Tak, jak można się było tego spodziewać, tuż po premierze
"Bruno" Sachy Barona Cohena wzbudził olbrzymie kontrowersje. Choć twórcy filmu naśmiewają m.in. z osobistości show-biznesu i konfliktu izraelsko-palestyńskiego, najwięcej emocji wzbudziły żarty z gejów.
Środowiska homoseksualne uważają, że niektóre dowcipy są niesmaczne i upowszechniają fałszywy wizerunek gejów. Aktywistom nie podoba się m.in. scena, w której Bruno pokazuje w telewizji zdjęcia z szalonej męskiej imprezy w jacuzzi. Bohaterowi towarzyszy podczas niej jego adoptowany 2-letni afrykański synek O.J. Homoseksualiści obawiają się, że
"Bruno" może wzbudzać w niektórych widzach nienawiść do mniejszości seksualnych.
Komedię krytykują również Austriacy. Nie podoba im się, że reporter często powołuje się na Adolfa Hitlera i lubi ubierać się w charakterystyczne żółte spodenki noszone przez austriackich górali.
Komentatorzy podejrzewają jednak, iż krytyka ulegnie osłabieniu, jeśli film odniesie sukces komercyjny.