Okazuje się, że chodzimy do kina nie tylko po to, by obejrzeć dobry film, ale głównie by zobaczyć na ekranie swą ulubioną gwiazdę. Takie konkluzje pochodzą z sondażu przeprowadzonego w USA przez Instytut Gallupa w połowie marca, na kilka dni przed ogłoszeniem tegorocznych oskarowych decyzji.
Sześciu na każdych dziesięciu dorosłych Amerykanów deklaruje, że stara się oglądać filmy z udziałem określonych, cenionych przez siebie aktorek i aktorów. Wszystkich deklasuje tu
Julia Roberts, bowiem aż 28 procent pytanych fanów chodzi do kina właśnie dla jej kreacji. Miejsce na szczycie listy zajmuje w sondażu Gallupa już drugi rok z rzędu.
Widzów przyciągają też nazwiska
Toma Hanksa (13%),
Mela Gibsona (11%),
Harrisona Forda (7%),
Toma Cruise'a (7%),
Roberta De Niro (5%) i
Seana Connery'ego (5%).
Julia Roberts jest ulubienicą zarówno mężczyzn, jak i kobiet, ale kobiet bardziej.
Instytut Gallupa mierzy "kinowy magnetyzm" gwiazd filmowych od ponad 50 lat. Z porównań i tegorocznego sondażu wynikło, że ulubioną amerykańską gwiazdą wszechczasów, nie jest któryś ze współczesnych idoli, lecz John Wayne (12 procent "głosów"). Wyprzedził
Julię Roberts i
Clinta Eastwooda (po 7 %) oraz
Mela Gibsona i
Toma Hanksa (po 5 %). Wayne wygrał w tej konkurencji dzięki poparciu męskiej części widowni, kobiety stawiały najchętniej na
Roberts.
Sondaż przeprowadzono metodą wywiadów telefonicznych w dniach 16-18 marca na 800-osobowej próbie dorosłych mieszkańców USA. Błąd statystyczny nie przekracza +/-3 punktów procentowych przy wiarygodności oszacowania równej 95 procent.
Więcej w Internecie:
www.gallup.com/poll/releases/pr010319.asp