Pięć lat czekałem na taką rolę - rozmowa z Michałem Żebrowskim

Filmweb / autor: /
https://www.filmweb.pl/news/Pi%C4%99%C4%87+lat+czeka%C5%82em+na+tak%C4%85+rol%C4%99+-+rozmowa+z+Micha%C5%82em+%C5%BBebrowskim-18654
Filmweb: Nieczęsto udaje się pana namówić na zwierzenia? Co skłoniło pana do udzielenia tego wywiadu?
Michał Żebrowski: Nieprawda, ja po prostu udzielam wywiadów wtedy, kiedy uważam, że mam w nich coś więcej do powiedzenia poza tym, że zasadziłem nowy kwiatek, albo, że mam kota i psa. Uważam, że dużo istotniejsze jest opowiedzenie o ostatnio zrobionym filmie niż chwalenie się kolejnym podbojem miłosnym.

Filmweb: A wszyscy dziennikarze pytają o podboje miłosne?
Michał Żebrowski: Nie o to chodzi, jestem znany z tego, że nie mówię o tego typu rzeczach i przez to jestem szanowany przez publiczność.

Filmweb: Czy długo pan czekał na współczesną rolę?
Michał Żebrowski: Pięć lat. Muszę przyznać, że kontusz i miecz trochę mi się już znudziły, ale byłem spokojny, nikomu nie chciałem nic udowadniać. Patrzyłem na ten ogromny stos papieru z różnymi propozycjami powiększający się koło mojego biurka, aż wreszcie pojawił się Wojtek Kuczok, który napisał znakomity scenariusz, wyreżyserowała go Magda Piekorz, która jest dziewczyną świetnie przygotowaną do zawodu. Nie dość, że ma znakomity gust i potrafi spowodować, żeby to co robi, poruszało ludzi, to wie także, jak pracować z aktorem. Magda ma doskonałe wyczucie czasu na ekranie. Ona zaprzeczyła w tym filmie wszystkim radom artystycznym, jakie dostała. Wszystko zrobiła dokładnie na odwrót i chwała Bogu, bo byśmy nie mieli takiego dobrego filmu. Toczyła prawdziwe boje. W końcu przestano jej radzić i uwierzono, że 30 - latkowie potrafią zrobić film bez niczyjej pomocy.

Filmweb: Czy często zdarza się panu odrzucać propozycje ról?
Michał Żebrowski: Największy stos papieru, jaki widziałem, to scenariusze które odrzuciłem, bo nie czułbym się w nich wiarygodny i prawdziwy. To role powierzane mi ze względu na popularność, którą osiągnąłem kilka lat temu, a nie z myślą o tym, że to rola dla mnie, że ja ją udźwignę. Niestety do polskich filmów podchodzi się jak do łatwych recept. Musi być chłopak, dziewczyna, jakiś zły, którego on pokona i wszyscy będą żyli długo i szczęśliwie. Oglądając polskie filmy, od dawna miałem wrażenie, że twórca kpi sobie z widza, wmawiając mu, że to jest film o Polakach. Tym bardziej cieszą mnie zachwyty dziennikarzy uznających "Pręgi" za film prawdziwy.

Filmweb: "Pręgi" to pański debiut we współczesnym filmie fabularnym.
Michał Żebrowski: Nie tylko mój, przy okazji tego filmu debiutowała Magda, operator Marcin Koszałka i muzyk Adrian Konarski. To niesamowity głos pokolenia 30-latków, które cały czas jest jedną nogą w komunizmie, a drugą w kapitalizmie.

Filmweb: Co pana zainteresowało w tym projekcie?
Michał Żebrowski: Zobaczyłem, że to jest bardzo prawdziwy scenariusz opowiadający o człowieku, który nie waha się być jednocześnie okrutny, wzruszający, dziecinny, smutny, banalny i wstrząsający.
Chciałem zagrać w filmie, w którym Polacy mówią do siebie w sposób, którego inteligentni widzowie się nie wstydzą. Cieszę się, że z szarego inteligenta Wojtek uczynił bohatera, który nas interesuje, przejmuje i wzrusza.
Proza Kuczoka to kawał świetnej literatury, a on sam jest znakomitym facetem i artystą, to widać po jego książkach. Mam teraz w planach monodram według najnowszej książki Kuczoka "Widmokrąg", która ukaże się pod koniec września. Premiera monodramu "Doktor Haust" odbędzie się 8 stycznia w Teatrze Studio. Wojtek napisał ten monodram specjalnie dla mnie, co traktuje jako wyróżnienie.

Filmweb: O czym pańskim zdaniem opowiadają "Pręgi", czy to film o przemocy w rodzinie?
Michał Żebrowski: Dla mnie jest to przede wszystkim film o miłości. Zastanawiamy się czasami, czy spotka nas w życiu miłość niemal ewangeliczna, która wszystko przetrzyma, która nie szuka poklasku, jest cierpliwa, właśnie taka, która przytrafia się głównemu bohaterowi. Postać Tani jest dla Wojciecha zbawiennym oddechem, gdzie wszystkie jego negatywne emocje znajdują upust.

Filmweb: A jak się panu grało z filmową Tanią, czyli Agnieszką Grochowską?
Michał Żebrowski: Jestem szczęśliwy, że to Agnieszka zagrała główną rolę. Powodzenie sceny miłosnej rozgrywającej się w kawiarni uzależniłem od wiarygodności mojego ostatniego monologu. Powiedziałem reżyserce, że to jest bardzo istotne do jakich oczu ja to będę mówił i że jest tylko jedna taka aktorka, co prawda nie znałem Agnieszki prywatnie, ale miałem okazję oglądać ją w kilku rolach. Magda bez wahania ją zaangażowała. To jest wielka zasługa Agnieszki, że potrafiła obdarować mnie takim zaufaniem, że przy tych trudnych scenach moją partnerką była czuła kobieta i mądra aktorka, a nie osoba, która tylko ocenia i od czasu do czasu stara się pomóc.

Filmweb: To znaczy, że to pan wybrał sobie aktorkę do tej roli...
Michał Żebrowski: Ja ją sobie wymarzyłem, a reżyser to zaakceptowała.

Filmweb: Filmowy Wojciech bardzo różni się od dotychczas granych przez pana postaci
Michał Żebrowski: To prawda. Krzysztof Zanussi, który był opiekunem artystycznym filmu powiedział podobno: Boże, co ten Żebrowski zrobił, przecież on straci wszystkie fanki, na co Magda Piekorz stwierdziła: I bardzo dobrze, przecież mu o to chodzi.

Filmweb: A o to panu chodzi?
Michał Żebrowski: Nie, w żadnym wypadku, prawdziwych fanek nigdy się nie traci.

Filmweb: Ile z pana jest w tym bohaterze?
Michał Żebrowski: Ja zawsze podkreślam, że aktorstwo jest sztuką i nie ma nic wspólnego z życiem prywatnym. Nie należy odchodzić od litery tekstu i prezentować swoich poglądów na dany temat, a także robić ze swojego życia treści filmu. Istotne jest to, czy postać jest wiarygodna. To jest o tyle moje, że ja to wykonuję, moim głosem, gestami, natomiast podstawowe jest to, co napisał Kuczok i tego się chciałem trzymać.

Filmweb: Czy pan jakoś szczególnie przygotowywał się do tej roli?
Michał Żebrowski: Do każdej roli solidnie się przygotowuje, ale w tym przypadku wszystko wydawało mi się szczególne, tekst, pani reżyser, operator, muzyka, partnerka filmowa, aktorzy i sam temat. Nawet to było szczególne, że początkowo chcieliśmy ten film robić za darmo. No i ta znakomita puenta, zadawane na końcu pytanie. Kiedy zobaczyłem scenariusz, pomyślałem, że Andrzej Wajda wymyśliłby cały film od początku do końca, żeby tylko mieć takie zakończenie.

Filmweb: W "Pręgach" odtwarza pan "dorosłą wersję" młodego bohatera, czy to było dodatkowe utrudnienie?
Michał Żebrowski: To zasługa pani reżyser, że dobrała chłopca podobnego konstrukcją zewnętrzną i wewnętrzną do mnie.

Filmweb: Do Jana Frycza też pan jest dobrze dobrany.
Michał Żebrowski: A to już sprawa mojej pracy. Chciałem, żeby Wojtek fizycznie przypominał filmowego ojca.

Filmweb: Czy od początku czuł pan, że Magda Piekorz postawiła przed panem trudne zadanie?
Michał Żebrowski: Miałem wspaniały materiał, więc czułem, że potrafię to zagrać tak, żeby nie pozostawić widza obojętnym. Tyle lat czekałem na taką rolę. Okazuje się, że ludzie podobnie myślący krążą po orbitach, które rzadko się przecinają. Mówiono mi, Michał masz tyle entuzjazmu, jesteś idealistą, ale zrozum, że aktor raz na pięć lat gra rolę, którą coś istotnego mówi widzowi. Wtedy nie chciałem w to wierzyć, ale to prawda.

Filmweb: Ale panu chyba częściej się to zdarzało.
Michał Żebrowski: Powiedzmy, że jestem tym szczęśliwcem, któremu udawało się raz na trzy lata

Filmweb: Czy lubi pan pracować z młodymi twórcami?
Michał Żebrowski: Bardzo lubię. Mam tu na myśli etiudy, które bardzo chętnie robię w różnych szkołach filmowych. Wydaje mi się, że teraz jestem bardziej przydatny młodym reżyserom, którzy mają entuzjazm, ale nie do końca są warsztatowo przygotowani.

Filmweb: Słuchają pańskich rad?
Michał Żebrowski: Nie udzielam im rad, po prostu mówię wprost, kiedy czegoś nie czuję. Jestem skromny.