Recenzja filmu

Polak potrzebny od zaraz (2007)
Ken Loach
Kierston Wareing
Juliet Ellis

System, człowiek, moralność

Ken Loach pracuje nad swoją etykietkę kinowego społecznika i publicysty i mało kto we współczesnym kinie czuje kino zaangażowane tak jak twórca "Kes"
Ken Loach pracuje na swoją etykietkę kinowego społecznika i publicysty i mało kto we współczesnym kinie czuje kino zaangażowane tak jak twórca "Kes". Jego najnowsza opowieść o "zwykłym życiu" jest dla polskich widzów niezwykła przynajmniej z jednego powodu – choć jak zwykle osnuta jest wokół problemu publicystycznego, to pierwszy raz jest to zarówno problem brytyjski, jak i polski. Symbolicznie wyraża to rola Lesława Żurka, który poniekąd "przedłuża" w filmie Loacha postać przedstawiciela młodej polskiej emigracji zarobkowej, otwartą w nowelowej "Odzie do radości". W filmie "Polak potrzebny od zaraz" jest on bohaterem drugiego planu, wybijającym się z bezimiennego tłumu emigrantów, szukającym na Wyspach szansy na lepsze życie. Pierwszy plan zarezerwowany jest jednak dla Angie – trzydziestoletniej Angielki, która jako pracownica jednej z setek agencji pośrednictwa pracy werbuje za niewielką opłatą szczęśliwców, którzy za mityczne funty gotowi są obsługiwać taśmy w angielskich fabrykach. Rodzima waluta okazuje się jednak droga i sercom Brytyjczyków, którzy zamiast ochoczo płacić, naciągają jeszcze zdesperowanych obcokrajowców. Angie jest rozbitkiem błąkającym się od jednej pracy do drugiej, borykając się dodatkowo z ciągłym zrzędzeniem rodziców. Nieustannie suszą jej głowę, że powinna zaopiekować się swoim synem, który z prozaicznych, finansowych powodów mieszka z dziadkami. Dziewczyna, która tak naprawdę czuje się wyzyskiwana na równi z emigrantami, bierze sprawy w swoje ręce – otwiera własną agencję pośrednictwa i tłuste funty spływają teraz bezpośrednio do jej kieszeni. Z dobrodziejstwem inwentarza przejmuje też srogie razy od oszukujących pracodawców i oszukanych pracowników. W końcu – nawet jeśli stara się je ignorować – przejmuje też inne niezliczone problemy. Zwłaszcza (jak to u Loacha) te moralne. "Polak potrzebny..." jest moralitetem, w którym tradycyjnie naprzeciw problemów, które pozornie wydają się bezpiecznie uwięzione w prasowych artykułach i podręcznikach historii, postawiony zostaje człowiek w pełnej swojej krasie, a więc i pełen własnych ograniczeń. Taka jest Angie i taki jest Irańczyk, którego w zwyczajnym ludzkim odruchu zabiera wraz z rodziną do swojego domu. Bo chociaż – jak głosi oryginalny tytuł filmu – to wolny świat ("It's a Free World..."), nie wszyscy mają tu równe szanse i nie każdy dostanie tu wymarzone, choć z pozoru banalne zezwolenie na pracę. Zresztą w równie ludzkim odruchu Angie gotowa jest nieco później wykopać tego samego człowieka na ulicę. W nowoczesnej dżungli Loach nie widzi bezimiennego systemu, tylko ludzi reprezentujących jego macki. Jego bohaterka wybiera: starając się zapewnić dostatek swojej rodzinie, skazuje na głód inną. Sprawa okazuje się prosta, kiedy ludzie zamieniają się w cyferki na arkuszu rozliczeniowym. Ken Loach to stary wyjadacz, który doskonale wie jak skonstruować opowieść, by nie pozostawić widza emocjonalnie obojętnym. A jednak jego ostatni film ugina się nieco pod ciężarem doraźności. Być może Anglik za bardzo chciał być uczciwy wobec wszystkich swoich bohaterów i sytuacji w jakiej się znajdują, by pozwolić się mocniej porwać opowieści. Każdy element ma tu swoją funkcję, coś ma pokazać, wyjaśnić, udowodnić. Szkoda, że historia chwilami przegrywa ze "Sprawą". Ale siła Loacha ciągle tkwi w tym samym – wskazując problem palcem, nie poprzestaje na pokazaniu skomplikowanych wyborów ludzi, którzy chcą wieść "tylko" zwyczajne życie. Pozostaje ze swoimi bohaterami, bez względu na to gdzie zaprowadzą go ich wybory. Pozostaje, gdy okazują się słabi. Nie odwraca się, kiedy proste słowa, którymi zwykli zaklinać rzeczywistość, zaczynają brzmieć bełkotliwie.
1 10
Moja ocena:
6
Rocznik '82. Urodzony w Grudziądzu. Nie odnalazł się jako elektronik, zagubił jako filmoznawca (poznański UAM). Jako wolny strzelec współpracuje lub współpracował z różnymi redakcjami, z czego... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Dystrybutor chyba wyświadczył filmowi niedźwiedzią przysługę. Polskie tłumaczenie angielskiego "It's a... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones