Recenzja filmu

Pocałunek o północy (2007)
Alex Holdridge
Scoot McNairy
Sara Simmonds

Zakochać się przed końcem roku

Holdridge najwyraźniej woli żyć przeszłością. Jego filmy odwołują się do najlepszego okresu kina niezależnego z przełomu lat 80. i 90. Prosta historia staje się pretekstem do rozmów iskrzących od
Dwie zagubione dusze, jeden dzień i metropolia, w której żyje tak wiele osób, że jedynym sposobem na zachowanie normalności jest samotność. Jak w takim miejscu nawiązać realną więź z drugą osobą? Proste – dać ogłoszenie na internetowej stronie craigslist. "Pocałunek o północy" ma w sobie coś z baśni. On chciał zdobyć sławę w wielkim świecie, a stracił dziewczynę i swój najcenniejszy dobytek, co sprawiło, że pogrążył się w czarnych odmętach depresji. Ona zdaje się tryskać energią, ale jest to tylko efekt uboczny pigułek, jakimi zagłusza ból rozczarowania. Samotni, zdesperowani, odizolowani. Ich spotkanie było przypadkowe, a jednak w ciągu kilku godzin okazuje się, że nie aż tak bardzo, jak sobie to wyobrażali. Połączyły ich dramaty, o których nie chcą mówić, ale od których nie potrafią się uwolnić. Chodzą więc po Wielkim Mieście, rozmawiają, poznają się i w jakiś niezwykły sposób leczą sobie nawzajem wewnętrzne rany. Zabraknie super bajkowego zakończenia, a jednak wpisze się ono w typowy sztafaż niezależnych produkcji filmowych. Alex Holdridge najwyraźniej woli żyć przeszłością. Jego filmy odwołują się do najlepszego okresu kina niezależnego z przełomu lat 80. i 90. Mała grupka osób, prosta historia, która staje się pretekstem do rozmów iskrzących od tekstów zabawnych, inteligentnych i wzruszających. Jim Jarmusch, Kevin Smith, a przede wszystkim Richard Linklater i jego "Przed wschodem słońca" natychmiast przychodzą na myśli, kiedy ogląda się "Pocałunek o północy". Holdridge nie ma powodu do wstydu, jego film niczym nie odbiega od dokonań wyżej wymienionych twórców. Nie ma jednak też powodu do dumy, gdyż nie wyróżnia się niczym oryginalnym. Młodsi widzowie mogą zachłysnąć się jaskrawą odmiennością filmu od komercyjnej papki, jaką zazwyczaj serwuje nam Ameryka. Jednak dla starszych widzów, będzie to co najwyżej sentymentalna podróż do czasów, kiedy niezależne kino był naprawdę niezależne. Film ma ciekawych bohaterów i przez większą część utrzymuje niezłe tempo. Holdridge nie wykorzystuje jednak całego potencjału tkwiącego w scenariuszu, który przecież sam napisał. W tym roku był już jeden podobny film – "Dwa dni w Paryżu" zrealizowany przez Julie Delpy i muszę powiedzieć, że tamten film zrobił na mnie większe wrażenie. Niemniej jednak po świątecznej gorączce "Pocałunek o północy" zadziała jak najlepszy specyfik relaksacyjny.
1 10
Moja ocena:
6
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
O tym, że hasło "samotność w tłumie" to banał, pisała już w "Latach" Virginia Woolf. Od tego czasu minęło... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones