Recenzja filmu

Cena odwagi (2007)
Michael Winterbottom
Angelina Jolie
Dan Futterman

Piekło Środkowego Wschodu raz jeszcze

Kolejny zaangażowany paradokument Michaela Winterbottoma o konsekwencjach wojny z terrorem dla zwyczajnych ludzi. Tym razem reżyser próbuje poruszyć publikę relacjonując 'nieznany' aspekt
Winterbottom raz jeszcze zabiera widzów w podróż na Środkowy Wschód, gdzie wszyscy ludzie zdają się być ofiarami. W "Na tym świecie" byli nimi Afgańczycy, którzy nie mają jak żyć u siebie w kraju, a których zachodni świat odrzuca. W "Drodze do Guantanamo" ofiarami są brytyjscy muzułmanie, którzy zostają wmieszani w wojnę z Al-Kaidą. Wreszcie w "Cenie odwagi" reżyser pokazuje pełnoprawnych obywateli Zachodniego Świata, których także naznaczy piętno przemocy i terroru... błędne koło bólu i rozpaczy w ten sposób zostaje zamknięte. "Cena odwagi" to, podobnie jak poprzednie dwa afgańsko-pakistańskie filmy Winterbottoma, zapis prawdziwej historii, którą żył cały świat na początku 2002 roku. 23 stycznia w Karaczi został porwany dziennikarz Wall Street Journal Daniel Pearl. Wkrótce potem w mediach pojawiły się zdjęcia dziennikarza oraz żądania porywaczy. 21 lutego opublikowano taśmę z nagraniem egzekucji Pearla, która miejsce miała najprawdopodobniej 1 lutego. Ów feralny miesiąc pomiędzy 23 stycznia a 21 lutego jest właśnie tematem filmu Winterbottoma. Całość oglądamy przez pryzmat będące wówczas w ciąży żony dziennikarza Mariane (zagranej przez Angelinę Jolie). Reżyser z dokumentalną precyzją przygląda się jej działaniom. Jest świadkiem narastającego niepokoju powoli przekształcającego się w chaos i niepewność. Otaczający ją ludzie, specjaliści różnych instytucji związanych z walką z terroryzmem, nie potrafią jej niczego wyjaśnić. Stopniowo w jej oczach gaśnie nadzieja, zastąpiona przez determinację odkrycia prawdy. Lecz choć zdaje się gotowa przyjąć wszystko, ostateczna informacja i tak ją przygniecie. Widzowie znający wcześniejsze filmy Michaela Winterbottoma dobrze wiedzą, czego się spodziewać. Paradokumentalny styl, zdjęcia realizowane z bliska, a jednak zdystansowane. Z każdego kadru bije chłód obserwatora, który patrzy, lecz nie uczestniczy w rozgrywających się przed kamerą zdarzeniach. Niczym dziennikarz, który widząc umierającego, nie biegnie z pomocą, lecz rejestruje wszystko na taśmie, by potem pokazać światu. Jak i w poprzednich filmach, tak i tu nie do końca czytelne są intencje reżysera. Ukazuje przecież bardzo bolesne i trudne sprawy, które skomplikowane są nie tylko przez aktualne różnice polityczne, ale przede wszystkim przez wielowiekowe uprzedzenia. Jednak Winterbottom nie angażuje się w losy swoich bohaterów i ten dystans, który raził przede wszystkim w "Drodze do Guantanamo", pozostaje i tu bardzo wyraźny. Kiedy jednak spojrzeć na wszystkie trzy filmy razem, otwiera się przed widzem prawdziwa czeluść piekielna. Afganistan i Pakistan stają się tutaj centrum chaosu, w którym każdy jest wrogiem każdego i prędzej czy później będzie cierpieć. Afgańczycy są ofiarami Amerykanów czy Anglików, ci padają z kolei ofiarami fanatycznych pakistańskich islamistów. I tak w kółko, i tak bez przerwy. I choć "Cena odwagi" kończy się zdjęciem młodego chłopca, jest to jednak niewielka nadzieja na to, że w najbliższym czasie cokolwiek na tym świecie się zmieni. Winterbottom nie należy do twórców optymistycznych. W "Cenie odwagi" najważniejszą postacią jest żona Daniela, Mariane Pearl, a to oznacza, że najważniejszą aktorką filmu jest Angelina Jolie. Trzeba przyznać, że z rolą radzi sobie całkiem dobrze, ale niestety nie rewelacyjnie. Jest bardzo nierówna. Ma kilka scen, gdzie wypada fantastycznie, lecz w kilku kluczowych momentach czuje się, że z jej strony mamy do czynienia tylko z grą. Gdy widzimy ją zdruzgotaną informacją o śmierci Daniela, zachowuje się niczym studentka aktorstwa - nie przekonują jej krzyki, nie przekonuje gra ciała. Bardzo ważnym elementem filmu okazuje się muzyka. Jest to eklektyczna ścieżka dźwiękowa łącząca rytmy arabskie, z muzyką zachodnią... i przebojami Bollywood. To ostatnie jest najbardziej zaskakujące, kiedy zestawi się to ze scenami jawnej wrogości wobec Hindusów. Kolejny subtelny sygnał, że mówi się jedno, a czyni zupełnie co innego. Film docenią przede wszystkim fani poprzednich dokonań Michaela Winterbottoma oraz ci, którzy interesują się sprawami związananymi z wojną z terroryzmem i konsekwencjami prowadzonych aktualnie działań dla zwykłych obywateli. Jest to dobry przyczynek do dyskusji. Kto wie, może nadzieja mimo wszystko wyrośnie na gruncie pesymistycznych filmów Brytyjczyka.
1 10
Moja ocena:
6
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Już filozofowie z przełomu XIX i XX wieku przeciwstawiali się sztuce komercyjnej, masowej, mającej na... czytaj więcej
Oryginalny tytuł najnowszego dzieła Michaela Winterbottoma - reżysera kontrowersyjnej "Drogi do... czytaj więcej
Adam to syn państwa Pearl, których tragiczna historia została przedstawiona w recenzowanym filmie. Nigdy... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones