Alan RickmanI

Alan Sidney Patrick Rickman

8,9
92 970 ocen gry aktorskiej
powrót do forum osoby Alan Rickman

Ta dyskusja będzie poświęcona omawianiu najlepszych ról Pana Alana Rickmana, a nie konkursem waszych gustów. Mówiąc dyplomatycznie, wszystkie jego role były wybitne, więc nie ma o co kruszyć kopii, tylko raczej omówić te najważniejsze, które widzowie najlepiej pamiętają.

kronikarz56

Właśnie. Nawet najtwardsze negocjacje by się nie zdały. Naszego Maestro umieli przekonać, by zagrał Szeryfa z Nottingham, bo odnieśli się do jego wspaniałej umiejętności bawienia się rolami. Mnie by nikt nie przekonał, bym przezwyciężyła lęk wysokości. :) W sumie na drabinę, by zdjąć i powiesić firany, a także by umyć okno, to jeszcze wlezę. Ale większe wysokości to już nie dla mnie. :) Właśnie...

Ja też bym go o to nie podejrzewała. Ale to tylko świadczy o tym, że był naprawdę - mówiąc potocznie - równym gościem. Naprawdę trudno byłoby gniewać się na niego za jego dowcipy. :)

joanna_kordus

Rozumiem. Ciekawi mnie, czy zdołałby się przekonać do podstawiania głosu Posłańcowi w anime "PRZYGODY BOSCO", gdyby powstał doń angielski dubbing :) No proszę, a więc w kwestii wysokości mamy takie same odczucia. Jak my jesteśmy do siebie podobni :)

Tak, to sama prawda. Alan Rickman był naprawdę równym gościem, a swoje dowcipy chyba robił w myśl zasady "Kto się czubi, ten się lubi ;)

kronikarz56

Nie dałby się przekonać. Bo jak na Posłańca, to miałby za niski głos. Posłaniec, jak to nietoperz, głos miał wysoki. :) No tak. :)

Na to wygląda, że takiej właśnie myśli się trzymał. ;)

joanna_kordus

Wiesz, nie zawsze zagranicznych dubbing jest podobny do oryginalnego, nawet pod względem głosów. W końcu zobacz - Mieczysław Gajda nie jest ani trochę podobny głosem do oryginału japońskiego, a mimo to sprawdził się jako Żabonek. Więc czemu Alan miałby się nie sprawdzić jako Posłaniec? :)

No i bardzo dobrze, że się tej myśli trzymał, bo w końcu dzięki temu jego życie było znacznie weselsze niż bywa życie ludzi ciężko chorych, jak nasz biedak.

kronikarz56

Ale i tak by się Pan Alan nie dał przekonać, nawet gdybyś Mu obiecał, że przez rok będziesz dla Niego robił zakupy. ;) W Jego mniemaniu Posłaniec to byłaby niesympatyczna postać, a On sam ma już serdecznie dość grania takich postaci. :)

Właśnie. Choć o chorobie dowiedział się na kilka miesięcy przed śmiercią. Ale swoją radością życia i humorem zarażał innych i chwała Mu za to. :)

joanna_kordus

Poważnie? Chyba wiem, do czego nawiązujesz z tymi zakupami. Chodzi o te, gdzie pewien anioł był sprzedawcą, mam rację? :) A gdybym przedstawił mu całą historię Posłańca i dodał, że potem w drugiej części się zmienia na lepsze, to jak sądzisz? Mógłby się zgodzić? :)

Rozumiem. W sumie może to i lepiej, że tak późno się dowiedział? Skoro choroba i tak była nieuleczalna, to po co miałby długi czas się zadręczać świadomością, że za niedługo skona? Czasami brak wiedzy o najgorszym jest najlepszym przepisem na szczęśliwe życie.

kronikarz56

Ja mówię o tych spożywczych. Do tych zakupów, co ty mówisz, to ja piłam na forum do "Generała Daimosa". ;) Pewnie by powiedział, że pomyśli o tym jutro. ;D

Bo ja wiem... Jak ja się dowiedziałam o swojej chorobie, to z początku czułam lekki strach, a potem poczułam coś w rodzaju ducha bojowego, że nie dam się jej i że zrobię wszystko, by spowolnić jej działanie.

joanna_kordus

Aha, chodziło ci o spożywcze nagrody. Wybacz, źle zrozumiałem twoje słowa. Sądziłem, że mówisz o słynnych zakupach z filmu "TO WŁAŚNIE MIŁOŚĆ" :) Tak czy siak moim zdaniem Alan byłby doskonałym Posłańcem.

Rozumiem. No cóż... Ludzie różnie reagują na takie wiadomości. A nie wiesz, jak zareagował na taką wieść Alan Rickman?

kronikarz56

Ech, ty masz chyba jakieś ograniczone skojarzenia. ;D A moim zdaniem droczyłby się z tobą, mówiąc, że pomyśli jutro o twojej propozycji. I jeszcze by się śmiał z twojej zdumionej miny. W końcu Jego poczucie humoru zaczyna być już legendarne. ;)

A skąd ja mogę wiedzieć? Nie było mnie przy Nim. A tak w ogóle, to nie mam daru bilokacji, czyli bycia w dwóch miejscach jednocześnie.

joanna_kordus

Nie, ale po prostu, skoro mówimy o filmach z Alanem Rickmanem, to zdecydowanie takie skojarzenie przyszło mi do głowy. A ja bym mu przypomniał jego słynne czekanie na zapakowanie naszyjnika na prezent :)

Myślałem, że może posiadasz jakieś dane w tej sprawie, stąd moje pytanie :)

kronikarz56

Na pewno by się z tego śmiał. :)

Nie mam i nikt z moich znajomych na Facebooku z tego fanklubu nie ma. :)

joanna_kordus

Zapewne i by się pewnie dziwił, że młode pokolenie widzów zna i lubi ten film, który zdecydowanie bardziej lubią ich matki. A propos ja dzięki mamie poznałem ten film, a ona obejrzała go dla Colina Firtha, Hugh Granta oraz Liama Neesona :)

Rozumiem. Cóż... Zawsze zapytać nie grzech, jak rzekł Antoni Kosiba :)

kronikarz56

Jeśli mam być szczera, to mnie zaskoczył widok Profesora Snape'a i Profesor Trelawney w cywilu. :) Ale oprócz tej słynnej sceny z kupnem naszyjnika to mnie rozbawiło to, jak Harry i Karen rozmawiali o tych lalkach. Nas wszystkich, całą klasę, rozłożyła ta scena, powiadam ci. :D

OK, rozumiem. :) Ale to wiesz, że nic nie wiesz w tej sprawie, cytując niedokładnie Sokratesa. :)

joanna_kordus

Prawdę mówiąc, to ja również byłem zaskoczony, gdy zobaczyłem profesora Snape'a i profesor Trelawney nie tylko w cywilu, ale i jako małżeństwo. To był dopiero czad :) Potem jeszcze dowiedziałem się, że zagrali jeszcze razem w filmie "ROZWAŻNA I ROMANTYCZNA". Niestety tam parą nie byli :) Tak, te laleczki były dopiero zabawne. Kto produkuje takie lalki dla dzieci, pytam się? :)

A wiesz co? Przez ciebie uśmiechnąłem się na scenie śmierci bohatera granego przez Rickmana w filmie "QUINGLEY NA ANTYPODACH". Wiesz, dlaczego się uśmiechnąłem? Bo pomyślałem sobie "Przynajmniej nie użył łyżki" :)

A tak z innej beczki, gdy mówimy o personelu Hogwartu, to wiesz, że profesor Horacy Slughorn poślubił panią Poppy Pomfrey i mieli córkę, o której względy rywalizowali dwaj panowie z "TO WŁAŚNIE MIŁOŚĆ". Ci panowie to pisarz Jamie i pan premier. A owa panna, córka Slughorna i Pomfrey, nazywa się... Bridget Jones :)

kronikarz56

No właśnie. Można by pomyśleć, że są parą prywatnie. W końcu razem wystąpili aż dziewięć razy. :) Ale za to byli szwagrostwem, przyjaciółmi i sąsiadami, bo w końcu to pan pułkownik załatwił Edwardowi plebanię na swych ziemiach. :) Ja też nie wiem, ale za to wiem, że autor scenariusza nieźle zaszalał z tym humorem. :) Dla dzieci? Jeśli już, to dla tych dorosłych. :D Ale taki właśnie jest angielski humor - pełen absurdu, niekiedy czarny. :)

"QUIGLEY" był kręcony rok przed "Robinem Hoodem", więc wtedy nikt jeszcze nie pomyślał o tym cytacie z łyżką. ;)

Wiem o tym. A wiesz, że profesor Dumbledore był ojcem pisarza Jamiego i teściem Bellatrix Lestrange? A pisarza z jąkania leczył Kapitan Barbossa. :)

joanna_kordus

Rozumiem. Aż dziewięć razy grali ze sobą? Wliczałaś w to części przygód Harry'ego Pottera od 3 do 8? To dobrze, że prywatnie to byli przyjaciółmi. Miło mi się czyta :) Właśnie, dla takich dużych dzieci były te laleczki. To jest typowy angielski humor? Ojej... Jak śpiewał Lady Pank "Strach się bać" :)

Wiem o tym, ale przez te twoje żarciki teraz każda śmierć Alana Rickmana lub ta zadawana przez Rickmana kojarzy mi się z tępą łyżką. Podobnie jak śmierć Guya z Gisborne jako Rocheforta czy pana Dorleac :)

To, że kapitan Barbossa uczył pisarza Jamiego, który miał za żonę Bellatrix Lesteange to wiem. Ale powiedz mi, z jakiego filmu jest to drugie, co wspomniałaś? A wiesz, że w filmie "JEŹDZIEC BEZ GŁOWY" Dumbledore poślubił Rittę Skeeter, a ich sąsiadem był wuj Vernon? :)

A teraz coś, czego na pewno nie wiesz. W serialu "POIROT" z Davidem Suchetem zagrały pani Pomfrey, Barty Crouch senior oraz Cho Chang. Serio. Każde z nich grało z nim w innym odcinku i w każdym ich zeznania pomagały w śledztwie. A w kilku odcinkach Poirotowi towarzyszyła jako asystentka pani Hooch vel panna Joanna Murdstone. W filmach o Poirot była pisarką kryminałów, Ariadną Olivier, osobą ekscentryczną, ale sympatyczną i pomysłową, nie lubiącą swoich fanów i swojego detektywa Swena Hiersona, którego fani za to kochali. Prócz tego była pani Ariadna osobistą przyjaciółką Poirota i nieraz jej celne uwagi pomagały mu rozwiązać zagadkę. No? I co na to powiesz, Igor? Wróóóóć! Joanno? ;)

kronikarz56

Nie liczyłam. po prostu weszłam na stronę o naszym maestro, tu na Filmwebie, i sprawdziłam, z kim i ile razy zagrał. Zaglądanie tam, gdzie trzeba, nie boli, a jest się mądrzejszym. ;) No, ba. Aż człowieka skręca z zazdrości, co nie? :) No tak. Czy ja wiem, czy strach? Chyba scenarzystów ułańska fantazja poniosła z tymi laleczkami. :)

Dobra, dobra. Przestań to powtarzać jak papużka. :)

"Jak zostać królem", of course. :) Wiem, opowiadałeś mi kiedyś. :)

A, to faktycznie jest ciekawe. :) Ale wróóóóóćmy do naszego Maestro, dobrze? :)

joanna_kordus

Rozumiem. Takie coś. Cóż... Sam muszę przy okazji tam zajrzeć. Tak czy siak uważam, że naprawdę to ciekawe, iż tyle razy wspólnie ze sobą zagrali. Jestem pozytywnie zaskoczony. Ale przyjemnie jest wiedzieć, że Ci uwielbiani przez nas aktorzy sami też się bardzo lubili :) He he he. W sumie masz rację, że z tymi laleczkami to naszych scenarzystów musiała ułańska fantazja ponieść :)

