Chcieli być sobą

Dokument Leszka Gnoińskiego i Wojciecha Słoty  stanowi udaną próbę zbadania fenomenu wkurzonych chłopców z gitarą, którym represyjny system skradł życie, wyznaczając "czas na pracę i sen".
Co mógł usłyszeć polski rockman, wchodząc do sklepu mięsnego w latach 80.? Jeśli wierzyć byłemu liderowi Perfectu, Zbigniewowi Hołdysowi, standardowe przywitanie brzmiało następująco: wyp... na koniec kolejki, gwiazdorze jeb... Jak widać, w tamtym okresie muzyka nie łagodziła obyczajów. Była za to wyrazem niezadowolenia dorosłych dzieci, którym represyjny system skradł życie, wyznaczając "czas na pracę i sen". Dokument Leszka Gnoińskiego i Wojciecha Słoty stanowi udaną próbę zbadania fenomenu owych wkurzonych chłopców z gitarą.

Gdyby zapytać przypadkowego przechodnia o to, jakie były główne ośrodki ruchu oporu w walce z komunistami, w odpowiedzi usłyszelibyśmy zapewne: Solidarność i Kościół. Z perspektywy czasu zasługi rocka w kruszeniu murów socjalizmu wydają się marginalizowane. Niby wszyscy znamy teksty piosenek Kultu czy Brygady Kryzys, ale coraz mniej osób docenia dziś ich wywrotowy przekaz oraz siłę oddziaływania. O ile dla starszego widza "Beats of Freedom" będzie więc sentymentalną podróżą za jeden uśmiech, o tyle młodsza publiczność zyska możliwość zapoznania się z kartami historii Polski, który nie trafiły na łamy szkolnych podręczników.

Docelowymi odbiorcami dokumentu Gnoińskiego i Słoty są jednak obcokrajowcy. Dlatego pierwszy człon tytułu filmu jest po angielsku, zaś funkcję narratora pełni brytyjski dziennikarz polskiego pochodzenia, Chris Salewicz. Dla kogoś, kto urodził się nad Wisłą, część jego komentarzy będzie równie odkrywcza, co konstatacja, że słońce wstaje na wschodzie, a zachodzi na zachodzie. Reżyserzy dają, na szczęście, dojść do głosu muzykom, którzy mają do powiedzenia wystarczająco dużo ciekawych rzeczy. W filmie znalazły się m.in. soczyste anegdoty o potyczkach z cenzurą, koncertowych konfrontacjach z tajniakami oraz artystycznych efektach zażywania niedozwolonych substancji.

Są tu momenty i do śmiechu, i do płaczu, które twórcy potrafią umiejętnie podkręcić za pomocą ścieżki dźwiękowej. Wykorzystane w filmie piosenki to ścisła czołówka polskiego rocka. Dzięki zmontowaniu materiałów archiwalnych z nagranymi w ubiegłym roku wywiadami, możemy zobaczyć, jak zmienili się w ciągu ostatnich dekad kapłani gitarowego grania. Największą metamorfozę przeszedł chyba Krzysztof Skiba – organizacja happeningów pod hasłem "Szczęść Boże, Generałowi", zmęczyła go do tego stopnia, że postanowił nabrać masy. Poza tym, lider Big Cyc wygląda na dużo bardziej zadowolonego z życia. Nie to, co kiedyś.

Mając po dwadzieścia parę lat, bohaterowie "Beats of Freedom" śpiewali o tym, że są zmęczeni. Należeli do pokolenia nic, które nie widziało przed sobą żadnej przyszłości. Choć płyty sprzedawały się na pniu, a na koncerty przychodziły tłumy ludzi, nie mieli na kontach milionów jak ich koledzy zza Żelaznej Kurtyny. Na styku cynizmu oraz resztek naiwnej wiary w ludzkość zapłonęła jednak iskra buntu. Ulica z utworu Aya RL, z której wyprowadził się szatan, wypełniła się po brzegi rebeliantami gotowymi walczyć o wolność. Za chwilę będą mogli powtórzyć za grupą Tilt: Runął już ostatni mur między nami.
1 10
Moja ocena:
7
Zastępca redaktora naczelnego Filmwebu. Stały współpracownik radiowej Czwórki. O kinie opowiada regularnie także w TVN, TVN24, Polsacie i Polsacie News. Autor oraz współgospodarz cyklu "Movie się",... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones