FilmWeb: Czy chętnie przyjęłaś propozycję wystąpienia w
"Poranku kojota"?
Karolina Rosińska: Tak, bardzo chętnie. Przeczytałam scenariusz Mikołaja Korzyńskiego i bardzo mi się spodobał, miałam więc nadzieję, że nadejdzie taki moment, że wystąpię w filmie zrealizowanym na jego podstawie.
FilmWeb: Czy szczególnie zainteresowało Cię coś w postaci, którą miałaś zagrać, czy też scenariusz był na tyle interesujący i zabawny, że przekonał Cię do udziału w filmie?
Karolina Rosińska: Była to raczej zasługa scenariusza, tego, że film jest komedią, niż mojej postaci. Niemniej jednak rola, jaką miałam odtwarzać, wydała mi się bardzo sympatyczna.
FilmWeb: Dobrze się czujesz w komedii, lubisz ten gatunek?
Karolina Rosińska: Bardzo lubię. A czy dobrze się czuję? Myślę, że moja rola nie była w zasadzie komediowa, raczej romantyczna. Natomiast bardzo lubię ten gatunek, grałam już zresztą w komedii Piwowskiego, ale, jak mówię, nie uważam, żeby moja postać w
"Poranku kojota" miała rys komediowy. Chciałabym jednak chyba wcielić się kiedyś w postać komediową.
FilmWeb: Powiedz, czy wcielając się w główną bohaterkę filmu, Noemi, korzystałaś w jakiejś mierze z własnych doświadczeń? Dziewczyna, którą grasz, jest przecież osobą popularną, znaną z okładek czasopism, plakatów.
Karolina Rosińska: Chyba przede wszystkim z własnych doświadczeń. Noemi jest chyba taka jak ja. Jest zwykłą, normalną, niezmanierowaną dziewczyną.
FilmWeb: Wystąpiłaś w dwóch filmach reżyserowanych przez
Olafa Lubaszenko - prócz
"Poranka..." był przecież jeszcze serial
"Skarb sekretarza" - wystąpiłaś też u jego boku w
"Bajlandzie" Dederki. Co najbardziej cenisz sobie w pracy z tym twórcą?
Karolina Rosińska: Dobrze się z nim dogaduję.
Olaf jest znakomitym aktorem, potrafi być przyjacielem na planie. Świetnie łapie się z nim kontakt. To reżyser, który bardzo dobrze wie, czego chce. Udziela aktorom cennych, ważnych wskazówek. Poza tym, atmosfera na planie jego filmów jest naprawdę znakomita.
FilmWeb: A czy
Olaf Lubaszenko w trakcie realizacji
"Poranka kojota" dopuszczał do głosu twoje własne pomysły dotyczące kreowanej przez Ciebie roli? Powiedziałaś przecież, że postać, którą grałaś jest Ci bliska życiowo, miałaś więc chyba swoją koncepcję tej roli?
Karolina Rosińska: Olaf jest reżyserem, który pozostawia aktorowi dużo swobody w tworzeniu filmowej postaci. Jeżeli jednak widzi, że cokolwiek przebiega nie tak, jak powinno, natychmiast reaguje i udziela rzeczowych, konkretnych wskazówek. Generalnie jednak polega na wizji i umiejętnościach aktora.
FilmWeb: W twojej karierze zawodowej znalazło się parę filmów zrealizowanych w koprodukcji z innymi krajami, wystąpiłaś też w obrazie węgierskiego reżysera. Jak oceniasz te doświadczenia - czy dały Ci one dużo jako aktorce, otworzyły nowe perspektywy?
Karolina Rosińska: Każdy film jest nowym doświadczeniem, ja miałam okazję uczyć się aktorstwa tylko i wyłącznie na planie, bo przecież nie studiowałam w szkole filmowej. Dlatego każdy film jest dla mnie ważnym doświadczeniem. Przez wiele lat zresztą, kiedy byłam za granicą, miałam przerwę w graniu, tym bardziej więc liczy się każdy występ.
FilmWeb: No właśnie - w pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych wyjechałaś z Polski, przez pewien czas nie mieliśmy okazji oglądać Cię na naszych ekranach. Opowiedz, co robiłaś w tamtym okresie.
