Jeśli rolniczy program
"Tydzień" zostanie przesunięty z niedzieli na sobotę, wszystkie związki zawodowe rolników wedrą się do gabinetu prezesa TVP - informuje
"Gazeta Wyborcza".
Wicepremier
Andrzej Lepper pogroził wczoraj na konferencji w Ministerstwie Rolnictwa szefowi TVP Bronisławowi Wildsteinowi. Rozsierdziła go relacja "Wiadomości" z jego wizyty na Dolnym Śląsku.
Lepper pojechał tam jako wicepremier, żeby zobaczyć straty po powodzi. Jako szef Samoobrony wyjął walizkę ze 100 tys. zł i ogłosił, że to pomoc od jego partii dla najbardziej poszkodowanych.
"Wiadomości" TVP nazwały to wyborczym gestem. - Czy pieniędzy od partii nie mógłby rozdawać ktoś, to nie pełni funkcji w rządzie? - pytał dziennikarz.
- To pod osobistym nadzorem prezesa
Wildsteina zrobione było! - podkreślił
Lepper.
To nie wszystko - do Samoobrony dotarło właśnie, że najbardziej popularny rolniczy program telewizyjny -
"Tydzień" - nie będzie już nadawany w niedzielę koło południa, ale w sobotę, w dniu pracy rolników. A więc program, w którym wicepremier często występuje, będzie miał mniejszą oglądalność.
"Tydzień" to program, w którym politycy i związkowcy dyskutują o aktualnej sytuacji w rolnictwie.
Wildstein próbuje przesunąć
"Tydzień" na inną porę - tak jak próbowali to zrobić jego poprzednicy. Program nie ma bowiem dużej oglądalności - np. w ostatnią niedzielę oglądały go tylko 878 104 osoby, ale aż 534 302 z nich to mieszkańcy wsi (dane za AGB Nielsen Media Research). Do tej pory o miejsce
"Tygodnia" w niedzielne popołudnie skutecznie upominał się PSL, który mocno obsadzał stołki w telewizji. - Jeśli
"Tydzień" zostanie przeniesiony na sobotę, wszystkie związki zawodowe rolników wedrą się do gabinetu prezesa Wildsteina - zagroził wczoraj w imieniu
Leppera jego zastępca Krzysztof Filipek.
- Naprawdę będzie pan okupował gabinet prezesa? Władysław Serafin, szef kółek rolniczych: - Mam nadzieję, że
Lepper załatwi to polubownie. Ale jeśli nie, to będziemy go wspierać.
Serafin tłumaczy, że
"Tydzień" trzeba bardziej "urolnić", czyli wyrzucić z niego polityków (ale nie związkowców) i bardziej dopuścić do głosu samych rolników. W żadnym jednak razie związki nie mogą zgodzić się na jego marginalizację, bo wsi polskiej ciągle brakuje informacji o tym, co dzieje się nie tylko w kraju, ale także w Unii.