23 WMFF, dzień trzeci: czas spotkań, czas rozstań

Filmweb /
https://www.filmweb.pl/news/23+WMFF%2C+dzie%C5%84+trzeci%3A+czas+spotka%C5%84%2C+czas+rozsta%C5%84-38070
Kolejny dzień warszawskiego festiwalu utwierdza widzów w przekonaniu, że kino skandynawskie pozostaje w wysokiej formie. Film Erika Clausena (zaszczycił obecnością pokaz w Kinotece) "Zwolnienie warunkowe" to inteligentna tragikomedia o podstarzałym przestępcy (w tej roli sam reżyser), który zostaje wypuszczony z więzienia na jeden dzień z okazji ślubu monstrualnie otyłego syna. Bohaterowi będzie jednak towarzyszyć strażnik mający zadbać o jego szczęśliwy i bezpieczny powrót do celi. Zanim dojdzie do przyjęcia weselnego, John odwiedzi paru starych znajomych, w tym kolegę, który prawdopodobnie go "wsypał".

Rodzinne spotkanie to najzabawniejszy fragment filmu. Bohater stara za marnymi skutkami odgrywać rolę dobrego ojca, choć bliscy zdążyli sobie ułożyć życie bez niego. Gdzieś między słowami i emocjami rozpocznie się powolna przemiana wewnętrzna Johna, który mimo pozorów cwaniactwa nigdy nie dorósł do brania odpowiedzialności za własne decyzje. Na przeciwległym biegunie stoi postać "opiekuna" bohatera - mężczyzny o wyglądzie Hitlera z dużą nadwagą próbującego? Nie, tę niespodziankę widzowie powinni odkryć sami. Proponuję zwolnienie warunkowe z paru przygnębiających tytułów i wycieczkę na film Clausena. Robi dobrze. (łm)

Zdecydowanie gorzej od kina duńskiego radzi sobie kinematografia estońska, jeśli sądzić po "Jesiennym balu". Film ten to marna impreza ze zgrają denerwujących bohaterów jako gości. Akcja filmu rozgrywa się na jakimś ohydnym osiedlu, gdzie sześć osób boryka się z różnymi problemami natury osobistej. Na otwarcie balu otrzymujemy duszenie małżonki połączone z cudaczną próbą gwałtu. Walające wszędzie góry śmieci stanowią symbol mieszkańców - nikomu niepotrzebnych odrzutów społeczeństwa.

Reżyserowi zamarzyło się zostać estońskim Altmanem, ale jego twórczość tak się ma do dzieł Mistrza jak krzesło do krzesła elektrycznego - nie ma tu ani pazura ironii, ani wnikliwej obserwacji społecznej. "Jesienny bal" to jak dotąd najgorszy tytuł, z jakim miałem okazję zapoznać się podczas tegorocznego festiwalu. Nuda, irytacja i banał, a w finale żałosna próba happy-endu. Do kosza! (łm)

Gdyby traktować "Śledztwo" jako kryminał, należałoby temu filmowi powiedzieć od razu "dobranoc". Napięcia nie zaobserwowano, a sam finał jest zupełnie pozbawiony zaskoczenia. Przez prawie 2 godziny obserwujemy niezbyt ładną panią inspektor, która próbuje dowieść, że podejrzany zamordował swojego brata. "Śledztwo" okazuje się jednak ciekawym dramatem, gdzie ważniejsza od próby charakterów staje się analiza psychiki policjantki. Praca ma destrukcyjny wpływ na jej życie prywatne - prawdopodobnie jest rozwódką, a córkę widuje jedynie wieczorami.

Svetlana Yancheva tworzy znakomitą kreację osoby na granicy załamania nerwowego. Reszta obsady nie ma szans, by jej dorównać. Feministki byłyby pewnie zadowolone, gdyby nie fakt, że pod koniec nasza bohaterka zaczyna tracić rezon i marzyć o budowie szczęśliwej rodziny. Zniża się nawet do błagania byłego o zostanie z nią na noc! Bracia mężczyźni, nie obawiajcie się - patriarchat w Bułgarii został utrzymany. (łm)

Eytan Fox, reżyser "Bańki mydlanej" najwyraźniej przywiązuje się zarówno do swoich bohaterów jak i aktorów. W swoim najnowszym filmie postanowił wykorzystać i jednych i drugich. I tak Yossi z "Yossi & Jagger" spotka się z Rafikiem ze "Spaceru po wodzie", a całość znów jest o zakazanym uczuciu. Inspiracją dla filmu Foxa jest znana na świecie (lecz raczej nie w Polsce sądząc po reakcji dużej części festiwalowej widowni) sztuka "Bent" o homoseksualnej miłości tragicznej rozkwitającej za murami obozu koncentracyjnego. Ci, którzy sztukę znają, mniej więcej wiedzą już czego się spodziewać.

"Bańka mydlana" to opowieść o miłości łączącej mieszkańców dwóch odmiennych światów. Przy okazji jednak jest to również spojrzenie na współczesny Izrael i Palestynę. O ile wątek miłosny irytuje nadmiernymi uroszczeniami (zwłaszcza jeśli chodzi o postać Noama), o tyle obraz konfliktu, w którym siły opowiadające się za pokojem i współpracą są raz za razem tłamszone, wypada lepiej niż się tego można było spodziewać.

Obraz ma wiele wad, do czego Fox zdążył już jednak widzów przyzwyczaić. Niemniej jednak film ten, niemal wbrew sobie samemu, polubiłem i wspominać będę życzliwie. Podobnie było z poprzednimi dziełami reżysera. (mp)

O spotkaniu Arabów z Żydami opowiada również "Wizyta orkiestry", czyli najlepszy izraelski film tego roku. Łatwo zrozumieć dlaczego obraz o policyjnej orkiestrze z Aleksandrii zagubionej gdzieś na prowincji Izraela stała się tak wielkim sukcesem. Ten film jest niczym emocjonalny grzejnik, bije z niego takie ciepło i otucha, że trzeba mieć serce z kamienia, by nie poddać się jego magii. Cudownie ciapowaci bohaterowie, którzy naznaczeni są problemami i bólem, z łatwością wzbudzają sympatię.

"Wizyta orkiestry" z całą pewnością nie jest wielkim arcydziełem, lecz dobrze i inteligentnie zrealizowanym obrazem, w którym zakochać się mogą masy. Komuż nie spodoba się wygadana Dina, która za twardą skorupą skrywa miękkie wnętrze? Albo Khaled, przystojny amant, który nie przepuści żadnej kobiecie uczący biednego chłopaczka jak się podrywa dziewczynę? Mimo że rzecz dzieje się daleko od Polski, bohaterowie filmu pozostają bliscy, łatwo odnaleźć w nich cząstkę nas samych. (mp)

Na koniec pozostawiłem sobie pełnometrażowy debiut Belga Koena Mortiera "Ex Drummer". Opis katalogowy w żadnym wypadku nie przygotowuje widza na obraz, jaki zostanie mu przestawiony. Zaskoczony widz zostanie po prostu znokautowany przez odważne, brutalne, a przede wszystkim perwersyjnie komiczne sceny, którym towarzyszy głośna, na swój sposób niezwykle interesująca muzyka. Po pierwszym zdumieniu przychodzi jednak zaciekawienie, a nawet zachwyt, gdyż "Ex Drummer" to film znakomicie przemyślany, fantastycznie wręcz zrealizowany, z nowatorskim podejściem do tempa opowiadania historii.

Debiut Mortiera to podróż na samo dno piekieł ludzkiej egzystencji. Wraz z głównym bohaterem odwiedzamy rynsztok pełen ludzkich egzystencjalnych odpadów. Mieszkający tu ludzie łatwo mogą stać się niebezpieczni dla siebie i innych, lecz mimo całej swej dzikiej brutalności, pozostają całkowicie bezbronni wobec wyrafinowanego, okrutnego, a przede wszystkim wyedukowanego przedstawiciela klasy średniej. W rękach głównego bohatera stają się zabawkami jego perwersyjnej gry, gry mającej śmiertelne konsekwencje.

Nad "Ex Drummerem" trudno przejść obojętnie. Wywołuje on całkiem skrajne reakcje, a to czasem najlepsza rękojmia, jaką można wystawić filmowi. Nie ma przecież nic gorszego, niż obraz pozostawiający widza całkowicie obojętnym. (mp)

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones