Recenzja wyd. DVD filmu

Bernard i Doris (2006)
Bob Balaban
Susan Sarandon
Ralph Fiennes

Pijąc z panią Doris

Choć w Polsce filmy telewizyjne często uznawane są za poślednie względem kinowych fabuł, stacje telewizyjne zza Oceanu coraz częściej inwestują w tego typu produkcje. Efektem są zazwyczaj filmy
Choć w Polsce filmy telewizyjne często uznawane są za poślednie względem kinowych fabuł, stacje telewizyjne zza Oceanu coraz częściej inwestują w tego typu produkcje. Efektem są zazwyczaj filmy przeciętne, lecz co jakiś czas i tutaj trafiają się prawdziwe perełki. Jedną z nich jest "Bernard i Doris", wzruszający komediodramat Boba Balabana o przyjaźni dwóch życiowych rozbitków. Różni ich niemal wszystko. Doris (Sarandon) jest dziedziczką ogromnej fortuny i potentatką przemysłu tytoniowego, której życie opływa w luksusy. Starzejąca się damulka z zamiłowaniem do alkoholu traktuje działalność charytatywną hobbystycznie, a swoje giełdowe inwestycje uzależnia od chwilowego nastroju. Jest chłodna i niedostępna, szorstka i bezwzględna. Bernard (Fiennes) z pozoru jest jej absolutnym przeciwieństwem – skromny, nieśmiały, na co dzień jeździ rozklekotanym gruchotem. Gdy ten świeżo wyleczony alkoholik przybędzie do rezydencji Doris, by zatrudnić się na etacie kamerdynera, zderzy się z innym światem. Wkrótce amerykańska bogaczka i jej irlandzki pracownik znajdą wspólny język, a ich relacja z dnia na dzień będzie się zmieniać w głęboką przyjaźń. Mimo że "Bernard i Doris" pomyślane zostało jako film skromny, okazuje się dziełem efektownym. Głównie za sprawą dwóch aktorskich kreacji. Wcielając się w postać Doris, Susan Sarandon (nominowana za tę rolę do Złotego Globu) po raz kolejny udowadnia, że z wiekiem nie ubywa jej aktorskiej formy – rola samotnej, zgorzkniałej kobiety ocieka ironią i wręcz emanuje witalnością. W filmie Balabana klasą dla siebie jest jednak Ralph Fiennes. Jego Bernard to facet czuły i nieporadny, choć jest emocjonalnie zaangażowany, usiłuje utrzymywać dystans godny profesjonalnego kamerdynera. Brytyjski artysta tworzy tu wspaniałą kreację, wzruszającą i piękną, a zarazem pełną aktorskiej samodyscypliny. Ale siła "Bernarda i Doris" to nie tylko kapitalne aktorstwo – także inni twórcy filmu dają tu próbkę talentu. Stylowe zdjęcia Mauricio Rubinsteina oraz wspaniała, jazzująca muzyka Aleksa Wurmana  budują intymny nastrój opowieści. Również Balaban, aktor sporadycznie stający po drugiej stronie kamery, sprawdza się w roli reżysera. Autor "Upodlonych" świetnie operuje nastrojem, a jego kamera wychwytuje najmniejsze psychologiczne zmiany zachodzące w filmowych bohaterach. Owocem współpracy tego utalentowanego zespołu jest film kameralny, ciepły i do głębi poruszający. Dla tych, których szczególnie zainteresuje historia Doris Duke i jej irlandzkiego kamerdynera, polski wydawca przeznaczył interesujące dodatki – prócz standardowego komentarza reżysera, na płycie DVD znajdziemy także dokument "Dorastając w bogactwie", w którym dowiemy się więcej o pierwowzorze bohaterki granej przez Susan Sarandon oraz czasach, w której przyszło żyć królowej przemysłu tytoniowego.
1 10 6
Rocznik '83. Krytyk filmowy i literacki, dziennikarz. Ukończył filmoznawstwo na Uniwersytecie Jagiellońskim. Współpracownik "Tygodnika Powszechnego" i miesięcznika "Film". Publikował m.in. w... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones