Rozpoczynający się w czwartek we Wrocławiu Festiwal
Era Nowe Horyzonty przypomina niezwykłą twórczość
Andrzeja Brzozowskiego, zmarłego w zeszłym roku wybitnego dokumentalisty i niezależnego człowieka.
Jego ostatni film z 2001 r. ma tytuł
"Ostatnie zdjęcia" i jest rekonstrukcją zdarzeń sprzed czterdziestu lat. W roku 1961 r., w czasie realizacji filmu
"Pasażerka" zginął w wypadku samochodowym
Andrzej Munk, nadzieja polskiego kina.
Brzozowski jako drugi reżyser kończył za niego zdjęcia w obozie Auschwitz. Po latach wrócił do tamtych miejsc, ale nie na spotkanie śmierci, tylko młodości - swojej i
Andrzeja Munka.
Brzozowski był klasykiem polskiego dokumentu. Jednakże robił inne filmy niż
Kieślowski czy
Łoziński. Refleksyjne, jakby niedomknięte, otwarte na sprawy niewyrażalne. Głośna była jego
"Archeologia" (1968, Złoty Lew w Wenecji) - studium przedmiotów wydobywanych podczas wykopalisk w Auschwitz;
"Pociąg" (1970) - metaforyczna impresja o pasażerach pociągu, który utknął w zaspach.
Jego filmy często szły na półki, ale Brzozowskiego w kinie nie interesowała polityka, tylko "obcość i bliskość ludzi, kruchość istnienia". - Kiedy w latach 70. jechałem z kamerą do Wietnamu - opowiadał - nie zajmowałem się wojną systemów. W filmie "Ogień" utrwaliłem obraz pewnej wioski, która po naszym odjeździe znikła z powierzchni ziemi". Dostał za ten film główną nagrodę w Mannheim w 1971 r., ale najcenniejsza - jak mówił - była dla niego nagroda "Kultury Niezależnej", którą otrzymał w stanie wojennym za portret Bristolu, dokument
"Hotel Calendarium".
Jego arcydziełem pozostanie krótki film fabularny
"Przy torze kolejowym"(1963) według opowiadania Zofii Nałkowskiej z tomu
"Medaliony". Opowiadanie było zawsze w lekturach szkolnych, mimo to jego filmowa adaptacja została najdłuższym stażem półkownikiem w PRL. Pokazano ją w TVP dopiero po 28 latach.
Halina Mikołajska gra tam ranną Żydówkę, która wyskoczyła z transportu i leży na śniegu otoczona gromadą wiejskich gapiów. Ci litują się nad nią, ale nie mogą jej pomóc. Boją się. Kobieta prosi o śmierć. Wtedy, kiedy ten film powstał, nie można było pokazać Żyda ginącego z ręki Polaka.