W kinach zadebiutował już prequel serii "Ciche miejsce", który pokazuje sam początek inwazji wyjątkowo wrażliwych na dźwięki kosmicznych istot. Czy "Dzień pierwszy" robi podobne wrażenie, co dwie poprzednie części? Horror w reżyserii Michaela Sarnoskiego recenzuje dla nas Michał Walkiewicz. Fragment jego opinii znajdziecie poniżej. Całość jest już dostępna na karcie
POD LINKIEM TUTAJ.
***
Recenzja horroru "Ciche miejsce: Dzień pierwszy"
Na ulicach cichosza autor: Michał Walkiewicz
Kino to dziwna bestia. Z jednej strony, sednem całego doświadczenia są komunia wrażliwości i kolektywny rezonans. Z drugiej – podobnie jak w kościele, rytuał należy przeżywać w ciszy. Twórcy horrorowej serii "
Ciche miejsce" nie tematyzują wprawdzie tego paradoksu, lecz naprawdę dziwi mnie, że nie napisali dotąd sceny, w której wrażliwe na dźwięk, krwiożercze potwory urządzają masakrę… w kinie. W końcu od poziomu decybeli zależy nie tylko życie bohaterów, ale i nasza frajda.
W prologu "
Dnia pierwszego" takich ograniczeń nie ma. Można chrupać popcorn, wydawać okrzyki ekscytacji, a nawet klepać się po udach (co w moim osobistym rankingu jest na samym dnie zachowań w miejscu publicznym). Jako że mamy do czynienia z prequelem opowieści o kosmicznej inwazji, świat fotogenicznie wali się w gruzy – z nieba spada deszcz meteorytów, a skryte we mgle bestie zamieniają nowojorczyków w krwawy budyń. Później wszystko milknie, a my mamy chwilę, by docenić ten mały filmowy cud: oto w dochodową franczyzę zamienia się seria, w której katastroficzne łubudubu to jedynie przypis do "wyciszonej" opowieści o ludzkiej woli przetrwania.
Dzień zagłady obserwujemy z perspektywy Sam (
Lupita Nyong’o). Dziewczyna jest w zaawansowanym stadium choroby nowotworowej i trafia na Manhattan wraz z innymi pacjentami podmiejskiego hospicjum oraz swoim opiekunem (w brodatym
Aleksie Wolffie trudno rozpoznać straumatyzowaneigo nastolatka z "
Dziedzictwa. Hereditary"). Już za chwileczkę, już za momencik na ziemię spadną wygłodniałe monstra. Lecz zanim to nastąpi, scenarzyści ustawią elegijny ton opowieści za pomocą kapitalnej miniatury o straconych złudzeniach i odebranych marzeniach – w teatrze lalek Sam obejrzy krótką bajkę o niesprawiedliwym losie.
Całą recenzję filmu "Ciche miejsce: Dzień pierwszy" można przeczytać na jego karcie POD LINKIEM TUTAJ. "Ciche miejsce: Dzień pierwszy" – fabuła
Wyreżyserowany i napisany przez Michaela Sarnoskiego ("Świnia") film "Ciche miejsce: Dzień pierwszy" to trzymający w napięciu horror, który nawiązuje do przebojowej serii i pokazuje widzom, co wydarzyło się w dniu, w którym świat ucichł. Kiedy Sam (zwyciężczyni Oscara, Lupita Nyong'o) wraca do miasta, w którym się urodziła, jedyne czego pragnie to kawałek ulubionej pizzy. Zamiast tego zostaje uwięziona w koszmarze na jawie, który może być jej ostatnim dniem na Ziemi. W towarzystwie nieznajomego o imieniu Eric (Joseph Quinn) i jej kota Frodo wyrusza w przerażającą podróż przez zniszczony Nowy York, w którym niebezpieczeństwo czai się wszędzie.
"Ciche miejsce: Dzień pierwszy" – zwiastun