A po obejrzeniu którego filmu (filmów) tak stwierdzasz? Bo ja muszę przyznać, że w Burzy, nie mogłam na nią patrzeć, od pierwszej minuty coś strasznie mnie w niej denerwowało. Dziś obejrzałam Like Crazy i byłam mile zaskoczona. Rzeczywiście była jakaś taka naturalność w niej, aż przyjemnie się oglądało.
Po obejrzeniu Like Crazy, bardzo podobała mi się jeszcze w Chalet Girl, widziałam ją także w "Ósma strona", choć nie miała rozbudowanej roli (zapamiętałam jej postać). Nie oglądałam Burzy.
Podpisuję się pod Twoją wypowiedzią. Na tle tych wszystkich pseudo ślicznotek z Hollywoodu Felicity to powiew świeżości. Sympatyczna, naturalna, po prostu jest sobą. Obejrzałam kilka filmów z jej udziałem i jestem nią zachwycona.