Kiedy oglądam jego występ u Lettermana sprzed dwu lat, to mam wrażenie, że
Joaquin skończy jak brat i nikt się nad tym nie zastanowi. Facet ma wyraźne
problemy z prochami, pogubił się, ale otacza go pewnie banda hien, która
zamiast pomóc, będzie liczyła na kilka chwil w blasku gwiazdy. To straszne
co ze sobą zrobił i nikt mi nie wmówi, że to taki artystyczny koncept, jak
się podczas publicznego występu w brudnym swetrze i spodniach z rozdartym
rozporkiem śpiewa.