No, ale serio przez Ciebie ten tekst z tępą łyżką mi ciągle chodzi po głowie zarówno w sprawie Alana, jak i tego gościa, co grał Guya z Gisborne :)

Nie ma sprawy, wróćmy więc do naszego Maestro. Muszę powiedzieć, że grałem kiedyś w grę "HARRY POTTER I KAMIEŃ FILOZOFICZNY", w której bohaterowie mówili głosami aktorów z filmu i podstawione były pod to polskie napisy. Snape z głosem Rickmana brzmiał mrocznie. Naprawdę mrocznie.

kronikarz56

Pewnie. Mnie to aż serce rośnie, jak widzę ich zdjęcia. Po prostu mam ochotę się uśmiechnąć tak, jak Bastian się uśmiechał, gdy czytał fragment o tym, jak to Atreyu ruszał w Fantazjanę szukać lekarstwa dla Dziecięcej Cesarzowej. :) Na wszelki wypadek spytam na Facebooku kogoś, kto jest z Anglii, czy u nich na serio można takie lalki kupić. Jak się okaże, że tak, to dam odpowiedź tutaj. :)

A myślisz, że mi nie? :)

Wyobrażam to sobie. :)

joanna_kordus

Przyznam ci się szczerze, że nie przepadam za prozą Jane Austin, jednak film "ROZWAŻNA I ROMANTYCZNA" bardzo mi się spodobał, został naprawdę ciekawie nagrany, co jest w dużej mierze zasługą aktorów, w tym naszego Maestro? Podobało mi się, jak np. pogłaskał po główce najmłodszą siostrę głównych bohaterek i chyba nawet jej lekko zasalutował. Podobały mi się sceny z nim, ale ta szczególnie. Nieźle kontrastuje ze sceną z "KSIĘCIA ZŁODZIEI", gdzie rozmawia jako Szeryf z przerażoną dziewczynką.

To ty też masz? No proszę. A myślałem, że tylko mnie tak odbija :)

Tak, brzmiał w tej grze naprawdę mrocznie. A na końcu gry pada on ofiarą żartu Freda i George'a. Nie zgadniesz, jaki to był kawał :) A co do tych laleczek, to koniecznie mi napisz, gdy się czegoś dowiesz :)

kronikarz56

Cóż, pierwszy raz "zareklamowali" tę książkę w serialu "Matki, żony i kochanki" (szkoda tylko, że nic nie wspominali o filmie). Tak, miła dla oka scena, ale jednak scena ślubu Marianny z pułkownikiem jest najlepsza. Nasz Maestro świetnie się prezentował w tym filmie, ale w tej scenie to już przedobrzył. ;) Tak, ciekawy bardzo kontrast to jest. :)

Też tak mam, słowo honoru. :)

Ano, nie zgadnę. Mógłbyś mnie oświecić, na czym polegał ów żart, czy może Fred i George tej licencji nie sprzedają? ;D OK. :)

Wróćmy na chwilę do lubego duetu Thompson i Rickman. Kiedyś na Facebooku ukazał się fragment pamiętnika pani Emmy, w którym opisała, jak to siedzieli kiedyś w kawiarni i naraz do ich stolika zbliżył się kot będący czymś w rodzaju wizytówki lokalu. No i pan Rickman kazał temu kotu odejść, tylko że użył do tego pewnego nieurodziwego słowa. :) Szkoda, że drugi raz nie pokazali tego wpisu, bobym skomentowała to tak: "Może ten kot chciał dostać autograf? Aż mi się przypomina następujący dowcip: Siedzi Novak w kinie na filmie "Rozważna i romantyczna", patrzy, a obok niego siedzi kot. Novak próbuje go przegonić, a kot nic. Po seansie Novak odnajduje właściciela kota i mówi do niego:
- Nie wiedziałem, że kot może aż tak interesować się filmem.
- Mnie też to zastanawia - odpowiada właściciel. - Książka zupełnie się Puszkowi nie podobała."
Kto wie, może ten dowcip by się spodobał naszemu Maestro? :)

joanna_kordus

Mówisz, że w tym serialu po raz pierwszy dowiedziałaś się o tej powieścj? Ciekawe. A co takiego o niej mówili? Tak, jak widzisz, mamy tu urocze scenki, które kontrastują ze scenami z filmu "ROBIN HOOD: KSIĄŻĘ ZŁODZIEI". Bo wszak ślub pułkownika Brydona kontrastuje ze ślubem Szeryfa z Nottingham :)

