Edward NortonI

Edward Harrison Norton

8,8
107 754 oceny gry aktorskiej
powrót do forum osoby Edward Norton

może nawet sztuczki magiczne robić, może sobie wyjmować jako Iluzjonista kwiatki chociażby i z d./.., mnie to nie zachwyci... komputer wiele potrafi, a Norton wiele zagrał, wniosków nie mam

Ogami_Itto

Ogladalas/es chyba tylko "Iluzjoniste". Norton jest naprawde wspanialym aktorem, no ale kazdy ma swoje zdanie. Moze rola w "Fight club" by Cie do niego przekonala? Naprawde polecam.

mersiaczek

hehe moze autor tematu srednio wie o czym pisze ale za to ma ksywe fajną!:P

mersiaczek

mersiaczek:
Nie oglądałem tylko "Iluzjonisty". Widziałem sporo filmów z Nortonem, wliczając też z ostatnich "Malowany welon" (tylko brakuje mi jeszcze "25 godziny" z tych 'ważniejszych')
Rola w "Fight Club" należy do jego najlepszych, ale w "Iluzjoniście" jest jak automat. Wydaje się, że przeszedł na poziom, gdzie aktor nie musi się już angażować w to, co robi. Potrafi już 'szpanować' swoją grą aktorską, manipulować widzem, by ten uwierzył w charyzmę jego bohatera (a zarazem nie jest to Eisenheim jakiego byśmy oczekiwali). Norton jednak udowadnia, że tym razem swojej postaci nie rozumie tak specjalnie. No, jest trochę Iluzjonistą, ale tego sortu, co postać odegrana przez Hugh Jackmana w "Prestiżu" (mam na myśli: aktor nie ma tego, co potrzeba do 'prestiżu', ale przynajmniej ma technikę, może nie 'magię' Tesly, ale sporo zabawek z komputera...). Poza tym wątek miłosny jest tak drętwy, że w innych okolicznościach mógłby być zabawny. A wtedy, gdy intryga zawiera drugie dno, jego postać musi grać tęsknotę za ukochaną, i jego bohater robi to o wiele lepiej, niż Norton gra Eisenheima - to Eisenheim gra kogoś, coś udaje, i to jest zabawne - tak jak w filmach, gdzie groteskowość sceny burzy złudzenie iluzji. Takie podwójne pułapki nie pozwalają patrzeć inaczej na film niż z dystansu...

I tak, GamGee, wiem o czym piszę, ale po co mam wszędzie wypisywać tyle linijek tekstu, by było to bardziej zrozumiałe? Bo teraz to, co myślę o filmie, wydaje mi się być co najwyżej źle wytłumaczone - zagmatwane i tyle, czyli nikt nie zrozumie albo powie, że bredzę...