Piękny film!
Podobała mi się postać Percy'ego... On był taki "nie ludzki"...
A scena gdy Coffey oddaje mu chorobę... To było takie upiorne... Brrrr... Polecam! Ale dla ludzi o mocnych nerwach...
Rzeczywiście, postać Percy'ego niesamowita, jego osoba to chyba najciekawszy wątek tego filmu... Kiedy myślałam, że już nie można mieć w sobie więcej zła niż on, kolejne sceny uświadamiały mnie jak bardzo się mylę...
Kolejny sympatyk (sympatyczka?) Percy'ego... ;) Też mi się ta postać podobała. Tu wielkie brawa dla aktora, Douga Hutchisona - świetna kreacja. Jedna z lepszych ról w tym filmie, o ile nie najlepsza.
Może to dlatego, że jednak postacie mające w sobie więcej zła niż dobra są o wiele ciekawsze...
Tak to bywa że często oglądając film człowiek odczuwa do „czarnego charakteru” jednocześnie niechęć jak i sympatie…
W scenie gdy John przenosi na Percy’ego chorobę z jednej strony (jak wspomniałem powyżej) było to upiorne i straszne ale z drugiej strony można odczuć satysfakcje że Percy dostaje to na co zasłużył (takie mieszane „Oh nie! Co on mu robi!?” z ,,I Dobrze mu tak!" )
Właśnie, dokładnie tak! Szkoda mi było Percy'ego, ale też myślałam sobie, że dobrze, iż w końcu został ukarany za swoje sukinsyństwo.
Swoją drogą, nie rozumiem ludzi, który czarne charaktery uważają za złe, głupie, nieciekawe... Przecież to właśnie oni (oczywiście odpowiednio nakreśleni) nadają filmowi cały smak...
Prawda... Percy Wetmore (Doug Hutchison) był najlepszy. Czasami szkoda mi jego było... Jak Brutal i Paul nim tak pomiatali... Po prostu spoko :-)
a mnie nie! nienawidziałam go, tego jego głupiej minki, koleś który myśli, że wszystko moze, a na prawde jest taki żałosny. może mnie tak wkurzyła, bo w rzeczywistości jest wiele takich ludzi.
Czytałyście jego dziennik z planu filmowego? Taki wrażliwy i zabawny człowiek tak naturalnie wypadł w roli Percy'ego; bardzo mi się to w nim podoba, Doug Hutchison to świetny aktor.
Ja również uważam, że "Zielona Mila" to znakomity film, choć uważam, że postać Percy'ego jest chyba trochę przesadzona... Nie przepadam ogólnie za postaciami, które są absolutnie czarne i złe (chyba, że w Jamesach Bondach itp. ;]) - a Percy taką postacią niewątpliwie był: tchórzliwym, wrednym bachorem rozpuszczonym przez rodziców za młodu, prześladowanym przez kolegów z podstawówki. Ale zgadzam się - psychiatryk to dla niego dobre miejsce (a na pewno lepsze niż jakieś stanowisko państwowe, brr... przerażająca wizja).