A więc, jak widzę, mamy podobne poczucie humoru :)

A więc w tej grze Fred i George zbierali od Harry'ego Fasolki Wszystkich Smaków Bertiego Botta, żeby dokonać pewnego "eksperymentu". Na samym końcu Snape wchodzi do swego gabinetu, a po chwili ze wszystkich jego szafek wylatują Fasolki, całe morze Fasolek i zasypuje go. Bliźniacy mają ubaw po pachy :)

He he he. Ciekawe. Maestro przeganiający kota nieurodziwym słowem? Ciekawe :) Fajny dowcip z tym kotem w kinie ;)

kronikarz56

W sumie to było to tak, że jedna z tych tytułowych bohaterek leżała w szpitalu, bo miała jakieś niedobre wyniki, i czytała właśnie "Rozważną i romantyczną". A mąż się jej pyta: "A ty, czy jesteś rozważna, czy romantyczna?" Fajne pytanie, co nie? :) Dokładnie. :)

Oj, tak. :) Cóż, jedynym, który może pokonać Szeryfa z Nottingham, jest on sam. Inaczej mówiąc, sztylet Szeryfa zabił jego byłego właściciela. :)

Ciekawy dowcip. W sumie jest niemal tak dobry, jak ten z pierdzącym śpiworem, który podłożyli filmowemu Harry'emu panowie Rickman, Gambon i Cuaron. :)

Ciekawe, a jednak tak naprawdę było. Pani Emma była tego naocznym świadkiem. :) A nieurodziwe słowo zaczynało się na "f", a że nie wolno go tutaj podawać w całości, to podaję tylko pierwszą literę i dodatek "off". W tłumaczeniu na łagodniejszy polski to by było: "odczep się", tak naprawdę jednak nawet po polsku przekład owego słowa brzmi nieprzyzwoicie. :D Dzięki. Właściwie to go przerobiłam na potrzeby sytuacji opisanej w tamtym poście, bo w oryginale był pies, był anonimowy facet, co się dziwił, że zwierzak może się interesować filmem, no i nie było podanego konkretnego tytułu filmu. :)

joanna_kordus

Ach, więc to tak było. Fajna scena, naprawdę. Nawiasem mówiąc ja też niejedną książkę poznałem dzięki temu, że jakiś bohater w jakimś filmie ją wspomniał i rozbudził moją ciekawość.

Tak, ale cóż... Było się nie odwracać na chwilkę od Robin Hooda, nim mu się zadało ostateczny cios :)

He he he. Owszem, bracia Weasley mieli naprawdę zabawny pomysł. Szkoda, że nikt w filmie go nie ukazał :)

Domyślam się, jakie to nieurodziwe słowo wtedy rzucił Alan Rickman. Pewnie Emma Thompson była w szoku, gdy to słowo usłyszała :)

kronikarz56

No, właściwie trochę uprościłam opis tej sceny, ale tak to mniej więcej wyglądało. :) Ja też. Choć w sumie i aktorzy potrafią rozbudzić w człowieku ciekawość do książek. :)

Prawda była taka, że Lady Marion odwróciła uwagę Szeryfa. Nie wiem, czy to właśnie nie w tym momencie Szeryf powiedział do niej: "Przygotuj się" i dostał sztyletem w serce. :)

Albo chociaż w dodatkach. :)

Domyślny jesteś. ;) Heh, też tak przypuszczam. Ale ogólnie sytuacja była dość zabawna. :)

joanna_kordus

Rozumiem. Naprawdę ciekawa i ładna ta scena, jak wynika z twojego opisu. Jeśli chodzi o mnie, to najwięcej Bastian w "NIEKOŃCZĄCEJ SIĘ OPOWIEŚCI" zachęcił mnie do czytania konkretnych tytułów i w sumie wszystkie, jakie w filmie wymienia (poza "OSTATNIM MOHIKANINEM", który jakoś mi się nie spodobał) czytałem i mam w swojej kolekcji.

Dokładnie tak było. Szeryf połamał Robinowi miecz, przyszpila go do podłogi, odwraca się do Lady Marion i mówi "Przygotuj się", ona krzyczy, on przez to dłużej zachował wzrok na jej osobie i wtedy Robek znienacka wyjmuje sztylet i bach! Prosto w serce mu pakuje. Ta mina Szeryfa, gdy go wyjął sobie z piersi i patrzy z żalem na Marion... bezcenna xD

Właśnie, w dodatkach mogliby taką scenkę chociaż pokazać, ale cóż... Nie raczyli tego zrobić.

He he he. No, dla mnie również jest ona zabawna, choć nie widziałem jej osobiście, ale już sam jej opis mnie rozwalił.

kronikarz56

Aha. :)

No ba. W końcu nie po to dał Lady Marion ten sztylet, by być nim zabitym. :) Ale to właśnie ten sztylecik jest powodem, dla którego powtarzam: "Jedynym, który może pokonać Szeryfa z Nottingham, jest on sam". :)

Szkoda, byłoby jeszcze weselej. :)

Byłoby jeszcze zabawniej, gdyby ktoś z gości tego lokalu dla kawału podstawił głos kotu, że niby kot podszedł do stolika aktorów, bo chciał dostać od nich autograf, albowiem oglądał w kinie film z nimi w rolach głównych. ;D

joanna_kordus

No właśnie. Jednak to, co mnie najbardziej bawi w tej jego minie, to fakt, że wygląda ona niczym mina dziecka zdradzonego przez najbliższą sobie osobę. Naprawdę wygląda w tej scenie tak, jakby wołał "Luba moja? Za co? Jak mogłaś?" xD Zdecydowanie tak to właśnie wyglądało :)

Pewnie, że byłoby jeszcze weselej, gdyby taki kawał braci Wealey pokazali w filmie bądź w dodatkach do nich :) He he he! To by już było naprawdę super, gdyby tak ten kotek się odezwał podłożonym mu ludzkim głosem :)

kronikarz56

Ta mina raczej miała tytuł: "I ty, kochanie, przeciw mnie?" :D Już za samą tę minę powinien był dostać przynajmniej nominację do Oscara, jeśli nie samą nagrodę. Choć ponoć BAFTA, którą dostał za swa rolę, jest brytyjskim odpowiednikiem Oscara. Ale i tak ten amerykański jest najważniejszy. :)

Aha. :) Świadkowie sceny mieliby pyszną zabawę. ;)

joanna_kordus

No, tak czy siak patrzył na Lady Marion z wyrzutem w oczach, jakby miał wobec niej pretensje z tego powodu. Jakby mu ona co najmniej złamała serce. Tak, zgadzam się, że już za samą minę powinien Oscara, bo ona jest po prostu rewelacyjna. Zasługuje ona na najwyższą nagrodę :)

He he he. Tak, to więcej niż pewne, że świadkowie takiej sceny mieliby niezły ubaw. Zwłaszcza, gdyby Alan tak złapał biednego kotka i wywaliłby go za drzwi, ludzie są nieco oburzeni, a on "No co? Przynajmniej nie użyłem łyżki :)

kronikarz56

Dostał nożem w serce, a ty mówisz o złamanym sercu? No, chyba żeby miało być złamane za pomocą tępej łyżki. ;) Właśnie. :)

