Do kin wszedł film
Marka Koterskiego "Wszyscy jesteśmy Chrystusami". Reklamuje go plakat, na którym widać
Marka Kondrata w koronie cierniowej. Najpierw plakat nie spodobał się
"Naszemu Dziennikowi", a teraz w kinach rozdzwoniły się telefony od zgorszonych widzów.
"Wszyscy jesteśmy Chrystusami" Marka Koterskiego można oglądać w kinach od wczoraj. Film reklamuje plakat ze zdjęciem odtwórcy głównej roli Marka Kondrata w koronie cierniowej. Już parę tygodni temu, a więc jeszcze przed premierą, twórców zaatakował związany z Radiem Maryja
"Nasz Dziennik". "Korona cierniowa, która jest symbolem Męki Pańskiej, zostaje tu wykorzystana do celów komercyjnych (reklamowania filmu o perypetiach alkoholika), a więc bezdyskusyjnie sprofanowana" - zawyrokowało pismo.
Poradziło nawet, co mogą zrobić osoby, które poczuły się urażone. "Są jednak jeszcze, (...) odpowiednie paragrafy (...) i odpowiednie instytucje, jak prokuratura, do której zawsze można złożyć zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa. Nie mówiąc już o tym, jak skutecznym środkiem (...) byłby bojkot w ten sposób "reklamowanego" filmu" - proponuje "ND".
Bożena Hachuła, z katowickiego kina Helios, mówi, że w sprawie plakatu do kina zadzwoniło już kilkanaście, głównie starszych osób. - Zarzucano nam, że obrażamy uczucia religijne, bo na zdjęciu jest korona cierniowa i sam tytuł też jest niedobry. Tłumaczymy, że to tylko film i nikogo nie powinno to razić. Nie mamy jednak zamiaru zdejmować bannerów - mówi Hachuła.
Dwie starsze panie, które akurat wyszły z sali po filmie
"Jan Paweł II", przyznają, że nie czują się urażone reklamami filmu
Koterskiego. - Owszem, byłam zdziwiona, ale to plakat filmu, więc nie ma po co się obrażać - mówi pani Maria z Katowic.
- A ja tego nawet nie zauważyłam - dodaje jej koleżanka Kazimiera.
Małgorzata Matuszewska z firmy Vision dystrybutora filmu przypomina, że zamieszanie rozpoczęło się od tekstu w "Naszym Dzienniku". - Trudno jednak oceniać film, zanim go się obejrzało. Zrobiliśmy pokaz dla przedstawicieli warszawskiej kurii i obecne na nim osoby były poruszone jego treścią. Nie mieli żadnych zastrzeżeń, a my ufamy oficjalnym przedstawicielom Kościoła - mówi Matuszewska.