Ja pamiętam o wiele więcej niż tylko seks i śmierć. Ale skoro widzisz w tych książkach to, co chcesz widzieć, to już twój problem.
To bardzo pocieszające, ze jest ktoś kto wyciąga z takiej literatury więcej i patrzy głębiej. Moje stwierdzenie było smutną konkluzją, bo wiem, że raczej duchowych i intelektualnych przeżyć czytelnicy u Mastertona nie poszukują. I słusznie? Przeczytałam prawie wszystkie jego książki i nawet po głębokiej analizie nie poszerzysz swoich horyzontów przez jego książki. A trudno nie przyznać, że na pojęciach Seksu i Śmierci (luźniej i mocniej powiązanych) bazuje. Pozdrawiam.
I chyba o to w jego książkach chodzi - to ma być czysta rozrywka, a nie literatura najwyższych lotów. Co w tym złego? Każda książka musi być głęboka, patetyczna i dostarczać "przeżyć duchowych"? Są ludzie, którzy czasami lubią przeczytać coś krótkiego, prostego i łatwego, bez szukania w książce drugiego dna czy jakiejkolwiek problematyki - tak po prostu, dla rozrywki. Rozumiem, że są też ludzie, którzy takiej literatury nie lubią i którzy wolą, kiedy każda książka łechce ich intelektualnie, ale nie rozumiem po co w takim wypadu sięgają po horror i to średniej kategorii. Żeby później móc pożalić się na forum?
Swoją drogą, skoro dla Ciebie to tylko seks i śmierć, to dlaczego przeczytałaś prawie wszystkie jego książki? Jedną - jeszcze rozumiem, dwie - ok, każdy zasługuję na drugą szansę, ale prawie wszystkie? Nawet ja - proste dziewczę, nie mające nic przeciwko literaturze dla mas, przeczytałam ich nie więcej niż 5.
Ale przecież horror nie musi być li tylko pustą rozrywką i rozrywka też może łechtać intelektualnie, dlaczego nie? Przykładem może być Stephen King, który również pisze (głównie) horrory, ale jego książki, poza tym, że pisane są ku uciesze ludu, są także zazwyczaj głębokim studium ludzkiej natury i funkcjonowania społeczeństwa. Pewnie, że nie ma nic złego w prostej rozrywce dla mas, ale czy nie lepiej, jeśli ta rozrywka niesie z sobą coś jeszcze? Czy to nie świadczy o autorze, jeśli potrafi pod płaszczykiem lekkiej rozrywki przemycić coś więcej i czy nie świadczy o czytelniku, jeśli wybiera rozrywkę ubogaconą zamiast rozrywki pustej?
Przecież już wyżej napisałam, że jeśli ktoś w każdej książce i w każdym filmie musi mieć coś głębszego i wartościowego, to niech po takie książki i takie filmy sięga, a nie narzeka na forum jakaż to płytka jest kultura masowa. A skoro ktoś jednak decyduje się na pozycję z niższej półki, to raczej nie po to, by szukać w niej drugiego dna i jakiejś wartości duchowej czy intelektualnej. Więc takie narzekanie później, że ktoś szukał, szukał i nic tam nie znalazł dla mnie jest bzdurą, bo widocznie ktoś albo nie rozumie czym jest kultura masowa, albo na siłę próbuje pokazać, że jest ponad nią.
Nie twierdzę też, że wszystkie horrory są na jedno kopyto, ale nie oszukujmy się - większość z nich pisana jest wyłącznie dla rozrywki samej w sobie. Oczywiście zdarzają się horrory sięgające trochę głębiej, ale autorów takich jak np. King, który potrafi po mistrzowsku pisać nawet na najbardziej banalne tematy, można ze świecą szukać w tym gatunku.
Dokładnie, ja np. czytam tylko/głównie dla rozrywki. Po nic ambitniejszego niż Koontz, czy Campbell nie sięgam. Po prostu ja w książce muszę mieć akcję żywe tempo, dłuższe opisy bohaterów itp. mnie męczą. Też uważam że należy oddzielać kulturę rozrywkową od ambitnej. Co do Kinga. Nie rozumiem co ludzie widzą w tym autorze. Jeszcze te jego żywsze utwory jeszcze jako tako lubię Podpalaczka, Uciekinier, Desperacja. Ale ogólnie to wolę Mastertona, Knighta, Lee, czy Smitha (tak tego Smitha od Krabów, tak serio lubię jego książki).
Co niby wartościowego przemyca King w swoich kiepskich opowieściach grozy? Wartościowego na tyle, by pisać o nim, że jest twórcą bardziej ambitnym od takiego Matsertona, czy innych. Może i dobrze sobie radzi z opisami postaci i otaczającego ich świata, ale jakim kosztem się to dzieje... Czytając jego książki można zaziewać się na śmierć, a wymyślane przez niego historie, ma się wrażenie, jakby były kierowane do dziesięciolatków. Zagrywki polegające na powolnym budowaniu napięcia i tworzeniu dobrego klimatu można stosować w filmie (nie mylić z ekranizacjami jego książek, bo te w dziewięćdziesięciu procentach to też totalne porażki), ale książkę powinno się czytać dynamicznie, bez obawy, że jak po pół godzinie czytania zasnę, to po ponownym sięgnięciu po nią będę musiał się męczyć kolejne pół godziny, zanim coś w końcu zacznie się dziać. U Kinga niestety tak jest, a to w połączeniu z kiczowatymi tematami daje coś, co naprawdę ciężko jest przełknąć.