Graliśmy w "Crackdown 3"

autor: /
https://www.filmweb.pl/news/Grali%C5%9Bmy+w+%22Crackdown+3%22-131671
Czy ciągłe przekładanie daty premiery gwarantuje, że dostaniemy produkt z najwyższej półki? Mogłoby się tak wydawać, patrząc na produkcje Rockstar Games czy wydane właśnie "Kingdom Hearts III". Niestety, "Crackdown 3" z którym miałem okazję spędzić kilka godzin na zorganizowanym niedawno w Londynie pokazie dla mediów, zdaje się iść w przeciwnym kierunku.


Pierwszą zapowiedź "nowego Crackdown" zobaczyliśmy w 2014 roku, a już rok później podczas konferencji na gamescomie dowiedzieliśmy się, że faktycznie będzie to "Crackdown 3" i zagramy w niego w 2016. A potem – że w 2017. To też nie wyszło i gra przeskoczyła na drugi/trzeci kwartał 2018, aby wtedy też nie trafić do sprzedaży i przeskoczyć na 15 lutego 2019 roku. Z racji tego, że do premiery zostały już tylko dwa tygodnie, możemy założyć, że tego terminu już się nie da ruszyć. A szkoda, bo grze przydałoby się jeszcze kilka szlifów.

Fabułę "Crackdown 3" osadzono dziesięć lat po wydarzeniach z drugiej części. Agencja musi stawić czoła kontrolującej miasto New Providence organizacji Terra Nova, którą to powiązano z niedawnymi atakami terrorystycznymi. Prosta i oklepana historyjka, która nawet nie stara się gracza zainteresować, ale jedno trzeba jej oddać – nie jest nachalna i nie przeszkadza, więc można się w pełni oddać rozwałce. Jeśli czytaliście coś o tej grze, to na pewno słyszeliście o chmurze, kosmicznej mocy obliczeniowej i niesamowitych możliwościach. W teorii to wszystko tu jest, ale tylko w trybie wieloosobowym.


Sieciowy tryb "Wrecking Zone" wykorzystuje moc chmury Microsoftu, jednak jeśli miałby się stać jej wizytówką, to szczerze współczuję ekipie pracującej nad tą technologią. W rozgrywkach multiplayer faktycznie możemy zniszczyć praktycznie wszystko, co znajduje się na mapie, jednak wygląda to paskudnie, animacja nie jest w stanie utrzymać stałej liczby klatek, a na domiar złego sama gra wygląda dużo gorzej niż w singlu, przez co i tak już przeciętnie prezentujący się tytuł staje się jeszcze brzydszy. Rozumiem, że wśród zachodnich deweloperów panuje dziwne przekonanie, że KAŻDA gra musi mieć multiplayer, ale w takiej formie można go było sobie po prostu darować. Zresztą same zasady rozgrywki wymusiły na twórcach sztywne lockowanie się na przeciwnikach, przez co umiejętność strzelania schodzi na drugi plan, a w rozgrywce liczy się skakanie po platformach i szczęście. Może ja po prostu miałem zbyt wielkie wyobrażenie o potędze chmury i wziąłem na serio tę 20-krotną moc obliczeniową.

Wróćmy jednak do rozgrywki dla jednego gracza. Na każdym kroku czuć, że to gra tworzona przez wiele lat i dużo modnych kiedyś rozwiązań dziś może jedynie rozbawić. Jest obowiązkowe przejmowanie posterunków, są wieże rodem z "Assassins Creed", zupełnie losowe starcia z pojawiającymi się niewiadomo skąd przeciwnikami i zbieranie znajdziek. Co jednak ważne, samo strzelanie jest naprawdę fajne, a pojawiający się co jakiś czas bossowie wymagają kombinowania i znalezienia ich słabego punktu. Bardzo mi też przypadł do gustu system rozwoju postaci, gdzie za wszystko, co robimy, dostajemy punkty w konkretnych kategoriach (strzelanie, jazda autem, skakanie itd.), a postęp ich zbierania widzimy cały czas na ekranie. Fajnym pomysłem było też danie graczom do dyspozycji całego miasta – w jaki sposób rozwiązano jednak kwestię poziomu trudności? Podczas wybierania na mapie dostępne aktywności pojawia się obok nich informacja o tym, jak gra ocenia nasze szanse na przetrwanie. Te kilka godzin z "Crackdown 3" nauczyło mnie, że nie warto brać się za zadania, przy których widnieje 60% lub mniej, bo to gwarantowany łomot.


Dużym problemem "Crackdown 3", choć to bardzo subiektywna kwestia, jest też oprawa graficzna. Wyobraźcie sobie sytuację, gdzie do zbudowania domu zatrudniacie świetnych fachowców znających się na swojej robocie, ale cały projekt robi wam po znajomości syn sąsiada, bo kiedyś dobrze mu szło w "Simsy Dwójkę", a w "Minecrafcie" potrafi zbudować piętrowy dom. "Crackdown 3" ma bardzo ostre tekstury i wszystko jest fajnie pociągnięte cel-shadingiem, jednak obrazki są brzydkie już na poziomie samego projektu. Miasto jest szare i nijakie, auta i postacie wyglądają jak losowe obiekty z darmowego stocku dla deweloperów indie, a ze wszystkich grywalnych postaci jedynie Terry Crews prezentuje się sensownie. Na pewno znajdzie się ktoś, komu grafika w "Crackdown 3" przypadnie do gustu, ale na tej samej zasadzie zawsze znajdzie się fan filmów Patryka Vegi, piosenek Taco Hemingwaya czy książek polskich blogerów.

Dwa tygodnie to niewiele i nie wydaje mi się, aby twórcom starczyło czasu na jakiekolwiek poprawki czy zmiany, więc tytuł, który już niedługo zadebiutuje na Xboksie One i Windowsie 10, nie będzie produkcją z najwyższej półki, ale zwykłym średniakiem. Średniakiem, z którego kupnem bym się wstrzymał, ale któremu warto dać szansę, jeśli macie abonament Xbox Game Pass, bo w sumie to co Wam szkodzi? Może ten powrót do starej szkoły robienia nudnych sandboksów będzie akurat tym, czego potrzebowaliście w życiu.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones