Recenzja filmu

Nieobliczalni (2012)
David Charhon
Omar Sy
Laurent Lafitte

Zawodowcy

Konflikt bohaterów wydaje się tym ciekawszy, im mocniej związany jest ze stricte komediową warstwą opowieści. Świetna jest choćby scena w klubie erotycznym, gdy konserwatywny w poglądach Osman
Dobry i zły glina? Ten numer nie przejdzie. Zarówno Osman (Omar Sy), jak i Francois (Laurent Lafitte) sprawiają wrażenie, jakby minęli się z powołaniem. Ten pierwszy, obcesowy i wygadany syn paryskich przedmieść, robi w przestępstwach finansowych. Koledzy po fachu raz widzą w nim maskotkę wydziału, a kiedy indziej upierdliwego paranoika, próbującego wsadzić za kratki ludzi z najwyższych szczebli władzy. Ten drugi to wypacykowany piękniś i lew salonowy w drogim garniturze, który myśli tylko o kolejnych awansach i zaliczaniu koleżanek z pracy. Do czasu. Gdy na przedmieściach w Bobigny zostaje znalezione ciało żony wpływowego polityka, panowie (nie)spodziewanie łączą siły i odkrywają w sobie prawdziwych gliniarzy.

Zamiast ogrywać w materiałach promocyjnych gatunkową tożsamość filmu polski dystrybutor postawił na skojarzenie z "Nietykalnymi– francuskim hitem o przyjaźni sparaliżowanego bogacza i jego czarnoskórego opiekuna. Słusznie. Fakt, że mamy do czynienia z pozycją inspirowaną amerykańską i europejską klasyką kina "kumpelsko-sensacyjnego", wydaje się mieć drugorzędne znaczenie.

"Nieobliczalnych" łączy z "Nietykalnymi" zarówno Omar Sy w roli energicznego i aroganckiego blokersa o złotym sercu, jak i fabularne clou: zderzenie dwóch, skontrastowanych ekonomicznie, społecznie i kulturowo światów. Tu także przedstawiciele bogatego mieszczaństwa i biednej emigracji łączą się w parę i prowadzą dialog na temat konfliktu centrum z peryferiami. W oryginale film nosi tytuł "Po drugiej stronie autostrady". Chodzi oczywiście o trasę szybkiego ruchu, oddzielającą Bobigny od centrum Paryża.

W wolnych chwilach Osman i Francois robią to, co do bohaterów komedii sensacyjnej należy: próbują rozwiązać kryminalną zagadkę, wymieniają się błyskotliwymi przytykami, biorą udział w pościgach, strzelaninach i ciągle wpadają w coraz większe tarapaty. Konflikt bohaterów wydaje się tym ciekawszy, im mocniej związany jest ze stricte komediową warstwą opowieści. Świetna jest choćby scena w klubie erotycznym, gdy konserwatywny w poglądach Osman nie może nadziwić się libertyńskim zapędom partnera. Innym, doskonale prowadzonym wątkiem, są regularne wizyty bohaterów w Bobigny, gdzie pomimo odznaki i broni Osman pozostaje obiektem kpin i etatowym chłopcem do bicia. Davidowi Charhonowi udaje się nadać relacji między bohaterami odpowiednią dynamikę, ma też smykałkę do prowadzenia aktorów – Sy i Lafitte potrafią bez szarżowania i nadekspresji scharakteryzować swoje postaci.

Skoro bohaterów dzieli wszystko, kino nie może być wyjątkiem. Francois uwielbia oglądać Jean-Paula Belmondo w "Zawodowcu", Osman tymczasem jest rozkochany w "Gliniarzu z Beverly Hills". Utwór Charhona nie jest wprawdzie tak dobry jak rzeczone filmy, ale kto wie, dokąd zaprowadzą utalentowanego reżysera tacy idole?
1 10 6
Dziennikarz filmowy, redaktor naczelny portalu Filmweb.pl. Absolwent filmoznawstwa UAM, zwycięzca Konkursu im. Krzysztofa Mętraka (2008), laureat dwóch nagród Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones