Wenezuelski prezydent, uznawany za dyktatora
Hugo Chavez otwiera studio filmowe, które ma walczyć z kulturalną potęgą USA w Ameryce łacińskiej.
- To Hollywoodzki dyktat. Zalewają nas przesłaniami, które nie leżą w naszej tradycji - powiedział Chavez, który jeszcze w zeszłym miesiącu zapowiadał, że
Oliver Stone nakręci film o jego bohaterskie. Pan
Stone miał w tym czasie inne plany.
W związku z prezydencką inicjatywą rząd daje 11 milionów dolarów na produkcję filmów lokalnych i innych z Ameryki Południowej. Pan Chavez jest zażartym krytykiem polityki prezydenta George'a W Busha i często atakuje założenia wolnego rynku.
Prezydent postanowił zwiedzić plany filmowe, pokoje charakteryzatorów, usiadł nawet na fotelu reżysera. To część jego wizyty w studiu Film Villa Foundation, na przedmieściach wenezuelskiej stolicy Caracas. Tam właśnie powstanie pierwszy projekt działający pod auspicjami nowej inicjatywy.
Nie pierwszy ogień idzie serial o Francisco de Mirandzie, który walczył z Hiszpanami o niepodległość Wenezueli. Ten XIX-wieczny bohater jest jednym z idoli prezydenta Chaveza.
Dodatkowo Chavez oskarżył Hollywood o przedstawianie Latynosów jako brutalnych przestępców i przemytników narkotyków. Prezydent przekonuje dzieci, by natychmiast odwróciły się od superbohaterów pokroju
"Supermana".