Teraz ja mam ubaw po pachy, czytając tę twoją odpowiedź i wyobrażając sobie tę sytuację. A już ten cytat na końcu mnie zupełnie rozwala. :D

joanna_kordus

He he he. W sumie jak na faceta, który dostał nożem prosto w serce umierał trochę długo. Ja nie jestem znawcą, ale wydawało mi się, że jak ktoś dostaje prosto w serce, to wtedy już kaput i pada w ciągu kilku sekund martwy. A ten prawie minutę konał i jeszcze sobie miejsce spoczynku wybierał xD

He he he. Poważnie aż tak cię rozbawiłem? Bo właśnie, jak gadamy o Robin Hoodzie, to pomyślałem sobie, że właśnie Alan mógłby tego kota wyrzucić, kot miauczy zrozpaczony, Alan ociera sobie ręce, widzi zdumionych ludzi i pyta: "No co? Przynajmniej nie użyłem łyżki" i jak gdyby nigdy nic wraca do stolika, gdzie siedzi z Emmą :)

kronikarz56

Nie jesteś znawcą, ale napisałeś to, co ja myślę, że prawidłowo osoba, która dostaje nożem w serce, praktycznie i teoretycznie jest już truposzem. A jaśnie pan Szeryf dał sobie jeszcze minutę czasu, by teorię przełożyć na praktykę. Ale mógł sobie wybrać wygodniejsze łoże śmierci, a nie parapet okienny jako podgłówek i ścianę jako prześcieradło. Aż dziw, że naszego Maestro po tym wszystkim kręgosłup nie bolał. ;)

No, seryjnie mnie rozbawiłeś. :D A pani Emma ma taką minę, jakby się zastanawiała, czy śmiać się, czy zachować powagę. :)

joanna_kordus

A więc jednak miałem rację. Cóż... Jak mówiłem, nie jestem wcale znawcą ani lekarzem, ale zwyczajna logika mi to podpowiada. Ostatecznie to film i ma swoje prawa, ale to szukanie odpowiedniego miejsca na zgon mnie rozwaliło. A przy okazji przypomniało mi się takie złośliwe powiedzonko "Nie oglądaj się za siebie, bo ci z przodu ktoś przy..." i tu następuje takie niecenzuralne słowo :)

He he he. A ja w mojej widzę to tak: Emma jest w szoku, nie wie, co powiedzieć, trzyma w powietrzu widelec i patrzy się na Alana, a ten siada, zaczyna jeść i mówi do niej: "Co się tak patrzysz? Jedz, bo ci ostygnie" i sam je jakby nigdy nic :)

kronikarz56

Widać ten film miał podkreślić, jak bardzo zwariowany potrafił być Szeryf z Nottingham nawet w chwili śmierci. I udało się to. :) Ciekawe powiedzonko. Skąd je wziąłeś? :)

Też fajna wizja. :)

joanna_kordus

Jeśli faktycznie ten film chciał to podkreślić, to doskonale to zrobił :) Można pomyśleć sobie "Taki wariat to nawet umrzeć nie umie normalnie" :) He he he. To jest stare, polskie powiedzonko. Moja mama je powtarza od bardzo dawna.

He he he. Niezłe wizje wymyślam, co nie? :)

kronikarz56

To jest to, co ja napisałam. :) No, w rzeczy samej. Gdyby Robin Hood miał mniej cierpliwości, zawołałby do Szeryfa: "Daruj już sobie ten teatr i wreszcie padnij i umrzyj! Bo nie wiem, czy mam cię dobić, czy nie!" :) Ach, tak. :)

Oj, tak. Mógłbyś pisać scenariusze do filmów albo opowiadania na podstawie tych wizji. :)

joanna_kordus

He he he. To by było dobre do parodii, jak Robin Hood pogania Szeryfa, żeby szybciej umarł :) Ludzie by z tego ryczeli ze śmiechu, jestem tego pewien :) A to polskie przysłowie warto sobie zapamiętać :)

Schlebiasz mi, moja droga. Miło mi się czyta twoje słowa :)

kronikarz56

No tak. Nie pomyślałam o tym. :) Też tak myślę. :) To sobie zapamiętam. :)

Proszę uprzejmie. :)

joanna_kordus

Właśnie, do parodii by się to doskonale nadawało, bo do prawdziwego filmu to nie bardzo. Ludzie w kinie masowo umieraliby ze śmiechu :) A to polskie przysłowie, to sobie zapamiętaj. Może ci się to jeszcze przydać :)

Kto wie? Może ktoś kiedyś doceni mój talent równie mocno, co ty i wtedy stanę się sławny.

kronikarz56

Też racja. :) OK. W każdym razie doskonale pasuje do Szeryfa z Nottingham. :)

Oby. :)

joanna_kordus

Najlepszą śmiercią Szeryfa była w parodii Mela Brooksa, choć w sumie on tam nie umarł, ale wiedźma go ocaliła, aby z nim być, zaś on sam szybko pożałował, że się na to zgodził :)

Masz rację. Oby tak było :)

kronikarz56

Ba, czy chciał, czy nie chciał, musiał dotrzymać słowa. ;D

Właśnie, oby tak było. :)

joanna_kordus

Ano musiał, bo wiedźma by mu tym razem nie odpuściła. Nawet, kiedy wrzeszczał "Zaczekaj! Zmieniłem zdanie!" xD Już było trochę za późno na to :) W sumie ja sam nie wiem, co bym wolał - śmierć czy życie z taką wiedźmą xD Oto jest pytanie! :)

Pomyśl tylko... Jakiś łowca talentów wynajduje mnie, a ja staję się sławny jak nasz Maestro :)

kronikarz56

No właśnie. ;D A może śmierć, ale wiedźmy? :)

No, myślę. Ale samemu czasami trzeba się zgłosić, inaczej nie zabłyśniesz. :)

joanna_kordus

Hej! To nie jest taki zły pomysł! Ale sama widziałaś w filmie z Maestro, że zabić wiedźmę nie jest wcale łatwo. Trzeba dobrego arabskiego miecza od Azeema, aby taką wykończyć :)

Nie inaczej. Tylko nie zawsze wiemy, gdzie się zgłosić i gdzie taki łowca talentów czeka :)

kronikarz56

No, widziałam. Ale na jej widok to aż mnie krzywi. Jak taki przystojny facet mógł mieć taką koszmarnie brzydką nianię, to ja nie mogę tego zrozumieć. ;D

Nie musisz akurat bezpośrednio do niego się zgłosić. Po prostu sam pokaż światu, co potrafisz. Twoje blogi służą ci w tym pomocą. Jedni używają Youtube'a, by pokazać, co potrafią, a ty masz swoje blogi z opowiadaniami. To też jest dobra metoda, by zabłysnąć. :)

joanna_kordus

Wiesz, niania to pół biedy. Gdyby to Mortianna była jego matką, to z pewnością by już było coś nie tak, bo niby jak taka potwora może takiego przystojniaka urodzić? Niania to nie jest matka, która wydaje dziecko na świat, więc się nie dziedziczy po niej urody xD Notabene aktorka grająca Mortiannę zagrała też nianię w filmie "TYTUS ANDRONIKUS" z Anthonym Hopkinsem w roli głównej. Krótka rólka, ale zawsze.

Rozumiem. To rzeczywiście jest bardzo możliwe. Ostatecznie moje blogi są ogólnie dostępne. Może więc jakiś łowca talentów zobaczyć je i docenić. Kto wie? Może będzie ze mnie nowy Alan Rickman? :)

kronikarz56

I dobrze, że się nie dziedziczy po niani urody albo jej braku. :D Takie buty. :)

Nie będzie, bo jesteś pisarzem, a nie aktorem. Chyba że używasz przenośni, a to co innego. :) Ale wróćmy do naszego Maestro, bo o nim rozmawiamy, a nie o nas samych. :)

joanna_kordus

Właśnie tak. Wielkie szczęście, w każdym razie dla takich ludzi jak Szeryf z Nottingham, inaczej nie byłby on takim przystojniakiem i nie miałby tylu fanek :)

Owszem, moja droga. Użyłem wszak metafory. A przy okazji ciekawi mnie bardzo, czy nasz Maestro napisał jakąś książkę. Może wiesz coś o tym?