet za pomocą samego obrazu bez uciekania się do jakichkolwiek komentarzy z offu. Mam tu na myśli element szczegółowego opisu - idealnie oddany chociażby w "Jeanne Dielman".

A "Sanatorium Pod Klepsydrą" obejrzałam we Wrocławiu dopiero dwa lata temu, podczas jednego ze spotkań z cyklu "Akademii Filmu Polskiego". Wybrałam się tam, bo drugim prezentowanym filmem była "Aria dla atlety", a to z racji mojego wieloletniego i bezgranicznego uwielbienia dla talentu Krzysztofa Majchrzaka. I cóż, film Hasa mnie też pod pewnymi wzgledami nie zachwycił, jakkolwiek jest wspanialym materiałem do nauki analizy filmowej, niewątpliwie powinno się go pokazywać na wszystkich ćwiczeniach akademickich z tego zakresu.

ocenił(a) film na 4
Klaudia

Potrafiła wedle słów Waćpani, moje widzenie rzecze mi, że nie potrafiła. Nie bronię kauzalizmu, a jedynie tego - jako pisał C. K. N. - by "odpowiednie dać rzeczy słowo". (Wiadomo czym należy zastąpić wyraz "słowo".)

ocenił(a) film na 10
Krzypur

Mon Dieu, a toż ci teraz jakiś nowy szkaradny przytyk do osoby mojej niniejszych prób paraliterackich czy też już do twórczosci samej panny Akerman ? Gubię się już w niezbadanych labiryntach pokrętnych zawiłości waćpana wywodu. Azaliż, w obydwu wskazanych powyżej przypadkach możliwych do zaistnienia nawet równolegle: Jakie konstruktywne myśli zatem świtają widzowi w głowie, kiedy ogląda półgodzinną sekwencję krojenia marchewki w planie ogólnym, bez zmiany ustawienia kamery ? Na co jest tutaj w ogóle kierowana uwaga widzą ? Oczywiście, przy powtórzeniu rozwiązania zastosowanego przez Alaina Resnaisa rzecz miałaby się zupełnie inaczej, jakkolwiek powyższe pytania nie traciły by sensu.

P.S. A może po prostu nie lubisz waćpan francuskich żyrandoli i na tym polega cały sekrecik ...

ocenił(a) film na 4
Klaudia

Niech będzie, że nie lubię francuskich żyrandoli. Dziękuję za niebanalną wymianę zdań.

ocenił(a) film na 10
Krzypur

Wzajemnie :) Jakkolwiek, obawiam się, że specyfika tychże wypowiedzi automatycznie przekreśla naszą potencjalną karierę filmową, po przeprowadzeniu podobnej dyskusji na pewno nie zostalibyśmy nigdzie w Polsce zatrudnieni jako scenarzyści bądź autorzy dialogów. Patryk Vega mialby nas w nosie. Nie odnieślibyśmy zapewne jakiegokolwiek sukcesu również jako poczatkujacy dramatopisarze. Choć w sumie, we współczesnym teatrze ma poniekąd zastosowanie wzmiankowana powyżej zasada opisana przez Norwida, czasami trudno jednak określić tutaj czy w rozstrzygnięciu pozostaje to cechą pozytywną czy negatywną dla psychiki widzą ;)

ocenił(a) film na 10
Krzypur

Jeszcze pokuszę się o tzw. odpowiedź niemerytoryczną. Obejrzyj sobie bardzo znane i uwielbiane "Sanatorium Pod Klepsydrą" Wojciecha Jerzego Hasa. Potem zadaj sobie pytania:
Czy film ma sens?
Czy Bruno Schulz pisał z sensem?
Jaki sens - jeżeli jakiś - jest wspólny dla filmu i literackiego oryginału?
;)