Recenzja filmu

Wojna (2015)
Tobias Lindholm
Pilou Asbæk
Tuva Novotny

Ubrudzeni

Siłą Lindholma jako scenarzysty jest umiejętność takiego rzucenia bohaterem o ziemię, że gdy ten już się podnosi, zawsze pozostaje brudny. Jednocześnie kibicujemy jego bohaterom i widzimy skazy,
Jeśli wierzyć starej anegdocie, młody Mick Jagger na jednym z przyjęć spytał Franka Sinatrę, dlaczego ten tak cicho śpiewa. W odpowiedzi usłyszał od starego mistrza: "Wie pan, bo ja potrafię". 
Tobias Lindholm mógłby wziąć jego słowa za motto swego nowego filmu. Jego "Wojna", nominowana do nieanglojęzycznego Oscara w 2016 roku, jest bowiem obrazem zbudowanych z półsłówek i opowiedzianym szeptem, a jednocześnie głęboko przejmującym i budzącym niepokój. Łącząc film wojenny z dramatem sądowym, Lindholm udowadnia, że jest dziś jednym z najlepiej piszących europejskich scenarzystów, o czym wiedzieliśmy co najmniej od czasu "Polowania" Vinterberga



W swym filmie Duńczyk sadza wojnę na ławie oskarżonych. Jednak nie urządza jej pokazowego procesu, w którym winowajcy i ofiary są od początku znani, lecz pokazuje bohaterów zmuszonych do wybierania między różnymi rodzajami zła. W historii Clausa Michaela Pedersena (świetny Pilou Asbæk), doświadczonego żołnierza dowodzącego duńskim oddziałem gdzieś na prowincji Afganistanu, nie interesuje go wojna jako widowisko, ale moralne dylematy, które rodzą się na froncie. Zamiast rozwodzić się nad bezsensem afgańskiej misji wojskowej, reżyser "Wojny" idzie dalej i pyta, jak daleko możemy się posunąć w walce o własne życie i czy ktokolwiek ma prawdo oceniać ludzi postawionych w sytuacji ostatecznej. Udzielane odpowiedzi wzajemnie się wykluczają, choć każda z nich wydaje się prawdziwa. I właśnie na tym polega wielkość duńskiego filmu. 

W obiektywie Magnusa Nordenhofa Jøncka wojna nie ma wyraźnych konturów. Żołnierze wychodzący o zmierzchu na patrol są nieostrzy. Z czasem ich sylwetki zupełnie roztapiają się w mroku. Także wtedy, gdy w świetle dnia dochodzi do wymiany ognia, kamera nie pozwala nam spokojnie przyglądać się strzelaninie – chaotycznie porusza się pomiędzy bohaterami, jakby sama skrywała się przed zagrożeniem. Lindholm każe nam spojrzeć na wojnę oczami jej uczestników. Nie po to, by zapewnić nam efektowną rozrywkę, ale po to, by pokazać świat, w którym nie ma jasnych podziałów i oczywistych wyborów. Jest za to strach, adrenalina i wiele sytuacji bez wyjścia.   

Opowiadając o nich, reżyser "Porwania" krok po kroku wprowadza swych bohaterów na emocjonalne pole minowe, gdzie każdy nieuważny ruch może wywołać tragedię. Ani przez chwilę się nie śpieszy i nie podkręca tempa. Precyzyjnie buduje psychologiczne portrety i dramaturgiczne konflikty. Wie, jak wielką siłę ma milczenie, dlatego chętnie pozwala mu wybrzmieć. Gdy na lotnisku Claus pada w ramiona swojej żony, tych kilka sekund ciszy mówi więcej niż niejeden filmowy dialog. Kiedy jego bohater samotnie wychodzi na papierosa, w jego oczach odzwierciedla się dramat człowieka zmagającego się z własnymi demonami. To, co najważniejsze, wydarza się w ciszy. 



W "Wojnie" Lindholm znów sięga po Pilou Asbæka, aktora, z którym pracował przy serialowym "Rządzie" czy świetnym "Porwaniu". I słusznie, bo duński gwiazdor w "Wojnie" pokazuje nieprzeciętną świadomość warsztatu i wielkie aktorskie umiejętności. W sposób oszczędny kreśli portret człowieka znajdującego się na moralnym rozdrożu, który jednocześnie musi walczyć o przetrwanie i przed samym sobą rozliczyć się z własnych win. 

Siłą Lindholma jako scenarzysty jest umiejętność takiego rzucenia bohaterem o ziemię, że gdy ten już się podnosi, zawsze pozostaje brudny. Jednocześnie kibicujemy jego bohaterom i widzimy skazy, którymi są naznaczeni. Bo u Duńczyka empatia nigdy nie prowadzi do rozgrzeszenia, a moralne triumfy okazują się bardzo pozorne. "Wojna" jest tego kolejnym, bardzo przekonującym dowodem.
1 10
Moja ocena:
8
Rocznik '83. Krytyk filmowy i literacki, dziennikarz. Ukończył filmoznawstwo na Uniwersytecie Jagiellońskim. Współpracownik "Tygodnika Powszechnego" i miesięcznika "Film". Publikował m.in. w... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones