Recenzja filmu

Silent Hill: Apokalipsa (2012)
M.J. Bassett
Adelaide Clemens
Kit Harington

Ciemność widzę

Wydaje się, że twórcy zbyt pochopnie powielają specyfikę komputerowej rozgrywki. Kluczowa dla gry możliwość bezpośredniego uczestnictwa w akcji nie przenosi się tu bowiem zbyt gładko na język
Wesołe miasteczko to szeregowa scenografia z horroru. Twórcy "Silent Hill: Apokalipsa" znajdują dla niego jednak nową funkcję, zgłaszając zarazem kandydaturę do galerii gatunkowych absurdów. W "Krzyku" Wes Craven naśmiewał się z dam w opresji, które zazwyczaj uciekają przed upiornymi napastnikami na piętro, skąd nie ma przecież wyjścia. Heather (Adelaide Clemens) przebija jednak głupotę swoich poprzedniczek, kiedy usiłuje uciec przed pogonią, wbiegając na… karuzelę. Już otwierająca film scena zawiera przedsmak tego motywu i stanowi zły omen nadchodzącej kinematograficznej apokalipsy. Cały film jest bowiem takim bezmyślnym kręceniem się wokół własnej osi.

Na usprawiedliwienie bohaterki możemy co prawda powiedzieć, że jest odrobinę skołowana. Właśnie dowiedziała się, że jest niezwykle ważną osobą dla mieszkańców tajemniczego Silent Hill – alternatywnego świata rządzonego przez złe moce. Teraz przynajmniej wie, czemu od lat żyją wraz z przybranym ojcem (Sean Bean) niczym zbiegowie i jak rękawiczki zmieniają nazwiska oraz miejsca zamieszkania, by zmylić ewentualnych prześladowców. Mężczyzna stracił już w upiornym miasteczku żonę i przysiągł, że nie dopuści, by również córka trafiła do Silent Hill. Ale zło, jak ma w zwyczaju, upomni się o swoje.

Piekielny świat tytułowego miejsca to intrygujący, ale zmarnowany koncept. Wypełniające go dziwne, groteskowe postacie w rodzaju piramidogłowego, pająka złożonego z manekinów czy kobiety z nożami zamiast dłoni to niemalże uciekinierzy z obrazów Boscha. Niosą ze sobą wizualny potencjał, z którego prawdziwą perełkę zrobiłby na przykład Guillermo del Toro. Tutaj wpisani są jednak w nieco zużytą już estetykę, jaką znamy z czołówki "Siedem", teledysków Marilyna Mansona czy kolejnych części "Piły". Ale ziemiste filtry, barwne, montażowe brudy i "zardzewiała" scenografia nie nudziłyby tak bardzo, gdyby zostały odpowiednio sfunkcjonalizowane. Niestety.

Wydaje się, że twórcy zbyt pochopnie powielają specyfikę komputerowej rozgrywki. Kluczowa dla gry możliwość bezpośredniego uczestnictwa w akcji nie przenosi się tu bowiem zbyt gładko na język kina – wbrew szumnym zapowiedziom autorów, że format 3D odegrać miał kluczową rolę. Od czasu do czasu jakieś ostrze przebija się z ekranu, obcięte palce sypią się nam przed oczami, i tyle. Konstrukcja fabuły zaś jest typowo "komputerowa". Bohaterka spotyka na swej drodze kolejne postacie, które wyjaśniają, co trzeba, i przygotowują swoimi kompletnie niewiarygodnymi monologami pole pod  następne sceny. By wykonać zadanie, pójdź tam i tam, po czym zrób to i to. Co gorsza, fabuła tonie w powodzi kolejnych absurdalnych zwrotów fabularnych. Regularnie zza węgła wyskakuje jakiś deus ex machina i straszy. Postacie znienacka okazują się kimś innym i wylewnie tłumaczą się z tych nagłych wolt. Bez psychologii i dramaturgii nie sposób jednak wykreować na ekranie grozę – w rezultacie dostajemy po prostu zbiór stylizowanych winietek.

Giną więc w tym wszystkim aktorzy – a obsada jest przecież dość imponująca. Carrie-Anne Moss nie ma nawet szansy na wykreowanie jakiejkolwiek postaci, bo jej czarny charakter dostaje raptem ze trzy (!) sceny. Malcolm McDowell znów gra złego starszego pana. Sean Bean cierpi. Prawdziwym horrorem są jednak tautologiczne kwestie, które muszą wygłaszać. W jednej ze scen cały ekran niespodziewanie robi się czarny i Kit Harington oznajmia – zupełnie na serio – "zbliża się ciemność". Gdy podobną kwestię wygłaszał swego czasu Jerzy Stuhr, publiczność wybuchała śmiechem.  
1 10
Moja ocena:
3
Rocznik 1985, absolwent filmoznawstwa UAM. Dziennikarz portalu Filmweb. Publikował lub publikuje również m.in. w "Przekroju", "Ekranach" i "Dwutygodniku". Współorganizował trzy edycje Festiwalu... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Silent hill: Apokalipsa 3D" to sequel wydanego sześć lat wcześniej filmu "Silent Hill", opartego na... czytaj więcej
Adaptacje gier komputerowych to dla twórców zza wielkiej wody twardy orzech do zgryzienia. Grono... czytaj więcej
"Silent Hill: Apokalipsa" – w 3D! – cierpi z powodu tak wielu niedoskonałości, że razem z filmem cierpieć... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones