Bestsellerowa powieść Moniki Luft
"Śmiech Iguany" zyskała formę scenariusza filmowego. Jego autorem jest
Michał Kalicki (ur.1973), współtwórca kabaretu telewizyjnego
"Negliż" i serialu komediowego
"Król przedmieścia" (TVN, 2002).
Kalicki ma na swoim koncie także m.in. dialogi do polskiej wersji językowej
"Garfielda". Na co dzień związany jest z warszawskim Studiem Filmowym ODEON/RYBARCZYK PRODUCTIONS, które podjęło się również produkcji
"Śmiechu Iguany".
"Nasza firma od lat produkuje filmy, tylko że o długości 30 sekund" – mówi szef ODEONU Leszek Rybarczyk. – "Tych reklam było tyle, że uzbierałoby się kilka filmów fabularnych. Nadszedł czas na dłuższą, jednorodną formę. Myślę, że ODEON jest znakomicie przygotowany do podjęcia tego wyzwania. Mamy doświadczony zespół producentów i kierowników produkcji oraz bardzo nowoczesną postprodukcję ze zdolnymi realizatorami".
"Nie spodziewałam się, że moja książka może stać się punktem wyjścia dla komedii" – powiedziała z kolei Monika Luft po zapoznaniu się ze scenariuszem. – "Czytając, chwilami głośno się śmiałam. Oczywiście, byłam też zaskoczona zmianami i niektórymi pomysłami. Moi bohaterowie są pięknoduchami, nieco oderwanymi od życia, które w końcu ściąga ich do parteru. Postaci ze scenariusza zdecydowanie mocniej stąpają po ziemi. Myślę jednak, że mimo koniecznych skrótów i uproszczeń, historia pozostaje spójna. Przyznaję, że scenariusz
Michała jest bardzo obiecujący." Autorka, pytana o wymarzoną obsadę, odpowiada, że nie ona o niej decyduje. "Ale gdybym mogła mieć jakiś wpływ, to w roli Andrzeja widziałabym
Rafała Królikowskiego, który na ekranie potrafi być zarówno uwodzicielski, jak i nieznośny" – dodaje.
Scenarzysta twierdzi, że w
"Śmiechu Iguany" zainspirowała go przede wszystkim relacja między bohaterami tej książki: "Kobieta i mężczyzna są ze sobą w związku, który oficjalnie nie jest związkiem, nie mówią sobie "kocham cię…", a jednak nie uciekają przed odpowiedzialnością bycia razem. Agata robi wszystko, by wyciągnąć Andrzeja z meksykańskiego więzienia, chociaż tak naprawdę wpakował się on tam na własne życzenie."