Z przeciętnego ale poprawnie grającego aktora dało się medialnie ulepić postać skutecznie
wylansowaną na wybitnego (od ponad 7-miu lat, nieprzerwanie "młodego") aktora.
Widziałem sporo filmów z udziałem pana Szyca. Pomijając fakt, że były to filmy głównie
mierne, ewentualnie bardzo średnie, w każdym z nich pan Szyc zachowuje się identycznie.
Bez znaczenia czy gra w komedyjce dla debilków typu "Testosteron", czy w nieco
ambitniejszej i niskobudżetowej "Symetrii", pan Szyc jest zawsze Szycem. Zawsze jest Szyc
i nic więcej. Nie kreuje postacji tylko ją naśladuje stosując dokładne tę samą mimikę,
podblokowe gesty, swoje zachowania. Później widzę to samo na coraz liczniejszych
kanapach w telewizji (u p. Wojewodzkiego, na kanapie w TVN, na kanapie w Polsacie, itd).
Zawsze jest ten sam poczciwy pan Szyc. Nic nowego, nic oryginalnego. Na każdej z tych
kanap po raz kolejny ogłaszany jest najlepszym polskim młodym (?!) aktorem. Jak dla mnie,
fenomen pana Szyca polega właśnie na tym, o wiele bardziej niż na jakości jego popisów
aktorskich. Być może dzieje się tak, że aktorów o wiele lepszych z różnych doraźnych
powodów nie lansuje się medialnie. Są już albo za starzy (np. Nowicki), albo zapomniani
(np. Malanowicz). C'est la vie....