Karolina Rosińska: Wyjechałam do Stanów i tam studiowałam Historię Sztuki na Uniwersytecie. Przyjeżdżałam też często na wakacje do Polski, ale raczej mieszkałam w USA. W ubiegłym roku znalazłam sobie agencję i zaczęłam chodzić na castingi do reklam. Mój agent chciał mnie promować jako modelkę - szczerze mówiąc, nie bardzo podobał mi się taki pomysł, choć spróbowałam tej pracy już w Nowym Jorku. Zrezygnowałam jednak z tego rodzaju kariery. Potem nadeszła propozycja zagrania u Dederki w
"Bajlandzie". Wtedy przyjechałam do Polski.
FilmWeb: Wróciłaś do kraju, zagrałaś w kilku produkcjach, masz więc już pewną orientację w sytuacji, jaka panuje na naszym rynku filmowym. Kinematografia w Polsce przeżywa widoczny kryzys, aktorki nie cierpią na nadmiar interesujących propozycji zawodowych. Jak sądzisz - czy są szanse na to, że po występie w
"Poranku kojota" będzie Ci łatwiej jako młodej aktorce otrzymać ciekawą rolę, umożliwiającą wykreowanie złożonej postaci kobiecej?
Karolina Rosińska: Trudno powiedzieć, myślę, że teraz, kiedy nie dzieje się zbyt wiele w kinie, kiedy powstaje mało filmów, występ w
"Poranku kojota" nie ma aż takiego znaczenia, jeśli chodzi o potencjalne zainteresowanie reżyserów moją osobą. Zdaję sobie sprawę, że nie zostanę natychmiast obrzucona scenariuszami i propozycjami filmowymi. W naszym kraju sytuacja kinematografii wygląda zupełnie inaczej niż w innych państwach, gdzie, jak na przykład w Stanach, na produkcję filmu przeznacza się znacznie wyższe budżety i realizuje się dużo więcej projektów. Doskonale zdaję sobie sprawę, że nie mogę osiąść na laurach i po prostu czekać, aż ktoś zadzwoni z ofertą. Myślę, że warto się zastanowić, czy nie zająć się w życiu czymś innym. Wielu moich znajomych, którzy są aktorami, robi zupełnie coś innego - mają po prostu odpowiedni dystans do swojego zawodu. Nie można bowiem czekać wyłącznie na to, że będzie się grało, nawet jeśli jest się profesjonalnym aktorem. Tym bardziej odnosi się to mojej osoby - ciągle bowiem traktuję siebie trochę jak amatorkę. Nie mam przecież przygotowania ani teatralnego, ani filmowego.
FilmWeb: Gdybyś jednak miała pozostać przy aktorstwie - jak wyobrażasz sobie swoją wymarzoną rolę? Jest postać, którą szczególnie chciałabyś zagrać?
Karolina Rosińska: Nie mam chyba jakieś określonej wymarzonej roli. Chętnie jednak zagrałabym postać bardziej skomplikowaną, złożoną psychologicznie. Może zupełnie przeciwną do tych, jakie kreowałam do tej pory, na przykład z ochotą wcieliłabym się w czarny charakter. Dotąd odtwarzałam głównie role romantycznych dziewcząt, przydałaby się zatem odmiana.
FilmWeb: Wielu aktorów zaczyna z czasem zajmować się reżyserowaniem. Ty o tym nie myślałaś?
Karolina Rosińska: Szczerze przyznam, że nawet mi to przez myśl nie przeszło. Jest to tak trudny zawód, że chyba trzeba do niego odpowiednio dojrzeć. Ale kto wie (śmiech). Wszystko może się przecież zdarzyć.
FilmWeb: A czy teraz przygotowujesz się do pracy nad jakimś filmem, czy też odpoczywasz na razie po występie w
"Poranku kojota"?
Karolina Rosińska: Mam pewną propozycję aktorską, ale na razie za wcześnie jest, żeby o niej mówić. Wszystko bowiem w naszym kinie zmienia się z dnia na dzień i do ostatniej chwili nie można mieć pewności, który projekt zostanie zrealizowany. Sama miałam wiele razy podobną sytuację - otrzymywałam oferty wystąpienia w projektach, z których ostatecznie nic nie wychodziło.
FilmWeb: Życzę w takim razie powodzenia i dzięki za rozmowę.